Jedną z pasażerek autobusu firmy Voyager była pani Paulina (nazwisko znane redakcji). Wracała od Krakowa i zależało jej by punktualnie dotrzeć do miejsca zamieszkania.
- Wybrałam ostatni kurs o godz. 20.15 - mówi.
Podróż przebiegała bez zakłóceń do miejscowości Tworkowa (gm. Czchów). Niestety, w Tworkowej kierowca zatrzymał autobus na przystanku i oświadczył, że pojazd uległ awarii.
Gdzie zastępczy autobus?
Według słów pasażerki autokarem podróżowało ponad 40 osób. Kierowca usiłował naprawić pojazd, ale awaria okazała się zbyt poważna.
- Myśleliśmy, że firma Voyager podstawi jakiś zapasowy autobus tym bardziej, że pora była późna, a część osób wracało z urlopu na Sądecczyźnie i nie miało dokąd wrócić - opowiada.
Kierowca próbował skontaktować się z firmą, ale nikt nie odbierał od niego telefonu - ani centrala dla pracowników ani inni kierowcy. Także pasażerowie usiłowali uzyskać w firmie pomoc, ale dowiedzieli się, że jest niedziela wieczór i mogą liczyć tylko na siebie.
- Zostaliśmy pozostawieni sami sobie - mówi pani Paulina.
Naprawianie autobusu
Choć sytuacja wydawała się beznadziejna, pasażerowie i kierowca podjęli kolejną próbę naprawy autobusu. Jeden z podróżnych miał kolegę mechanika, który przyjechał do Tworkowej. Przywiózł części zamienne, ale niestety nie udało się ich zamontować bez wjazdu na kanał.
- Pozostało nam jedynie łapanie autostopu - opowiada pasażerka.
Ona sama, podobnie jak kierowca i cześć pasażerów wróciła do Nowego Sącza autobusem z Krakowa. Reszta podróżnych pozostali na przystanku w Tworkowej.
- Jestem oburzona tą sytuacją - mówi pani Paulina.
Podkreśla, że wielu pasażerów spieszyło się na inne połączenia, w tym samolotowe.
- Jak można zostawić ludzi kompletnie bez pomocy - pyta.
Firma odpowiada
Kamil Wojtarowicz, prezes zarządu firmy Voyager wyjaśnia, że sama awaria miała charakter zdarzenia losowego. Natomiast za późniejsze wydarzenia jest, jego zdaniem, odpowiedzialny kierowca. Nie skontaktował się on ze swoim przełożonym czyli kierownikiem bazy, i nie potrafił wytłumaczyć dlaczego nie wykonał telefonu z prośbą o pomoc.
- Gdyby zadzwonił do kierownika, ten wysłałby zastępczy pojazd oraz serwis do zepsutego autokaru - mówi.
Wojtarowicz zapewnia, że autokar posiada aktualny przegląd techniczny, zaś skan potwierdzający jego słowa został wysłany na adres naszej redakcji.
Ponadto wszyscy pasażerowie, którzy uczestniczyli w feralnym kursie powinni zwrócić się zgodnie z regulaminem firmy z reklamacją, aby uzyskać rekompensatę.
- Dodatkowo będziemy proponować klientom darmowe przejazdy na wybrane linie - mówi Kamil Wojtarowicz.
Prezes przeprasza również pasażerów za wszystkie utrudnienia.
Inną wersję historii przedstawia Robert Rostocki, który kierował tego dnia autobusem kursowym Voyagerana trasie Nowy Sącz - Kraków. Zapewnia, że wykonał telefony do wszystkich swoich przełożonych, w tym kierownika bazy.
- Nikt mi nie odpowiedział - mówi.
Rostocki próbował się również dodzwonić do znajomych mechaników, licząc, że któryś pomoże mu naprawić pojazd.
- Niestety bez rezultatu dodaje. Kierowca uważa, że niesłusznie próbuje się obarczyć go odpowiedzialnością za problemy pasażerów oraz brak autobusu zastępczego.
- Zrobiłem co mogłem - deklaruje w rozmowie z nami.
- Te firmy z Małopolski zna cały kraj. Ich właściciele często startowali od "zera"
- Zobacz dramatyczne nagrania wypadków z sądeckich dróg
- Nowy Sącz. Dwie manifestacje w centrum miasta [ZDJĘCIA]
- Gdzie na rower? Top 10 atrakcyjnych tras na Sądecczyźnie
- Top 10 barów w Nowym Sączu. Tu zjesz najtaniej obiad
- TOP 10 domów weselnych na Sądecczyźnie według internautów
FLESZ - Rewolucja dla kierowców. Te zmiany musisz znać
