- Podchwyciłem pomysł senatora Koguta mając już częściowo wyremontowane piwnice - mówi Stanisław Ciągło. - Mogłem je wykorzystać na cokolwiek innego, ale uznałem, że idea urządzenia tu kateringu dla młodzieży, która czasami spędza dzień bez ciepłego posiłku, jest godna poparcia.
Notariusz wsparł senatorski pomysł jadłodajni konkretnymi wydatkami. Efekt jest dziś widoczny gołym okiem. O kosztach właściciel kamienicy mówić nie chce. Ale nie trzeba być znawcą, by stwierdzić, że były ogromne. - Piwnice osuszyłem, podłogi wyłożyłem płytkami, każdy kamień i cegła zostały dokładnie oczyszczone, założyłem instalację elektryczną, kominową, przygotowałem pomieszczenia kuchenne, sanitariaty, jeden nawet dla niepełnosprawnych - wylicza Ciągło, oprowadzając po przestronnych pomieszczeniach z łukowatymi sklepieniami.
Piwnice wyglądają imponująco. Kamienica ma ponad sto lat, jest wpisana do rejestru zabytków. Przedstawiciel konserwatora był pełen uznania dla efektów prac remontowych i adaptacyjnych. Podziemia kamienicy wyglądają dziś tak, że można by tam od razu wstawiać stoliki z krzesłami, ale być może ta chwila nie nastąpi nigdy. Zastrzeżenia do przeznaczenia pomieszczeń na jadłodajnię wniósł bowiem sanepid i Wydział Architektury i Budownictwa Urzędu Miasta w Nowym Sączu.
- Zwróciłem się z prośbą o odstąpienie od warunków technicznych z uwagi na wyjątkowy cel, jakiemu ma ta jadłodajnia służyć, ale dostałem odmowę - narzeka notariusz. Wojewódzki inspektor sanitarny odrzucił wniosek. Zakwestionował zbyt niskie sklepienia w salach przyszłej jadłodajni i wyłącznie sztuczne oświetlenie.
Dyrektor Wydziału Architektury i Budownictwa Urzędu Miasta w Nowym Sączu sprzeciwił się adaptacji na jadłodajnię podpiwniczenia kamienicy, gdyż - jak wypomniał - na takie roboty potrzebne jest pozwolenie na budowę, a co za tym idzie, trzeba mieć projekt branżowy, ekspertyzę techniczną i dostosować cały obiekt do potrzeb osób niepełnosprawnych.
- Gdybym zaprosił tutaj gości prywatnie i przygotował im poczęstunek, to nikt nie mógłby mi zrobić jakichkolwiek uwag. W końcu jestem u siebie w domu - przyznaje bezradnie notariusz.
Przy okazji zdradza, że chętnie przeznaczyłby jedną z kilku podziemnych sal na świetlicę dla przychodzącej na posiłki młodzieży. - Nie spodziewałem się, że oferując miejsce na doraźny catering, trafię na tak skomplikowane procedury administracyjne - dodaje Stanisław Ciągło. - Dalej w koszty nie chcę brnąć.
Walczę dalej
Senator Stanisław Kogut nie ma zamiaru ustąpić i zapowiada, że będzie walczył o uruchomienie sądeckiej jadłodajni. - Nie zmieniam zdania co do potrzeby jej otwarcia, niezależnie od tego, ilu uczniów otrzymuje posiłki w sądeckich szkołach - mówi. - Według rozeznania, jakie poczyniliśmy przez ten rok, z darmowych dań mogłoby u nas korzystać około trzystu uczniów. Są sponsorzy, którzy pokryliby koszty takiego dożywiania i dostarczyli produkty. Nie można marnować wysiłku, ani zaangażowania takich osób jak pana Ciągło.
Tak dawniej wyglądała droga Kraków - Tarnów [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!