Emocje przed turniejem sięgały zenitu. - W łucznictwie liczy się precyzja i powtarzalność ruchów. Trudno było to wyćwiczyć w półtora tygodnia. Tym bardziej że do napinania łuku potrzeba sporo siły, więc nie byłam w stanie trenować dłużej niż 1,5 godziny dziennie - nie ukrywa Jolanta Pulchna. - Ale wyzwanie zostało rzucone, więc trzeba było je przyjąć. Choć wiem, że nie mam szans z doświadczonym łucznikiem - mówiła przed turniejem rzeczniczka.
Kwiatkowski zna co prawda swoje możliwości, bo strzela z łuku od 10 lat, ale - jak podkreśla - w sporcie nigdy nic nie wiadomo.
Na rozgrywkach i jedna, i druga strona miały niezły doping. Najpierw padły strzały próbne. Następnie odbyło się sześć rund właściwych, w których zawodnicy oddawali po trzy strzały. Mimo że świeżo upieczona łuczniczka dzielnie walczyła o zwycięstwo, ostatecznie została pokonana przez szefa "Złotej Strzały" 138 punktów do 63.
Niepełnosprawni łucznicy postanowili poprzez turniej zawalczyć o pielęgniarki w Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym "Zacisze" w Zimnodole. O sprawie pisaliśmy w "Gazecie Krakowskiej". Od 1 marca obłożnie chorych mieszkańców odwiedzają pielęgniarki zatrudnione przez firmę z Opola, ponieważ te z "Zacisza" nie dostały kontraktu na świadczenie opieki całodobowej w domach pacjentów.
Ośrodek z Zimnodołu świadczył taką opiekę od siedmiu lat. Jak podkreśla Bożena Mitka, zastępca kierownika, pielęgniarki zawsze robiły to z sercem. Przy podpisywaniu nowego kontraktu trzeba było wykazać, że pracownice mają minimum dwuletnie doświadczenie w pracy w środowisku domowym. "Zacisze" przegrało w konkursie ofert, bo miało zbyt mało doświadczonych kobiet. - Ale najbardziej boli nas to, że była to gra nieuczciwa ze strony konkurencji - podkreśla Mitka. Jej zdaniem - firma z Opola, która dostała kontrakt, napisała we wniosku nieprawdę, jeśli chodzi o liczbę personelu. - Nasze pielęgniarki cały czas otrzymują od nich telefony z ofertami pracy. Widocznie mają zbyt mało swoich pielęgniarek - mówi Mitka.
Barbara Bulanowska, dyrektorka małopolskiego oddziału NFZ, po turnieju łuczniczym zapewniła, że NFZ dokładnie zweryfikował dane zawarte we wniosku i firma dysponowała odpowiednim personelem.
- Te panie też mają kwalifikacje i są doświadczone. Wiem, że z nowymi osobami w domu czasem trudno się pogodzić, ale dajmy im szansę - zaapelowała Bulanowska.
Na razie problemu z pielęgniarkami nie ma i regularnie pojawiają się na wizytach domowych. - Czy nowe pielęgniarki wzbudzą zaufanie pacjentów, na razie trudno powiedzieć. Dwa tygodnie to za krótko, żeby ocenić jak pracują. Ale będziemy się przyglądać tej sprawie - zapowiada Kwiatkowski.
Kontrole zapowiada również Fundusz.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+