Dziwne bywają sprostowania, przyznacie, zwłaszcza gdy kończą się przyjacielską rozmową, podszytą smutkiem i nostalgią, za minionymi skupami. Surowców.
Myślę, że każdy dziennikarz ma swój ogródek sprostowań. W moim też jest kilka okazów. Jeden facet (ciekawe, że zawsze prostują mężczyźni) zbeształ mnie za to, że niezbyt dokładnie opisałem technologię puszczania tzw. smoków z zapałek. Tłumaczył zawzięcie, że tu trzeba poślinić a tam zapalić, itp.
Inny miał za złe, że napisałem o bilardzie "sort, który jest passe", czy coś w tym guście. Był też taki jeden, co nie mógł znieść, że nazwałem go "Katarzyną Cichopek małopolskiej policji", choć akurat wtedy aktorka była na topie.
Istnieje w każdym razie - ku mojej radości - cała armia czytelników przywiązujących śmiertelną wagę do rzeczy, zdawałoby się, zupełnie nieistotnych: "Czy naprawdę przy ul. Powstania Warszawskiego rosną morwy", albo "czy ja w ogóle wiem, jaki miękki powinien być drożdżowy kapuśniaczek?".
Cieszę się w każdym razie, że w ogródku moich małych rzeczy nie jestem sam.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+