- Krzysztof jest ciekawym, odważnym i niekonwencjonalnym artystą. Jego sztuka nie daje zamknąć się w konkretnych ramach, on ciągle się zmienia - zaznacza Ewa Rams, kuratorka wystawy. To do niej należy, aby z obrazów Bojarczuka ułożyć coś na kształt opowieści. Sześć lat temu udało jej się to idealnie.
Oswajanie Gehenny
Poprzednia wystawa Bojarczuka bardziej rysowana, niż malowana, zakotwiczona była w starotestamentowej symbolice i osobistych przeżyciach twórcy.
Jednym z przewijających się elementów była Gehenna, biblijna kraina koło Jerozolimy, gdzie palono zmarłych. Miejsce to miało stać się piekłem dla ludzi, zaś w judaizmie uważano, że to kraina, w której palono zwłoki i grzebano ludzi odrzuconych, bądź takich, którzy sami skazywali się na odrzucenie, np. samobójców. Dla Bojarczuka było to zmaganiem się z traumą po śmierci rodziców, oswajaniem bolesnego uczucia. Tamta wystawa była świadectwem tego, że „zmartwychwstał” z żałoby, monotonii, monochromatyczności i osobistej traumy.
- Od tamtego czasu musiałem sobie stworzyć nowy alfabet plastyczny. Połowa tamtej wystawy była o śmierci i przemijaniu - zaznacza Krzysztof Bojarczuk.
Później sądeczanie mogli obejrzeć jego dwie mniejsze wystawy w starosądeckiej Galerii pod Piątką i w Centrum Informacji Turystycznej w Nowym Sączu.
Notatnik przeżyć
- Tutaj jest życie, są podróże, nowe doświadczenia plastyczne - mówi artysta o nowej wystawie.
Izrael, Gruzja, Turcja i Węgry… z każdych rodzinnych wakacyjnych wyjazdów Bojarczuk przywiózł ze sobą oryginalne pamiątki w postaci szkiców przyszłych prac, które rozwijał w domowej pracowni. Znajomi mówią, że ma bardzo poukładaną ideę tworzenia, a w jego pracy widać wiele matematyki.
Najnowsze „Bojary”, bo tak zwykło się już mówić o jego obrazach i rysunkach, przynoszą wiele powtarzających się szczegółów. Do obejrzenia jest ich 46.
Trzecia ręka, dodatkowe oko
- Na wystawie Krzysztof prezentuje prace techniką mieszaną, bardzo ekspresyjne i nietypowe, inne dla niego. Są dość trudne w odbiorze, niejednoznaczne. Jest w nich dużo uporządkowania, więcej rytmu, niż przy okazji wcześniejszej wystawy. Często to tytuły naprowadzają widza na znaczenie danej pracy - podkreśla Ewa Rams.
Głównym tematem prac są pola, rozumiane na wiele sposobów: od pejzażu po pola wyobraźni i skojarzeń.
- Te prace to taki wewnętrzny notatnik artysty, tego, co się aktualnie w jego duszy, sercu czy życiu dzieje. To bardzo emocjonalne notowanie - dodaje kuratorka wystawy.
Podstawową techniką malarską Bojarczuka jest akryl. Prace powstają na kartonie i zawsze zaczynają się od rysunku np. węglem na mokrej tekturze. Potem dochodzą kolory: farby lub pastele i tak rysunek staje się malunkiem. Czy abstrakcyjnym?
- To nie abstrakcja, to moje przeżyte chwile, podróże, egzaltacje - tłumaczy Bojarczuk.
Malarstwo to, jak mówi, jego trzecie oko, dodatkowa ręka.
Artysta niepowtarzalny - Krzysztof Kuliś, prezes Stowarzyszenia Pastelistów Polskich:
Bojarczuk w swojej twórczości jest bardzo autentyczny i szczery. Konsekwentnie rozwija i pogłębia swoją wizję malarskiego świata. Ta konsekwencja i oryginalność sprawia, że obrazy są pozornie podobne do siebie, gdyż są budowane za pomocą własnych środków plastycznych. Ale przecież każdy z nich jest inny, gdyż zawiera coraz to inne, nowe wątki i rozwija odmienne frazy malarskie.
Istotą tej sztuki jest pewna tajemniczość i zagadkowość. Odczytuję te obrazy jako rusztowania obudowujące pewną tajemniczą przestrzeń, budowlę czy przesłanie. Rusztowania zawsze są fascynujące, gdyż nigdy dokładnie nie wiemy, co za nimi się kryje. Jak zasłony, rusztowania opadną - możemy być zachwyceni lub zawiedzeni. Niecierpliwy przechodzień też nie wie, czy rusztowania są postawione czy zdejmowane.