Stopa próbował ustalić, czy to nie zwidy. Zawołał córkę i spytał, czy widzi to samo. Potem nagrał zwierzę na kamerze. - Gdyby nie filmik, nikt by nie wierzył - tłumaczy. Zadzwonił do sołtyski Danuty Janas. Ta przez lornetkę wypatrzyła intruza. - Na pewno nie jest to pies ani kot - ocenia. - Zamiata długim ogonem i podwija go pod siebie - opowiada.
Janas uznała, że nie ma na co czekać. Powiadomiła policję i Urząd Gminy w Liszkach. W całej wsi rozwiesiła informacje, że w okolicy jest zwierzę, które może być niebezpieczne.
Policjanci i łowczy z koła łowieckiego ruszyli w teren. Od wtorku przeszukują okoliczne zarośla.
Nie wiedzą dokładnie, co to za stwór ani skąd się wziął. Na pewno nie z krakowskiego zoo - stamtąd żadne zwierzę nie uciekło. Wszystkie siedzą w swoich klatkach.
Mieszkańcy Jeziorzan i Ściejowic zaczęli się bać. - Ludzie obawiają się zwłaszcza o dzieci - mówi Danuta Janas. Wczoraj rano nikt swoich pociech nie wypuścił samych do szkoły. Rodzice podwozili
je do przystanku autobusowego albo odprowadzali na miejsce.
Ludzie wychodzili na drogę z obawą. Dzwonili do gminy, sołtysa, na policję i dopytywali, czy to niebezpieczne zwierzę. Jak reagować, kiedy się je zobaczy i w razie potrzeby jak się bronić? Nikt
do końca nie potrafił odpowiedzieć. - Pytamy specjalistów z zoo, weterynarzy, ale nie wiemy,
co to za zwierzę: dzikie czy bezdomne - przyznaje Janusz Jakubaszek z Urzędu Gminy w Liszkach.
Policja zmobilizowała do poszukiwań wszelkie dostępne siły. Użyto nawet helikoptera z kamerą termowizyjną. Dzięki temu wczoraj po południu udało się namierzyć stworzenie w lesie w okolicy Rącznej. Kilkudziesięciu policjantów penetrowało później ten teren.
Próbowali osaczyć zwierzę. Weterynarz zaczaił się na nie ze strzelbą ze środkiem nasennym.
A snajperzy pilnowali bezpieczeństwa uczestników akcji. Poszukiwania przerwano wieczorem. Dziś rano miały zostać wznowione.
Skąd tajemnicze "kocisko" na wsi? Marian Paszcza z wydziału kryzysowego w starostwie krakowskim mówi, że ludzie kupują małe stworzonka dla atrakcji. - Kiedy zwierzę urośnie, nie wiedzą, co z nim zrobić i wypuszczają - zaznacza. Urzędnicy z Liszek zastanawiają się, gdzie ulokują intruza. - Do zoo nie wezmą - martwi się Jakubaszek.
Współpraca: (hała)