O zwolnieniu Renaty Piżanowskiej zrobiło się głośno w marcu 2020 roku, gdy w Polsce rozkręcała się pandemia koronawirusa. Wtedy środki ochrony osobistej były na wagę złota. Polacy społecznie szyli maseczki i przekazywali do różnych instytucji walczących z pandemią. Na pierwszym froncie walki były oczywiście szpitala i pracujący tam personel.
Położna straciła pracę przez jej wpis na prywatnym profilu w mediach społecznościowych. - Wyleciałam, bo na moim prywatnym profilu na portalu Facebook wstawiłam post, gdzie pokazałam maseczkę ochronną i moje ręce po 12-godzinnej pracy, które były podniszczone po stosowaniu płynów ochronnych – opisywała wówczas kobieta. Jak dodała, w poście nie było mowy o tym, że dotyczy to Podhalańskiego Specjalistycznego Szpitala w Nowym Targu, gdzie była zatrudniona.
Post pojawił się 18 marca. 19 marca pani Renata dostała informację, że dyrektor chce jej wypowiedzieć umowę o pracę po "rażącym naruszeniu obowiązków pracy". Związki zawodowe działające w szpitalu w odpowiedzi zaznaczyły, że w dobie pandemii nie powinno się zwalniać pracowników służby zdrowia.
Położna nie przyjęła wypowiedzenia. - Nie mogłam go podpisać, bo się z nim nie zgadzam. Nie zrobiłam nic złego. W poście nie było żadnego wskazania, że chodzi o podhalański szpital. To był post informacyjny. O tym zaś, że maseczek brakuje, informował wcześniej media sam dyrektor. Apelował do ludzi, by szyli maseczki, bo ich nie ma – wspomina położna.
I dodaje ona, że walczy też o to, by każdy mógł wyrazić swoją prywatną opinią, o ile nie obraża ona innych.
Dyrekcja szpitala w Nowym Targu w oficjalnym komunikacie stwierdziła w marcu, że „od wykwalifikowanego personelu medycznego, pracowników szpitala mamy prawo wymagać więcej niż od zwykłych ludzi. Odpowiedzialności, rzetelności i prawdziwego przekazywania informacji. Tymczasem post tej Pani był sianiem paniki wśród ludzi, co w obecnej sytuacji może mieć opłakane skutki. Przekazywanie nieprawdziwych informacji w przestrzeni publicznej może mieć dramatyczne skutki. Potencjalny pacjent musi mieć zaufanie do placówek medycznych”. Dyrektor szpitala Marek Wierzba dodał także, że szpital w Nowym Targu posiadał środki ochrony osobistej dla pracowników.
Obecnie Marek Wierzba zaznacza, że próbował porozumieć się polubownie z położną i przywrócić ją do pracy. Zaproponował, że pani Renata będzie mogła wrócić do pracy, jeśli ona, ale i szpital powstrzymają się od jakichkolwiek dalszych komentarzy w tej sprawie. - Propozycja nie została przyjęta. Sprawa trafiła do sądu pracy. Czekamy na rozstrzygnięcie – kwituje dyrektor.
W środę 17 lutego 2021 roku – niemal rok po zwolnieniu dyscyplinarnym ruszył proces przed Sądem Pracy w Nowym Targu. Sąd przesłuchał kilku świadków. Sprawa jednak się nie zakończyła. Została odroczona do 8 kwietnia. Wówczas mają być przesłuchani kolejni świadkowie.
- 10 najpiękniejszych tatrzańskich szlaków jesienią. Tutaj warto iść
- Turyści oszaleli na punkcie tego miejsca w Tatrach. Instagram pełen zdjęć!
- Które tatrzańskie schroniska karmią najlepiej? Oceny wg Tripadvisor
- W Tatrach już czuć jesień. Zobacz pierwsze oznaki tej pory roku w górach
- Tak ćwiczą się kandydaci na ratowników TOPR. Jest ciężko!
- Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]
