To samo stanie się z drugim, mniejszym barakiem, gdy urzędnicy znajdą kilka kolejnych mieszkań, w których będzie można ulokować resztę mieszkańców cygańskiej osady. W ten sposób ma zniknąć wstydliwy problem Nowego Sącza, z którym przez kilka kadencji nikt nie potrafił się uporać.
Usunięcie z miasta istniejącego od 60 lat siedliska romskiej biedy obrał sobie za punkt honoru wiceprezydent Jerzy Gwiżdż. Wczoraj w rozmowie z nami potwierdził, że zapowiadana przez niego likwidacja "slumsów" właśnie się rozpoczęła, nie chciał jednak wskazać konkretnych miejsc kwaterunku.
- Nie będę podawał adresów. Romowie zostaną rozlokowani w różnych miejscach, część np. na ul. Długosza - powiedział.
Informację o przeprowadzce Romów na ul. Kusocińskiego otrzymaliśmy wcześniej od zastrzegającego sobie anonimowość mieszkańca bloku socjalnego przy tej ulicy. Po przykrych doświadczeniach z trudnymi sąsiadami wyraża w liście do redakcji swój niepokój. "Boimy się kolejnych awantur, kolejnych imprez oraz schadzek nocnych na klatkach i przed blokiem" - pisze nasz Czytelnik.
O uciążliwym sąsiedztwie, aktach wandalizmu i chuligaństwa uprzykrzających życie uczciwym mieszkańcom bloku socjalnego przy ul. Kusocińskiego pisaliśmy wielokrotnie. Mieszkają tam 34 polskie rodziny, dwie mieszane i siedem romskich, jednak - co warto zaznaczyć - kłopotliwymi sąsiadami nie byli dotychczas tylko i wyłącznie Romowie. - Będziemy kontrolować sytuację. Jeśli okaże się, że lokatorzy zachowują się nagannie, to zostaną przekwaterowani. Dla takich osób wybudujemy kontenery o niższym standardzie. To ostrzeżenie dotyczy wszystkich, nie tylko rodzin romskich, bo przecież nie tylko wśród nich dochodzi do nagannych zachowań - zapowiedział wczoraj Jerzy Gwiżdż.
Jego zdaniem zapewnienie godziwych warunków mieszkaniowych to dla Romów lepsza forma pomocy niż finansowa. -Jestem zdecydowanym przeciwnikiem rozdawania pieniędzy - podkreśla wiceprezydent.
Pod koniec marca odwiedziliśmy romską osadę przeznaczoną do likwidacji. Mieszkańcy marzyli wówczas, aby się przenieść, nie wierzyli jednak, że kiedykolwiek to nastąpi.
- Żyję tutaj od 1966 roku, a od 1971 czekam na mieszkanie - żaliła się Krystyna Mirga. W zagrzybionym pokoiku z kuchnią ledwie mieściła się jej 10-osobowa rodzina. - Ci ludzie chcą wreszcie zacząć żyć w normalnych warunkach. Myślę, że to jedyny sposób na odmianę ich losu i sposobu bycia - mówi Krzysztof Popiela, miejski pełnomocnik do spraw mniejszości romskiej.
Nadzieja nie jest bezpodstawna. W sądeckich blokach komunalnych żyje od lat kilka rodzin romskich, które są wzorowymi, spokojnymi sąsiadami. Wystarczy wspomnieć o Szomach z budynku u zbiegu ulic Batalionów Chłopskich i Broniewskiego.
Pozytywne przykłady nie studzą jednak obaw mieszkańców bloku przy ul. Kusocińskiego. Nauczeni przykrymi doświadczeniami, wolą dmuchać na zimne.
"Nadal są w naszym bloku mieszkają tacy, którzy nie płacą, urządzają nocne zabawy, ich dzieci niszczą klatki schodowe , a spokojni ludzie wyprowadzają się i przez nich"- pisze nasz Czytelnik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?