Zimą wykruszyła się kostka brukowa, odsłaniając otwór głębokości około 70 centymetrów. Kioskarka zauważyła go w lutym, kiedy pierwszy raz stopniał śnieg. Jak znów zaczęło sypać, ostrzegała przechodniów przed niebezpieczeństwem. Zgłosiła też sprawę straży miejskiej. Twierdzi, że przyszli strażnicy i usłyszała od nich obietnicę, że sprawa zostanie zgłoszona do Miejskiego Zarządu Dróg. Minęły jednak dwa miesiące i przed kioskiem nie zjawiła się żadna ekipa remontowa.
Dariusz Górski, zastępca komendanta sądeckiej straży miejskiej, nie doszukał się w dokumentacji żadnego śladu takiej interwencji. Jedyna z ul. Śniadeckich została zarejestrowana 21 marca, a dotyczyła walizki pozostawionej za kioskiem. Ponieważ nie było wiadomo, co w niej jest, na miejsce pojechali też policyjni pirotechnicy. Okazało się, że torbę wypełniały tylko stare ubrania, więc nie było zagrożenia dla otoczenia.
- Wyślę na miejsce strażnika - zadeklarował w środę "Krakowskiej" Dariusz Górski. - Jeśli potwierdzi, że w chodniku jest ubytek, to niezwłocznie powiadomimy o tym Miejski Zarząd Dróg.
Górski dodaje, że wielokrotnie podejmowano podobne interwencje, ponieważ takie przeszkody stanowią poważne zagrożenie dla pieszych.
Po naszym telefonie na ulicę Śniadeckich obiecał też wysłać pracownika dyrektor MZD Grzegorz Mirek. Podkreślił, że ubytek w chodniku można stosunkowo szybko usunąć.
Nie czekając na reakcję urzędników Krystyna Ciąłkiewicz wzięła sprawy w swoje ręce. Obawiając się, że samochody dostarczające jej towar uszkodzą koła lub zawieszenia, a piesi robiący u niej zakupy połamią nogi, postawiła nad wyrwą drogowy pachołek.
- Leżał na poboczu, więc go sobie pożyczyłam - opowiada kioskarka. - Mam nadzieję, że nikt nie pociągnie mnie do odpowiedzialności za przywłaszczenie sobie cudzego mienia. Działam przecież w trosce o bezpieczeństwo przechodniów.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+