Dzisiaj przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu stanęła 20-letnia Ernesta K., mieszkanka Nowego Sącza. Młoda kobieta była oskarżona o współudział w brutalnym pobiciu Witolda S. Mężczyzna w skutek obrażeń zmarł. Podczas rozprawy 20-latka, która od 9 miesięcy przebywa w areszcie, przyznała się do zarzucanego jej czynu i wyraziła chęć dobrowolnego poddania się karze.
- Przykro mi, że tak to się zakończyło. Gdybym wiedziała, że Witold może umrzeć, zadzwoniłabym na pogotowie – mówiła w sądzie Ernesta K. - Zachowałabym się inaczej.
W nocy z 22 na 23 listopada ubiegłego roku młoda kobieta razem z trójką znajomych wyszła na imprezę. Wszyscy pili, a koło godz. 3 nad ranem trafili do domu Witolda S. przy ul. Reja. Oprócz gospodarza były tam jeszcze co najmniej dwie osoby. Wszyscy wspólnie pili alkohol, pojawiły się także dopalacze.
Z wyjaśnień złożonych w Prokuraturze Rejonowej w Nowym Sączu przez Ernestę K. Wynika, że gospodarz miał ją dotykać po włosach i mówić, że jest piękna. Takie zachowanie nie spodobało się dziewczynie, o czym kilkakrotnie poinformowała. Gdy prośby nie przyniosły skutku uderzyła mężczyznę otwartą dłonią dwukrotnie w twarz. Potem dołączył jej znajomy – 23-letni Jakub M. To on kopnął Witolda S. w głowę, przez co mężczyzna spadł z łóżka na podłogę. Potem okładał go rękami po głowie i kopał.
Kilka kopniaków i ciosów zadała również Ernesta K., jednak przekonywała, że nie ma aż takiej siły, żeby jej uderzenia mogły kogoś zabić. 20-latka zapewniała, że gdy około godz. 7 nad ranem opuszczała dom Witolda S., mężczyzna wciąż żył. Sprawdziła mu puls i oddech.
Pobicie okazało się jednak brutalne. Sekcja zwłok 54-latka wykazała, że miał on m.in. stłuczony mózg, połamane żebra i wiele uszkodzeń organów wewnętrznych, co spowodowało jego śmierć. Biegli nie byli jednak w stanie określić, czy Witold S., by przeżył, gdyby wezwano do niego karetkę pogotowia.
Prokurator wnioskowała o karę 4,5 roku pozbawienia wolności i nawiązkę w wysokości 1 tys. zł na rzecz Funduszu pomocy pokrzywdzonym oraz pomocy postpenitenacjarnej. Obrona oraz sama oskarżona poparli wniosek. Ernesta K. zwróciła się jednak z prośbą o uchylenie tymczasowego aresztu do czasu uprawomocnienia się wyroku.
- Chciałabym się przygotować i spędzić trochę czasu z ojcem – argumentowała 20-latka.
Sąd postanowił oskarżonej wymierzyć uzgodnioną karę ale nie przychylił się do wniosku o zwolnienie z aresztu.
- Wyrok jest surowy. Rodzą się też obawy, że oskarżona może uciec albo wyjechać z kraju – argumentował sędzia Jerzy Bogacz. Uzasadniając wyrok stwierdził, że nie potrafi zrozumieć dlaczego żaden z uczestników nie wezwał karetki do pobitego. - Skutki są opłakane. Z głupiego powodu doszło do pobicia i śmierci Witolda S.
Wyrok, jaki usłyszała Ernesta K. Jest nieprawomocny i można się od niego odwołać. Natomiast w osobnym postępowaniu skazany został 23-letni Jakub M. Jego wyrok jest prawomocny. Mężczyzna za pobicie ze skutkiem śmiertelnym odsiaduje karę 5 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Również musi wpłacić 1 tys. zł na Fundusz pomocy pokrzywdzonym oraz pomocy postpenitenacjarnej.