Tadzik ma osiem lat, kiedy do domu babci, u której mieszka, przychodzi najbliższy przyjaciel rodziny, Norbert. Oświadcza, że muszą jak najszybciej wyjechać z chłopcem z kraju i dołączyć do jego rodziców.
Państwo Taube przebywają akurat w podróży służbowej w USA. Zyga Taube z wykształcenia jest adwokatem, zrobił doktorat z prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Przez pewien czas pracował w międzynarodowej firmie w Hamburgu. Prowadzi też rozliczne biznesy na całym świecie.
I właśnie do Stanów eksportuje polską szynkę, wtedy bardzo cenioną, a także inne wyroby z wieprzowiny. Często razem z małżonką Lolą wyjeżdżają w interesach.
Mały Tadzik jest podekscytowany, cieszy go perspektywa podróży statkiem, w jego głowie kiełkuje obraz fantastycznej przygody. Amerykę, kraj wielkich możliwości, oglądał wcześniej tylko na filmach. Nie zastanawia się, dlaczego w takim pośpiechu musi wyjechać z Polski.
Jest wczesne lato 1939 roku.
- Rodzice zdecydowali się nie wracać - wspomina Tad Taube. - W zachodnich gazetach przeczytali bardzo pesymistyczne rzeczy o inwazji Niemiec na Polskę. Tam panowała histeria, że wojna wkrótce wybuchnie. W Polsce nikt w to nie wierzył, ludzie myśleli, że Hitler tylko straszy. Gdyby rodzice nie byli tak przewidujący, pewnie dziś nie byłoby mnie na świecie. Zdążyliśmy uciec w samą porę. Dwa miesiące później rozpoczęła się niemiecka inwazja na Polskę: they were marching in, I was marching out (Niemcy maszerowali do Polski, a ja maszerowałem z Polski).
Beztroskie dzieciństwo
Tad Taube opowiada wolno, wszystko po kolei, całe życie w chronologicznym porządku. Łamaną polszczyznę przeplata płynnym angielskim, w tym języku już od dawna lepiej mu się rozmawia.
A więc: urodził się 1 kwietnia 1931 roku, na pierwszym piętrze kamienicy przy ul. Floriańskiej 8.
- Urodziłem się w Krakowie, to bardzo ważne, dwa tygodnie tu mieszkałem - podkreśla. - Mama przyjechała, gdy była w ciąży, w ósmym miesiącu. Był taki zwyczaj, aby mieć dziecko w domu matki. Tutaj mieszkała moja babka i prababka.
Dziadek od strony mamy, Rudolf Popper, elektryfikował Kraków. Cała rodzina ma galicyjskie korzenie. Ale mieszkają w Toruniu, gdzie Zyga jest dyrektorem fabryki i gdzie Lola wraca zaraz po porodzie.
Rodzina Taube to wyższa klasa średnia. Na zdjęciach, które się zachowały z tamtych czasów, widać dobrze ubranych ludzi biznesu, którzy bawią się na plaży nad Morzem Bałtyckim, jeżdżą na nartach w Zakopanem.
Tadzik dorasta w dużym domu, w dobrobycie, otoczony wygodami. Ma niemiecką nianię, którą uwielbia, ma wokół siebie ludzi, którzy o niego dbają, jest kucharka, sprzątaczka.
Gdy ma sześć lat, przenoszą się do stolicy. Mieszkają na placu Napoleona.
- W tamtym czasie Toruń to było całkiem niemieckie miasto - wspomina Taube. - I ja, kiedy przyjechaliśmy do Warszawy, w ogóle nie mówiłem po polsku. A to jest zła sytuacja, że polski chłopak nie mówi po polsku. Nie mogłem iść do publicznej szkoły. Rodzice posłali mnie do francuskiej szkoły katolickiej. Miałem osobny pokój i tam przyjeżdżał do mnie rabin. Miałem lekcje żydowskie, kiedy moi koledzy i koleżanki uczyli się religii. Byłem jedynym Żydem w szkole. Ale nigdy nie odczułem dyskryminacji.
Podróż do Ameryki
Wtedy, w 1939 roku, kiedy Tad w pośpiechu opuszcza Polskę, jeszcze nie wie, że nie zobaczy ojczystego kraju przez 36 lat.
Ale po kolei.
Podróż nie jest spełnieniem marzeń chłopca. Instynktownie wyczuwa, że coś jest nie tak. Na każdej stacji, na której pociąg się zatrzymuje, do przedziałów wchodzą panowie bez uśmiechów (tak ich zapamięta Tad), w czarnych mundurach. To gestapo. Przeszukują kabiny, bagaże. Chłopiec patrzy w oczy swojego opiekuna, próbuje odczytać w nich jakiś sygnał.
