https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Olkusz. Dramat psów w azylu, bo nikt go nie kontroluje

Katarzyna Janiszewska
Tablica na ogrodzeniu od wielu lat jest ciągle ta sama. Po zarzutach, że mimo zakazu właściciel ciągle prowadzi schronisko, zamalowano napis "schronisko". Poza tym nic więcej się nie zmieniło
Tablica na ogrodzeniu od wielu lat jest ciągle ta sama. Po zarzutach, że mimo zakazu właściciel ciągle prowadzi schronisko, zamalowano napis "schronisko". Poza tym nic więcej się nie zmieniło Małgorzata Gleń
Mieszkanka Olkusza (nazwisko do wiadomości redakcji) starała się o pracę w firmie Rafała P. "Opieka nad zwierzętami" przy ulicy Sikorka w jej mieście. Ogłoszenie o pracy w "schronisku" znalazła w internecie, choć właściciel formalnie nie ma zgody na taką działalność.

Rafał P. poszukiwał osoby odpowiedzialnej, znającej się na zwierzętach i ich zachowaniach. Nasza Czytelniczka studiuje technikę weterynarii, chce pracować w zawodzie, pojechała więc na rozmowę. To jednak, co zobaczyła na miejscu, na długo zostanie w jej pamięci.

- W boksie leżał martwy duży, czarny pies - relacjonuje zszokowana dziewczyna. - Był nadgryziony przez inne psy. Wyglądało tak, jakby leżał tam już dwa, trzy dni. Kiedy pan, który mnie oprowadzała, to zobaczył, zawołał: "Takieście głodne przez ten weekend były!".

Dziewczyna miała ze sobą kilka puszek jedzenia. Dała zwierzakom. - Rzuciły się do misek. Były wygłodzone - opowiada olkuszanka. - Przerażające jest również to, że w tym niby schronisku nie ma żadnej opieki weterynaryjnej, ani kwarantanny dla nowych zwierząt. Nawet jak trafi tam zdrowy pies, to wyjdzie chory.

Postanowiła powiadomić o sprawie urząd miasta. - Obdzwoniłam z sześć wydziałów. Odsyłano mnie od jednego do drugiego. Nikt nie potrafił pomóc - dodaje.

Według jej relacji, na posesji przy ul. Sikorka miało się znajdować około 50 psów, mimo że Rafał P. w 2009 roku dostał zakaz prowadzenia schroniska. Teraz formalnie zajmuje się wyłapywaniem bezdomnych czworonogów. Zwierzęta nadal mieszkają w klatkach. Właściciel tłumaczy to zwykle tym, że tylko przetrzymuje psy przed wywiezieniem do azylu. Nikt nie sprawdza, ile czasu rzeczywiście są tam przetrzymywane.

Postanowiliśmy odwiedzić to pseudo-schronisko. Otwarte jest w godz. 10-16. Podjeżdżamy. Na podwórzu piękny, nowy dom. Jeszcze nie urządzony. Za zabudowaniami i krzewami stoją klatki ze zwierzętami. Niektóre są tak ciasne, że duży pies praktycznie nie ma ruchu. W większych boksach jest lepiej. Bud jest bardzo dużo, psów mniej, około 20. Mogą pobiegać. Mają również wodę.
- Nie wolno robić zdjęć! - krzyczy pracownik, kiedy widzi, że wyciągamy aparat fotograficzny.

- Jak można wziąć psa, chcielibyśmy się dowiedzieć czegoś więcej. Jak długo tu jest, skąd się wziął? - pytamy.
- Ja tam nie wiem, nie mam dokumentów - odpiera przewodnik.
- To kto wie? - nie dajemy za wygraną.
- Właściciel.
- A możemy z nim porozmawiać?
- Nie, bo go nie ma.

Powiatowy inspektor weterynarii w Olkuszu Krzysztof Janik i Fundacja Pro Animals pisały do burmistrza, aby wykreślił Rafała P. z ewidencji przedsiębiorców. W miniony czwartek wpłynęło kolejne pismo. - Gmina nie może tego zrobić. Takie kompetencje ma minister gospodarki - wyjaśnia burmistrz Dariusz Rzepka. - Jest dziura w przepisach, którą ten pan wykorzystuje.

Po naszych kolejnych pytaniach obiecał, że złoży zawiadomienie do prokuratury na działalność Rafała P. - Mam nadzieję, że we wtorek pismo będzie gotowe - zapowiedział burmistrz Rzepka.

Historia z azylem w tle

Zgubili 146 psów?

We wrześniu pisaliśmy w "Krakowskiej" o tym, że Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła działalność Rafała P. Inspektorzy stwierdzili, że psy i koty, które wyłapuje olkuszanin, znikają bez śladu - nie wiadomo, co się stało z 146 czworonogami. Część gmin, które miały z nim podpisane umowy, wycofała się ze współpracy.

Osoby działające na rzecz zwierząt mówią, że problem jest szerszy. Gminy nie interesują się losem bezdomnych zwierząt. Płacą pieniądze za ich złapanie, ale nie prowadzą kontroli, co dzieje się z czworonogami dalej.- Hycle łapią psa, biorą pieniądze, a potem je wypuszczają i łapią od nowa. A gminy za jednego płacą od 1,8 tys. do nawet 5 tys. zł (za sukę ze szczeniakami). To świetny biznes - zwraca uwagę Jolanta Racka z Fundacji Pro Animals z Chrzanowa. - Ostatnio ten sam pies widziany był w Olkuszu, Zawierciu i Cieszynie.

