- On ma w sobie taką naturalność, która sprawia, że człowiek czuje się przy nim bezpiecznie - mówi Magdalena Gaca z Krynicy. Wtórują jej sąsiedzi Bożena i Waldemar Schabowie, Natalia i Wojciech Czaplińscy i Marek Prorok z Nowej Wsi, dzięki któremu kilka miesięcy temu poznali jezuitę o. Mirosława Jajko, duszpasterza w parafii kolejowej w Nowym Sączu.
- On 14 lipca wyjeżdża do Jastrzębiej Góry, na trzecią probację. Wiemy, że musi, bo jest w zakonie, ale tak chcielibyśmy go tu zatrzymać - mówią.
Zabrał mi lęk z serca
Marek Prorok, przedsiębiorca z Nowej Wsi, nie wyobraża sobie niedzieli bez mszy. Od dwóch lat natomiast nie wyobraża sobie mszy bez ojca Mirosława z parafii kolejowej.
- Dwa lata temu, którejś niedzieli, przejeżdżałem rano przez Nowy Sącz i postanowiłem wstąpić na mszę do kościoła kolejowego o godzinie 9.30 - opowiada Marek Prorok. - Jeszcze nigdy nie miałem tak, że w ogóle nie myślałem o wyjściu z kościoła. Gdy usłyszałem kazanie ojca Jajko, choć wtedy nawet go nie znałem, zapragnąłem, by ta eucharystia się nigdy się nie skończyła - wspomina.
Mówi, że od tego czasu jego życie bardzo się zmieniło.
- Zmieniłem się przede wszystkim ja sam - mówi.
- Jak ja ci zazdroszczę - wtrąca na to Magdalena Gaca. - Dwa lata! A ja ledwie tylko miesiąc mogłam cieszyć się obecnością ojca Mirka - mówi, jeszcze raz podkreślając, jakiego spokoju doznała za jego pośrednictwem.
- On zabrał mi lęk z serca. Nie wiem, jak to zrobił - mówi.
W niedzielę przed Bożym Ciałem Natalia namówiła ją, żeby razem pojechali na mszę do kościoła kolejowego.
- Mówiła, że jest taki ksiądz, którego warto poznać, że przy nim wydarza się „coś”. Tego „czegoś” nie potrafię nazwać, ale dziękuję, że mogłam tego doświadczyć - mówi pani Magdalena.
Wspomina, że podczas adoracji na mszy, w której uczestniczyła, płakało pół kościoła.
- Ja też. Choć zupełnie nie wiem czemu. Płakałam sama z siebie, czując jednocześnie, że cały strach, który miałam w sobie odchodzi - wspomina Magdalena Gaca.
W ogóle nie myślała wówczas o przykrych zdarzeniach, jakie spotkały ją i jej rodzinę w ostatnim czasie.
- Nagle przypomniałam sobie o wujku, który wyrządził mi wiele krzywdy, ale nie było już we mnie złości na niego. Po prostu wujek. Zero emocji. Zero lęku - opisuje.
Należy do sceptyków. W cuda wierzy, ale uważa, że mogą zdarzyć się tylko osobom głębokiej wiary. Nie jej.
- Żebym źle nie została zrozumiana. Nie doznałam cudu. Ale doznałam uczucia, które chciałabym, aby towarzyszyło mi przez całe życie - opowiada pani Magdalena. - Jeszcze nigdy w kościele nie było mi tak dobrze - stwierdza kryniczanka, wyliczając, że należała do różnych religijnych wspólnot młodzieżowych i do scholi.
Przez środek kościoła
W adoracji przed Bożym Ciałem w kościele kolejowym uczestniczyła również Bożena Schab.
- I też płakałam - uśmiecha się, a zaraz ukradkiem ociera łzę. - To silniejsze ode mnie - mówi.
Ojca Mirosława Jajko poznała w Ośrodku Rehabilitacyjnym Tukan w Łabowej, gdzie co niedzielę o godz. 14 odprawiał mszę. Marek Prorok zamówił mszę za jej męża Waldemara z okazji jego imienin.
- Zbliża się moment pierwszego czytania. I nikt z uczestników mszy nie jest chętny, aby je przeczytać. Wówczas ojciec Mirek patrzy na mnie wzrokiem, który podrywa mnie na równe nogi. Idę i czytam - wspomina Waldemar Schab.
Zostali z żoną po mszy, żeby porozmawiać z jezuitą.
- Chciałem wiedzieć, co się stało, że tak nagle, śmiało zareagowałem, jakby to było naturalne, a przecież zupełnie nie w moim stylu - mówi pan Waldemar.
Jego żona dodaje, że podobnie „nie w jej stylu” jest paradowanie przez środek kościoła, by przyjąć komunię świętą.
- Mam silną nerwicę. Objawia się tak, że boję się nawet wejść do autobusu. Choć miałam potrzebę przyjmowania komunii świętej, do tej pory mogłam to robić tylko, gdy ksiądz z nią do mnie przyszedł - wyjaśnia pani Bożena.
Dodaje, że dzięki słowom, które głosił ojciec Jajko w swoich kazaniach, coraz mniej w niej lęku.
- Jezuici są przygotowani do rozmów z ludźmi, mają wiedzę psychologiczną. Ale ojciec Mirek ma też w sobie naturalny dar, który sprawia, że człowiek czuje się przy nim bezpiecznie. Mam wrażenie, że mówi tylko do mnie, rozmawiamy w cztery oczy, choć w kościele są tłumy wiernych - mówi Natalia Czaplińska.
- Będzie nam tego brakowało - kontynuuje Marek Prorok. - Dlatego chcieliśmy o tym opowiedzieć, podzielić z innymi sądeczanami i podziękować ojcu Mirkowi za to, co dla nas zrobił - dodaje.
- On nas przeobraził - podsumowuje Wojciech Czapliński.
W ubiegłym tygodniu o godz. 9.30 ojciec Mirosław Jajko odprawił swą ostatnią niedzielną mszę w kościółku kolejowym. Tłumy wiernych żegnały go gromkimi brawami. Na drugi dzień pożegnalny koncert zgotowała mu grupa Magis Plus.
Follow https://twitter.com/gaz_krakowskaZOBACZ RÓWNIEŻ: INFO Z POLSKI 29.06 2017 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju
Źródło: vivi24, x-news