A przecież żeby założyć szwy, trzeba serca dotknąć... Gdy pod ręką nie ma aparatury umożliwiającej włączenie krążenia pozaustrojowego ani respiratora, operacja jest więc dramatycznie trudna. A jednak udało się!
Lekarze z nowosądeckiego szpitala uratowali życie 18-latka, którego pogotowie przywiozło już bardzo wykrwawionego, z raną w prawej komorze serca. To był dramatyczny wypadek. Młody człowiek żyje tylko dzięki temu, że całą akcję ratunkową przeprowadzono błyskawicznie, a doktorowi nie drgnęła dłoń podczas operacji.
Takie operacje przeprowadza się zwykle tylko w wysoko wyspecjalizowanych klinikach. W tym przypadku nie było czasu wieźć chłopaka do kliniki. Każda sekunda opóźnienia mogła oznaczać koniec.
- Najważniejszą rolę odegrał czas. Gdyby trafił do nas odrobinę później, nie byłoby żadnych szans. Całe szczęście, że był z Nowego Sącza i karetka nie miała do pokonania długiej drogi - mówi skromnie chirurg Jacenty Bonarski.
Dodaje jednak, że nie bez znaczenia jest fakt, iż zespół, z którym przyszło mu stanąć do tej batalii o życie, z anastezjologiem Jerzym Pragą, okazał się nie po raz pierwszy znakomity.
- No i te narzędzia, jakie dano nam do rąk wraz z oddaniem nowej sali operacyjnej. Powiało w naszym szpitalu nowoczesnością. Dotąd widywaliśmy taki sprzęt tylko w dużych, prestiżowych ośrodkach. Dziś mamy go u siebie. To ogromnie ułatwia pracę - mówi chirurg.
Gdy rozmawialiśmy wczoraj z doktorem Bonarskim, 18-letni chłopak, który 22 października trafił do niego na stół operacyjny, wracał już zdrów do domu. Po udanej operacji niezwykle szybko odzyskał siły. Mógł dostać wypis już 2 listopada.
Doktor Bonarski pracuje ze skalpelem już 30 lat. W liceum uczył się z... Edwardem Malcem - kardiochirurgiem światowej sławy.
W karierze zawodowej sądeckiego lekarza była to druga tego typu operacja. Pierwszą przeprowadzał kilka lat temu, gdy do szpitala przywieziono mężczyznę z raną postrzałową. Jemu również uratowano życie, łatając dziury po kuli w sercu.
- Cóż mogę powiedzieć... Był to gangster. Ze szpitala trafił do więzienia, ale naszym zadaniem jest nie osądzać człowieka, tylko ratować życie bez względu na to, kim jest. I to właśnie zrobiliśmy - mówi lekarz.
- Może to życie odzyskane teraz okaże się bardziej szczęśliwe - dodaje.