Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz. Napadli na jubilera i są wolni

Paweł Szeliga
fot. monitoring Agencji Glejt
Dwóch młodych sądeczan, którzy zaplanowali napady na sklepy jubilerskie, nie trafiło do aresztu. Choć już wiedzą, że do więzienia pójdą na kilka lat, prokuratura uznała, że raczej z kraju nie uciekną.

Gorlice: napadł na jubilera i zaatakował gazem ekspedientkę. Uchwycił go monitoring [ZDJĘCIA, WIDEO]

18-letni licealista z Nowego Sącza i jego starszy o dwa lata bezrobotny kompan to duet, o którym głośno było w ostatnich dniach. Zasłynęli dwoma napadami na sklepy jubilerskie w Gorlicach i Nowym Sączu. O tym, że mistrzami gangsterskiej intrygi nie są, świadczy fakt, że w trakcie drugiego skoku napastnika zatrzymały dwie starsze panie.

Do pierwszego napadu doszło w Gorlicach przy ul. Legionów. Skok, w którym pierwsze skrzypce grał 18-latek poprzedziło rozpoznanie terenu przez starszego kolegę. Kilka razy odwiedzał sklep. Pytał o łańcuszek z najwyższej półki, wart 10 tys. zł. Gdy przekonał się, że w sklepie jest mnóstwo kosztowności, do działania wkroczył jego młodszy kolega. Przed godz. 11 wszedł do jubilera i zapytał, ile kosztuje łańcuszek. Zanim ekspedientka zdążyła odpowiedzieć, zaatakował ją gazem.

- Oczy zaczęły mnie palić, przestałam widzieć - relacjonowała "Krakowskiej" napadnięta kobieta. Odruchowo sięgnęła po paletę z kosztownościami i zrzuciła ją na swoją stronę lady.

- A on dalej pryskał we mnie, jakby chciał zużyć całe opakowanie tego gazu - dodaje ekspedientka. Włączyła alarm, który spłoszył napastnika. Szczupły, niewysoki mężczyzna wybiegł ze sklepu i rozpłynął się w tłumie przechodniów.

Sześć dni później potrzeba zdobycia pieniędzy pchnęła go do kolejnego skoku. Tym razem postanowił działać sam. Przed godz. 17, gdy ruchliwa ul. Jagiellońska w Nowym Sączu zamiera, wszedł do sklepu jubilerskiego. Poczuł się pewnie, widząc za ladą 64-letnią ekspedientkę. Już kiedyś złodzieje ukradli biżuterię z tego sklepu, więc przezornie nie otwierała szklanych gablot, dopóki klient nie pokazał gotówki. 18-latek twierdził, że chce kupić dwa łańcuszki o wartości 605 zł. Oznajmił, że idzie po pieniądze do bankomatu. W rzeczywistości postał chwilę w sieni sąsiedniej kamienicy, po czym przystąpił do ataku.

- Prysnął mi w twarz gazem, a ja zaczęłam wycofywać się na zaplecze - opowiada ekspedientka, pani Grażyna. - Tam mnie dopadł i zaczął okładać pięściami po głowie.

Paniczne krzyki kobiety usłyszała jej koleżanka Ewelina, pracująca w sklepie obuwniczym po drugiej stronie deptaku. Bez wahania ruszyła na pomoc. Zaczęła odciągać rabusia od 64-latki. Choć szarpał ją za włosy nie ustępowała i całym ciałem zasłoniła drzwi wyjściowe. Szamotaninę zauważyli przechodnie i wezwali policję. Zanim na miejscu pojawił się pierwszy radiowóz, zaatakowana ekspedientka ruszyła na 18-latka z miotłą. Zszokowany obrotem sytuacji desperat chwycił za telefon komórkowy i krzyknął: Mają mnie!

- Mnie po tym ataku został botoks twarzy - żartuje pani Grażyna. - To od tego gazu, którym mnie zalał.

Chwilę po tym, jak na policyjny dołek trafił nieudolny rabuś, w ręce policji wpadł też jego 20-letni kompan. Obaj przyznali się do winy, choć pokrętnie tłumaczyli swoje motywy.

- Przedstawili siebie jako biednych ludzi, którzy nie mają się gdzie podziać i muszą zdobyć pieniądze na przetrwanie - mówi Waldemar Kriger, zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Sączu.

Śledczy ustalili tymczasem, że obu zdarzało się nocować w drogich hotelach. Już po zatrzymaniu sądeccy policjanci zarzucili im kolejne przestępstwo. 3 stycznia, z kiosku przy al. Batorego ukradli kioskarce kartę bankomatową. Pobrali z jej konta 7 tys. zł. Usiłowali wybrać kolejne 2,5 tysiąca, ale im się nie udało ze względu na przekroczenie limitu wypłat.

Obaj młodzieńcy usłyszeli zarzut usiłowania rozboju. Przyznali się do winy i dobrowolnie poddali karze. Młodszy, bardziej agresywny, najpewniej trafi do więzienia na trzy lata, starszy posiedzi pół roku krócej. - Byli wcześniej karani, przestępstw dokonali w okresie próby, więc kara w zawieszeniu nie wchodzi w grę - mówi prokurator Kriger.

Zaskakujące jest to, że na wykonanie kary obaj będą czekać na wolności! Prokuratura i sąd, mimo że mają do czynienia z seryjnymi bandytami, nie znaleźli podstaw do zastosowania tymczasowego aresztu.

- Trzy razy w tygodniu muszą się stawiać w komendzie policji - mówi Beata Stępień-Warzecha, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. - Mają też zakaz opuszczania kraju. Nie ma obawy, że uciekną. Zresztą dziś trudno się schować przed wymiarem sprawiedliwości. Wystawia się wtedy Europejski Nakaz Aresztowania - dodaje.

***
Zbigniew Ćwiąkalski, znany adwokat, były minister sprawiedliwości (2007-09), prokurator generalny w pierwszym rządzie Donalda Tuska: Jeśli sąd uznał, że nie ma podstaw do stosowania tymczasowego aresztowania obu tych podejrzanych, to widocznie nie zostały spełnione przesłanki, przemawiające za wykorzystaniem tego środka zapobiegawczego. Najwyraźniej nie ma już zagrożenia utrudniania przez nich postępowania przygotowawczego, co jest jednym z głównych powodów stosowania aresztu. Przyznali się do winy i dobrowolnie poddali karze, więc odpada obawa matactwa. Znane jest ich miejsce zamieszkania, a dozór policyjny powinien wyłapać ewentualną próbę ucieczki. Trzeba pamiętać, że areszt nie zastępuje kary, ale służy temu, by można było porządnie zakończyć sprawę i sporządzić akt oskarżenia. Widać w tym przypadku właśnie tak się stało. (szel)

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska