Świadek, 33-letnia sklepowa Wioletta S. powiedziała na rozprawie, że 23 listopada 2013 r. widziała jak jeden ochroniarz kopie w brzuch klienta sklepu Lewiatan, a drugi używa wobec niego gazu łzawiącego.
Do interwencji ochroniarzy doszło, gdy pracownica sklepu wezwała ich ochronę do nietrzeźwego klienta, który po odmowie sprzedaży alkoholu nie chciał wyjść ze sklepu i udaremniał jego zamknięcie. Ochoniarze Wiesław C. i Marek J. wyprowadzili klienta na zewnątrz. Mężczyzna, uderzony przez jednego z nich pięściami w korpus, zdjął okulary, kurtkę i zadeklarował chęć walki. Użyto wobec niego gazu pieprzowego.
Świadek Wioletta S. potwierdziła, że Woźniak zrobił w sklepie zakupy spożywcze, a na koniec chciał jeszcze dokupić piwo. Wtedy odmówiono sprzedaży mu alkoholu, bo był nietrzeźwy. Stał się wulgarny i nie chciał opuścić sklepu.
- Powiedział, że jemu się nie spieszy, może w sklepie zostać do rana - zeznała sklepowa. Dopiero ochroniarze go wyprowadzili. Sklepowa widziała, jak jeden z nich bardzo kopie w brzuch nietrzeźwego, że ten się cofa od silnego uderzenia. On i ochroniarz stanęli wtedy w postawie bokserów.
- Nie byłam w stanie patrzeć co się dalej dzieje - nie kryła świadek zszokowna brutalnością interwencji. Po chwili do akcji włączył się drugi ochroniarz, który z auta wziął pojemnik z gazem i użył go wobec klienta. Przy okazji ucierpiała i pracownica sklepu, która już zamykała kratę przed drzwiami. Z kolei kasjerka Katarzyna U. Dostrzegła, że jeden z ochroniarzy wykonuje zamach, jakby chciał kopnąć pokrzywdzonego. Samego uderzenia nie widziała. Potwierdziła, że dzień po śmierci mężczyzny przychodzili do sklepu inni klienci i pytali, czy "tu mordują".
Pobity wrócił do domu, uskarżał się na ból, ale nie poszedł do lekarza, choć miał złamanych kilka żeber. Następnego dnia zmarł. Bezpośrednią przyczyną zgonu był krwotok z pękniętej śledziony.
Marek J. nie przyznał się do winy. Wyjaśnił, że działał w ramach uprawnień, nie pobił agresywnego mężczyzny. Potwierdził, że co prawda uderzył go, ale "była to forma obrony i nie zrobił mu krzywdy". Wiesław C. także utrzymuje, że jest niewinny. Tłumaczył, że użył tylko gazu pieprzowego i nikogo nie bił, a jedynie "odpychał". Marek J. jest tymczasowo aresztowany, Wiesław C. odpowiada z wolnej stopy.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+