- Bardzo się bałem - mówi Taube. - Znałem niemiecki, cała moja rodzina mówiła po niemiecku. Ale nikt nie mówił tak, jak oni. Oni szczekali. „Deine papieren bitte!”. Wiesz, co to znaczy? Twoje papiery, poproszę. A moje polskie papiery miały wpisaną moją religię. To było bardzo niebezpieczne. Ale ja wyglądałem całkiem jak Niemiec, miałem białe włosy do ramion. Pamiętam takie doświadczenie: jak miałem może trzy lata, niania zabierała mnie do parku. Spotykała się tam z nianiami innych dzieci. I jedna mówiła do drugiej: on nie wygląda na Żyda.
Udało się i przekroczyli granicę nazistowskich Niemiec. Tad nawet teraz pamięta ulgę Norberta, gdy w końcu wsiedli na pokład statku, który miał ich wywieźć z Europy.
Queen Mary - ogromny, luksusowy brytyjski liniowiec pasażerski. Kilka miesięcy wcześniej państwo Taube na jego pokładzie przemierzali w interesach Adriatyk. Teraz płynął nim ich syn.
Tad: Widziałaś Titanica? Pamiętasz tych ludzi na dole? Na samym dole? Jeszcze niżej, poniżej linii wody? Tam ja płynąłem. Kabina to była wielkości tego stołu, bez okien. Nie było ubikacji, wanny, nawet umywalki, nic nie było.
Nie takim problemem okazało się wyjechać z Polski, co dostać się do Stanów Zjednoczonych. Ellis Island - tam trafiają wszyscy imigranci, są sprawdzani, przesłuchiwani , badani - to bardzo nieprzyjazny punkt, jeśli się nie ma odpowiednich papierów. Tad spędza tam całą noc. W końcu dostaje tymczasową wizę.
Więc teraz mieszka w Nowym Jorku. Wysiada ze statku, zadziera do góry głowę i patrzy z podziwem na wysokie budynki, jakich nigdy wcześniej nie widział.
- Krótko po moim przyjeździe do USA rodzice wysłali mnie na obóz za miastem, na łonie natury: góry, jeziora - opowiada Tad Taube. - Ale tam, wśród chłopaków nie było ani jednego, który by mówił po niemiecku albo po polsku. Musiałem się szybko uczyć. Koledzy nie zostawili mi wyboru. Osiem tygodni później mówiłem płynnie. Poszedłem do amerykańskiej szkoły publicznej. Nikt nie poznał, że nie jestem z Ameryki. To nie, że miałem taki cudowny talent, dzieci się tak szybko uczą.
Tad został aktorem
Rodzice wyjeżdżając z Polski nie planowali zostać w USA. Pieniądze szybko im się kończą. Po roku nie ma już nic, choć Lola sprzedaje całą swoją biżuterię. Fortuna nie jest dla nich z początku łaskawa.
Pani Taube wczesnym rankiem opuszcza dom i idzie sprzątać mieszkania obcych ludzi. Przez pewien czas zmywa naczynia w restauracji. Ojciec, ze swoim doktoratem z prawa, jest strażnikiem nocnym w Los Angeles. Czasy, kiedy niania eskortowała Tadzika do szkoły, a w domu kucharz czekał na niego z obiadem, należą już do przeszłości. Teraz ledwo wiążą koniec z końcem. A Tadzik codziennie chodzi do szkoły sam.
- Wtedy nie było takiej opieki socjalnej jak teraz - zauważa Taube. - Była zasada: nie pracujesz, głodujesz. Pamiętam tatę, jak siedzi w kuchni przy stole nad gazetą z ogłoszeniami o pracę. Był bardzo mądry. Zdecydowali z mamą, żeby jechać do Kalifornii. Tam mieli przyjaciół, którzy mogli pomóc.
Ojciec kupuje czterodrzwiowego oldsmobila i zapowiada, że jak tylko dostanie propozycję lepszej posady, przenoszą się. Jadą do Los Angeles, zatrzymując się przy wodospadzie Niagara, Górze Rushmore, w Parku Yellowstone.
W Hollywood Zyga ma przyjaciela, który zajmuje się castingiem w wytwórni filmowej Metro-Goldwyn-Mayer. Akurat szukają młodego chłopaka, który mówi po polsku. I tak mały Tadzik dostaje pracę aktora. Jedynym problemem jest nieprzekonujący polski akcent. Bo Tad to już wtedy całkiem amerykański chłopak.
- Zrobiłem trzy filmy - uśmiecha się. - Grałem polskie albo rosyjskie dzieci. Płacili 25 dolarów za dzień! To była fortuna w 1941 roku. Ale w pewnym momencie rodzice powiedzieli: teraz już dosyć. Nie będziesz gwiazdą filmową. Martwili się o moją edukację.
Wysokie technologie
Ojciec wraca do biznesu. Zajmuje się sprzedażą futer eksportowanych z Rosji. Zakłada Kimberly Pen Company i staje się dużym producentem długopisów i brzytew.
Tad w tym czasie zostaje przyjęty na Uniwersytet Stanforda. Robi licencjat. Zostaje powołany do wojska, trafia do Sił Powietrznych. Zawsze marzył o tym, by latać, ale nie pozwalają mu na to problemy ze wzrokiem.
