Przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu rozpoczęło się postępowanie w sprawie złożenia fałszywego oświadczenia lustracyjnego przez Czesława Ch. Były funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej kandydując w 2007 roku do Sejmu, twierdził, że nie był funkcjonariuszem służb bezpieczeństwa.
Tymczasem odtajnienie jego teczki pozwoliło stwierdzić, że niedoszły poseł w swoim oświadczeniu najprawdopodobniej rozminął się z prawdą.
- Wszystkim wolno kłamać, tylko Czesławowi Ch. nie. A ja naprawdę zrobiłem to nieświadomie. Dzisiaj na pewno postąpiłbym inaczej - tłumaczył przed sądem lustrowany mężczyzna. Jak twierdził, podtrzymując swoje zeznania złożone w prokuraturze, nigdy nie czuł się pracownikiem operacyjnym SB. Do służby w tych organach miał zostać skierowany w zastępstwie za chorą osobę.
- Od dziecka marzyłem, żeby pracować w milicji i to w tym kierunku mnie przeszkolono. Za swoją służbę byłem chwalony i nagradzany i przez to pewnie zdecydowano, że to ja miałem pełnić za kogoś zastępstwo. Nie mogłem odmówić. To była moja praca, a ja miałem na utrzymaniu rodzinę - mówił w czasie rozprawy Czesław Ch. Przyznał przy tym, że choć nigdy pracownikiem operacyjnym SB nie był, to zajmował się pozyskiwaniem osobowych źródeł informacji.
Źródła te miały wywodzić się ze środowisk szkolnych i z organizacji młodzieżowych. Były milicjant zapewnia dziś, że ze wszystkimi osobami, od których zbierał informacje dla SB, pozostał do końca w bardzo dobrych stosunkach.
Jako dowód przytacza fakt, że później, gdy uwzględniono jego wniosek o przywrócenie na poprzednie stanowisko, wszyscy członkowie komisji weryfikacyjnej głosowali za dopuszczeniem go do pracy w policji.
Co więcej, Czesław Ch. twierdzi, że przez cały okres pracy w SB, czyli w latach 1987-1990, nie podejmował się samodzielnego wykonywania zadań - zarówno pozyskiwania informatorów, jak i prac operacyjnych.
- Pracowałem zawsze w grupie, pod czyimś nadzorem, bo nie wiedziałem, co i jak trzeba robić - tłumaczył.
W marcu bieżącego roku, w czasie składania wyjaśnień w Oddziałowym Biurze Lustracyjnym w Krakowie, oskarżony o kłamstwo lustracyjne twierdził, że leczy się psychicznie i psychiatrycznie. Schorzenie upośledzające równowagę psychiczną miało powodować dolegliwości uniemożliwiające mu właściwe rozpoznanie sytuacji w czasie składania oświadczenia w 2007 roku.
Wczoraj sędzia Bogusław Bajan wyłączył jawność części sprawy, która dotyczy kwestii stanu zdrowia psychicznego Czesława Ch. Powołał jednak biegłych lekarzy. Ich zadaniem będzie stwierdzenie, czy lustrowany sądeczanin rzeczywiście cierpi na schorzenie psychiczne.
Następne posiedzenie sądu w sprawie Czesława Ch. przewidziano na 29 października.