W niedzielę Wielkie Derby Krakowa. W Sosnowcu. Co Pan na to?
Jak nie ma gdzie grać, to trzeba zagrać w Sosnowcu. Pan upatruje w tym coś szczególnego?
A nie sądzi Pan, że to nieco kuriozalne? Gdyby wykazano więcej rozsądku, Cracovia i Wisła mogłyby grać w Krakowie, na Hutniku.
Ale przecież Huta to też nie jest Kraków.
Kontrowersyjna teza.
Ojej, nie doszukujmy się w tym, że mecz jest w Sosnowcu, jakiejś sensacji. Stadiony się budują i trzeba ten okres jakoś przetrwać. Ważniejsze, żeby piłkarze dobrze grali, ale oni nie będą dobrze grać, bo to patałachy. Po co w ogóle o tych derbach rozmawiać.
Nie ma już w Panu pasji kibica?
Jeśli pan pyta, czy oglądałem w telewizji mecze reprezentacji z Kanadą i Rumunią, to odpowiedź brzmi: tak, oglądałem. Jednak po ostatnich wyczynach naszych piłkarzy i mistrzowskim spartoleniu eliminacji na mundial poczułem się obrażony. Ja już mam tego naszego futbolu po prostu dosyć. Wolę siatkówkę, piłkę ręczną, bo mamy je na światowym poziomie. A piłka nigdy tam nie doskoczy. Media ciągle pompują balon. Że przyjeżdża jakiś hiszpański trener do Polonii Warszawa. No i co z tego? Że jakieś derby są? Jest mi to kompletnie obojętne. Znowu będzie kiepski futbol i Wisła wymęczy jeden do zera. Nie, nie ma sensu o tym gadać.
Ligowych spotkań już Pan nie ogląda?
Od przypadku do przypadku. Na Wisłę w ogóle przestałem chodzić, choć cały czas mam zaproszenie.
Otóż to. Do Sosnowca droga daleka.
E tam, ostatnio nawet jak w Krakowie grali, to nie chodziłem. Powiadam, Polacy nie mają talentu do piłki nożnej. Czasami nam się udawało, ale jak teraz patrzę, co się dzieje, to ręce opadają. Nie chcę jednak rozwijać tego tematu, bo zajmowanie się tym całym PZPN-em, tym prezesem Latą, jest poniżej godności inteligentnego człowieka.
I nawet, dajmy na to Liga Mistrzów na Wiśle, nie skusi Pana do wizyty na stadionie?
To teraz rozbawił mnie pan do łez. Litości! O czym mowa, skoro wywracamy się na Levadii. Na Estończykach! Kompletnie z tego nic nie pojmuję. Rozumiem, że ktoś nie umie grać w piłkę, bo nasi nie umieją. Ale żeby nie chciało mu się grać? Wychodzą na boisko, bredzą coś o taktyce, a nie biegają, nie walczą. A potem taki jeden łysy i głupi reprezentant Polski gada po meczu kadry, że dopiero jak ktoś zapłaci, to on zagra na maksa. Polska piłka umarła. Mnie, starego kibica, przechodzi dreszcz, kiedy słyszę polski hymn, a tymczasem tam na dole na boisku stoi palant, który ma w pośladkach, czy reprezentuje Polskę czy nie. On tylko udaje, bo wie, że jeśli nie będzie udawał, to narazi się na złą opinię. W sercu nie ma swojego kraju, tylko grosze, które musi szybko z tego życia wyrwać.
I w niedzielę, nawet tak z czystego sentymentu, nie usiądzie Pan przed telewizorem?
Nie. Lata mi to koło d... To nie jest żadne wydarzenie. Wolę w Kielcach pooglądać szczypiorniaka, albo transmisję z siatkówki. Patrzę tam, gdzie jest sport na najwyższym poziomie, a nie gdzie kilku gówniarzy w krótkich majtkach kopie się po łydkach.
Pamięta Pan takie derby, które autentycznie Pana zafascynowały? Ile lat temu to było?
Pan robi dokładnie to samo, co Engel w jednym z telewizyjnych wywiadów. On zakłada, że ludzie są zafascynowani futbolem, że wszyscy jesteśmy wielkimi kibicami. A przecież to gówno prawda. Ja mogę się zafascynować lekturą "Stu lat samotności", a nie meczem dwóch słabych drużyn. OK, kiedyś chodzenie na Wisłę bardzo mi się podobało, miałem kolegów wśród piłkarzy, trenerów. Czasem piliśmy razem piwo. Jednak rozpatrywanie spotkań derbowych w kategoriach fascynacji jest chore. Przecież tam krzyczą do siebie "wy żydy, psy". To jest jakaś wstrętna odmiana korridy.
Na Reymonta rośnie nowy stadion. Nie będzie ciągnęło wilka do lasu?
Starego wilka do nowego lasu? Nie sądzę. Pan jest młodym człowiekiem, ale kiedyś się pan zorientuje, że w pewnym wieku nowe rzeczy, które zastępują stare, już nas nie cieszą. Pamiętam, jak mojemu ojczymowi, który miał okropnie zaniedbaną kuchnię, postanowiliśmy pomóc i zrobić tam mały remont. Pod jego nieobecność, kiedy popijał z kolegami wódeczkę, posprzątaliśmy i wstawiliśmy nowe meble. Kiedy to zobaczył, usiadł na pieńku i się rozpłakał. Aha - powiedział - to znaczy, że mnie już nie ma. Moja młodość to jest stary stadion Wisły. To co, ja mam się teraz cieszyć jak dziecko, że czas przemija? Że jest nowy stadion? Niech się cieszą młodzi. Ja pamiętam i wspominam starą Wisłę. Moja Wisła siłą rzeczy musiała umrzeć, a nową to ja p... Niech sobie ją młodzi oglądają.