- Dostałem posadę w łączności naziemnej, budowałem systemy naprowadzające, bardzo skomplikowane, używało się ich, jak była zła pogoda i samolot nie mógł wylądować - tłumaczy Taube. - Myślę, że jest jeszcze siedem, osiem lotnisk, gdzie one są używane. Wróciłem jednak na studia i obroniłem tytuł magistra. Kiedy pisałem pracę dyplomową, poznałem moją pierwszą żonę Grethen i miałem z nią pierwsze z moich sześciorga dzieci.
W połowie lat 60. zaczyna pracę w firmie Ampex i jego kariera błyskawicznie się rozwija. To początki wysokich technologii, dziś takich firm są na rynku tysiące, wtedy może pięć, sześć. Ampex jest pionierem w produkcji półprzewodników do radia tranzystorowego i kaset magnetofonowych. Z czasem przychodzą wielomilionowe kontrakty, a więc i zyski. Tad ma pieniądze, by otworzyć własny biznes. Zakłada Woodmont Comp. (działa do dziś), firmę zajmującą się zarządzaniem nieruchomościami.
Joe i Stefania Koret
Mniej więcej wtedy zawiera znajomość, która wpłynie na całe jego dalsze życie. Państwo Koret, Joe i Stefania, prowadzą wielką firmę odzieżową. Ona jest stylową kobietą, potrafi projektować ubrania, które podobają się Amerykankom. On jest znakomitym sprzedawcą, na początku chodzi z naręczem ubrań od hotelu do hotelu i robi coś w stylu pokazów mody. Produkują też znane u nas i popularne w latach 80. koszule non-iron.
Mają duże zyski, potrzebują rzutkiej osoby, która pomoże im inteligentnie inwestować pieniądze w nieruchomości.
Wspólny znajomy poleca Tada.
- Joe i Stefania nie mieli swoich dzieci i mnie traktowali jak syna - mówi Taube. - Zatrudnili mnie u siebie i powierzyli kilka nieruchomości do zarządzania. Kiedy wpadli w tarapaty finansowe, oddali stery firmy w moje ręce. Przez następne sześć lat ratowałem Koret przed bankructwem. W 1973 r. zakład dobrze już prosperował, sprzedałem go firmie Levi Strauss. Koret byli starzy, nie mieli siły prowadzić firmy, a ja nie chciałem nią kierować sam. Miałem wtedy 10 procent udziałów w przedsiębiorstwie, to czyniło mnie bogatym.
Niedługo po tym Stefania umiera, a Taube namawia Joe’a, aby założył fundację i tam przekazał pieniądze żony. Dwa albo trzy lata później umiera Joe, zostawiając dyspozycje, by z jego fortuną zrobić to samo.
Filantropia
W 1982 r. Tad zostaje prezesem fundacji Koret i Taube Philanthropies. Dwie fundacje pod jednym parasolem. Jedne z najpotężniejszych instytucji charytatywnych w Ameryce, działające na rzecz odbudowy życia i kultury żydowskiej.
Taube prowadzi działalność filantropijną na całym świecie. Wspiera kulturę i edukację, projekty sportowe. Dotuje uniwersytety, muzea, festiwale, gminy żydowskie. Również w Polsce. Od 2001 r. wspiera Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie, jest sponsorem Festiwalu Kultury Żydowskiej. Jego fundacja pozyskała największe finansowe wsparcie dla Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie, które powstało w 2013 r.
- Pierwszy raz po wojnie przyjechałem do Polski w 1975 r., do Łodzi - mówi Tad Taube. - Rozważaliśmy produkcję płaszczy przeciwdeszczowych. Ale z tych planów nic nie wyszło. W Polsce unosił się duch komunistyczny. Odwiedziłem wtedy Kraków. Mało było sklepów, restauracji, Rynek był szary, nie było życia. Trzy lata później przyjechałem z mamą, ona też chciała zobaczyć miasto. Chodziła tutaj do szkoły, miała wspomnienia, jak spacerowała z koleżankami po ulicach. Dla niej to było smutne. A dziś, tak uważam, Kraków jest najpiękniejszy w całym świecie, na pierwszym miejscu, nie na drugim. Rynek wspaniały, cudowne restauracje, muzyka, wszędzie dzieci, ja uwielbiam dzieci. Jest uroczy, to słodkie miasto.
***
Tad Taube
Amerykański biznesmen i filantrop, konsul honorowy RP w Kalifornii. Przewodniczący Taube Philanthropies oraz prezes Fundacji Koreta. Założyciel i prezes Woodmont Comp. - spółki zajmującej się inwestycjami i zarządzaniem na rynku nieruchomości. Skończył Uniwersytet Stanforda, gdzie założył Centrum Studiów Żydowskich. Założyciel Amerykańskiej Ligi Futbolu (USFL) w 1982 i główny właściciel drużyny Oakland Invaders. Od 1973 r. był prezesem Koracorp Industries, aż do fuzji firmy z Levi Straussem w 1979 r. W 2004 r. otrzymał z rąk prezydenta RP Krzyż Komandorski.
Jest najhojniejszym z darczyńców Muzeum Historii Żydów Polskich.