Spółka „Okazja”, dzierżawca karczmy i miasteczka rowerowego przy ul. Nadbrzeżnej w Nowym Sączu, po dwóch miesiącach przestała płacić czynsz miastu. Chodzi o kwotę 8,6 tys. zł brutto miesięcznie.
Na tej podstawie w sierpniu br. urząd rozwiązał z firmą umowę. Zadłużenie spółki wynosiło wtedy już 27,6 tys. zł. Kwota rośnie z każdym dniem, a miasto traci. Jak poinformował podczas wtorkowej sesji Rady Miasta Krzysztof Kurzeja, dyrektor Wydziału Geodezji i Mienia UM, miasto do dziś nie odzyskało kluczy do karczmy i bramy miasteczka. Sprawa trafi do sądu.
Poszło na zmarnowanie
Jerzy Leszczyński przez 15 lat prowadził karczmę i miasteczko rowerowe. Teren dzierżawił od miasta do 2015 r., aż do wygaśnięcia dzierżawy. Stworzył lubiane przez całe rodziny miejsce wypoczynku i biesiadowania.
- Budowałem to miejsce niemal od zera. Przykro mi patrzeć na to, co się teraz tam dzieje - komentuje.
Po wygaśnięciu dzierżawy miasto ogłosiło przetarg z wywindowanym czynszem. Za wynajem karczmy wraz z przyległym do niej terenem obejmującym: tor do nauki jazdy na rowerze, skatepark, plac zabaw i scenę, zażądało minimum 7,8 tys. zł netto miesięcznie. To była cena wywoławcza, która do przetargu nie zachęciła nikogo.
Drugi przetarg z obniżoną ceną wywoławczą czynszu do 6 tys. zł też był bezskuteczny - choć zgłosiło się dwóch oferentów - bo zwycięzca nie podpisał umowy.
Do trzeciego przetargu przystąpiła tylko jedna firma - „Okazja” Ltd. Export Import Laury Matusik. Miasto podpisało z nią umowę na 10 lat.
Namiot przeszkodą?
Właścicielka spółki Laura Matusik płaciła czynsz tylko dwa miesiące. Choć miasto wypowiedziało jej umowę w sierpniu, ciągle nie oddaje kluczy do miasteczka i do karczmy. Zajmuje ją teraz bezumownie. Zapewnia jednak, że chciała przekazać dzierżawiony teren.
- Opróżniłam karczmę, ale na terenie miasteczka został postawiony przeze mnie namiot gastronomiczny- mówi Matusik. Twierdzi, że dopóki on tam jest, miasto nie chce odebrać kluczy.
- Tymczasem biznes mi nie wypalił i nie stać mnie na demontaż namiotu za 10 tys. zł - przekonuje szefowa „Okazji”. Dopóki nie przekaże terenu, co miesiąc jest jej naliczany czynsz. Matusik nie umie odpowiedzieć, czy ma do zapłacenia kwotę ustaloną w przetargu czy też z uwzględnieniem kary za bezumowne zajmowanie terenu, która może być wielokrotnością czynszu.
- Prawa rynku są brutalne. Nie znam dokładnie warunków tej umowy, ale zapisów o sposobie przekazania terenu miasto musi się trzymać - mówi Piotr Lachowicz.
Dodaje, że właśnie w interesie publicznym miasto powinno następnym razem dokładniej sprawdzać firmy, z którymi podpisuje umowy. „Okazji” nikt w mieście nie zna. W Krajowym Rejestrze Sądowym podaje niepełne dane adresowe, więc nawet trudno ją zlokalizować.
Co dalej z miasteczkiem?
Po odzyskaniu atrakcyjnego terenu z karczmą i miasteczkiem rowerowym nad Kamienicą miasto zamierza ponownie wystawić karczmę na wynajem.
Skatepark i trasy rowerowe przejmie w zarządzanie Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Prezydent obiecuje zmodernizować ten plac, jeśli zdobędzie dotację na ten cel.
- To dobra wiadomość, że miasteczko rowerowe przejdzie pod zarząd MOSiR-u, który po sąsiedzku prowadzi basen i halę sportową - uważa Antoni Rączkowski, przewodniczący zarządu os. Gołąbkowice.
Podkreśla, że co roku organizował imprezy dla mieszkańców dzielnicy na terenie miasteczka. W tym roku tylko raz udało mu się porozumieć z dzierżawcą.
- To chyba o czymś świadczy - komentuje krótko.
Żeby starać się o fundusze na modernizację terenu miasteczka, miasto musi w pełni nim władać. Dlatego zamierza o zwrot dzierżawionego terenu walczyć przed sądem.
- To akurat nie jest do końca jasne, dlaczego sprawę zwrotu kluczy trzeba rozstrzygać w sądzie - dziwi się radny Piotr Lachowicz.