Schronisko, którego nie ma

Działalność Rafała P. nie jest nadzorowana przez żaden urząd. Ani gmina, ani powiatowy inspektorat weterynarii nie mają wpływu na to, co dzieje się na posesji przy ulicy Sikorka.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 35

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

B
Baltazar
a spalic dziada ! jak wznowi dzialalnosc zrobic to samo
A
Ata
Tak to prawda,najwyższy czas aby mafia urzędnicza została rozpracowana.Skandal pod płaszczykiem paragrafu
r
ryba
Obowiązkowe chipy dla psa i po problemie. Nie będzie hycel wyłapywał po kilka razy tego samego psa. I gmina zaoszczędzi bo przecież mogłaby zapłacić tylko raz za wyłapanie psa a czip chyba tańszy niż kolejne wyłapanie tego samego zwierza. Poza tym w ewidencji zwierząt nagle będzie jasność i porządek a w razie uśmiercenia psiaka czy kocura przez hycla będziemy wiedzieli który to zwierzak i przez kogo wyłapany został uśmiercony.
a
al
Wziąć się w końcu za mafię z Olkusza!!! Pałka już dawno powinien w pierdlu siedzieć razem z powiatowym i kilkoma urzędasami! Prokuratura (tylko nie Katowicka czy Krakowska) powinna już dawno faceta uziemnić na zawsze.
K
Kira
a red. Magda Hejda raczyła napisać tragedii psów w Olkuszu , które pożerają się na zwajem...
K
KIra
bez komentarza, gdy wiedziały o Pałce, Racławicach itd..
K
Kira
dochód sędziego sądu okręgowego decyduje o wszystkim.. nawet , gdy głodują psyw tzw schronisku w Krakowie ...IIII
B
Barbara Cerazy
Burmistrz nic nie może-bzdura-ręka -rękę myje,a prokurator powie że nic nie może zrobić,bo co tam takie zwierzaki,DRAŃSTWO NA CAŁEJ LINII
Z
Zniesmaczony
Inspektorzy KTOZ są świadkami obrony w procesie pana P. Więcej na stronie Pro Animals
tak więc obawiam się, że w przypadku pana P nic nie zrobią poza przerzucaniem papierków.
Z
Zdumiony
Pani prezes KTOZ w TVN powiedziała, że ZAWSZE jak zagrożone są zwierzęta KTOZ nie pyta tylko wchodzi na posesję i interweniuje. Co za problem żeby inspektorzy KTOZ weszli do pana P z asystą policji i psy zabrali ?
Niech potem prawnicy KTOZ złożą doniesienie do prokuratury i wniosek do prokuratora o zakaz dla pana P opieki nad zwierzętami - i załatwione .
Choćby sprawa ciągnęła się latami - facet nie będzie mógł przyjmować nowych psów a te psy kktóre teraz ma KTOZ niech przejmie ( decyzję o czasowym odebraniu może przecież załatwić nawet wstecz co często KTOZ robi ) a potem psy KTOZ wyadoptuje pod pomnikiem Dżoka co nagłośni gazeta Krakowska i sprawa rozwiązana.
Na co czeka KTOZ
M
Mike
Niech KTOZ wystąpi do prokuratury o zakaz dla pana P posiadania psów - i temat z głowy. Sprawa prosta a KTOZ zabiera się za pana P jak jeż do pieszczot.
J
Jemioł
Ale do O często jeżdżą inspektorzy Krakowskiego Toarzystwa Opieki nad Zwierzętami. A dlaczego KTOZ nie wystąpiło przez tyle lat do Burmistrza Olkusza o czasowe odebranie panu P psów ? Przecież byłoby najprostsze i często przez KTOZ stosowane. . Dlaczego inspektorzy KTOZ nie wejdą do pana P z policją i nie zabiorą psów. Czemu nawet zdjęć nie zrobią -bo pracownik pana P się nie zgadza ?Przecież ich inspektorzy wiedzą co tam się dzieje to zamiast złożyć wniosek o odebranie psów to po kilka adoptują jak pan P łaskawie się zgodzi. To jakieś co najmniej dziwne.
k
kolo
Ludzie , bo za chwilę wejdziecie na przepisy świąteczne . Artykuł dotyczy mordowni w Olkuszu.
a
alma
nie zapobiegnę wojnie, nie nakarmię dziecka w Afryce, nie mam na to wpływu. Mogę natomiast zmniejszyć emisję CO2, przestać jeść mięso. O to tu chodzi.
Nie obraź się, ale do pewnych decyzji trzeba po prostu dojrzeć.
k
karol
Sprawa "schroniska" w Olkuszu ciągnie się od wielu lat. Kiedyś latami nic nie można było zrobić, bo wspierała się "święta trójca": właściciel schroniska, lekarz powiatowy i ówczesny burmistrz. Sprawa trochę ruszyła kiedy info o tej mordowni wyszła poza granice Polski (np do miast bliźniaczych w Europie). Widać jednak, że Rafał P. wciąż ma wpływowych protektorów jeśli mimo spraw sądowych dalej prowadzi tę bardzo intratną dla siebie działalność i kpi sobie ze wszystkiego.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska