Martwe ptaki są odnajdywane na cmentarzu każdego dnia. Niestety, dotąd sanepid nie przebadał ich, więc nie wiadomo do końca co jest przyczyną zgonów.
O sprawie jako pierwszy dowiedział się Ryszard Kowal (na zdjęciu), harcmistrz, opiekujący się starym olkuskim cmentarzem.
- Przyszedłem tu rano i aż mi ciarki po plecach przeszły. Było po prostu czarno od martwych wron - opowiada mężczyzna.
Powiadomił policję, a ta odpowiednie służby. Na miejsce przyjechał lekarz weterynarii i Jan Michalski z firmy zajmującej się utylizacją martwych zwierząt.
- Nie było potrzeby badania ptaków, bo weterynarz, który był na miejscu, stwierdził, że wszystko to młode ptaki, które zdechły z powodu upałów. Wtedy było bardzo gorąco - wyjaśnia Michalski.
Ptaki zebrano i od razu zutylizowano. Niektórzy mieszkańcy Olkusza nie zgadzają się z tą opinią lekarza.
- Te ptaki musiały zostać otrute. To nie tylko młode osobniki, ale także starsze - mówi Ryszard Kowal. - Spadały z drzew jeszcze żywe i dopiero zdychały na dole - dodaje harcmistrz.
Ptaki najpierw traciły pióra, a dopiero potem zaczęły spadać z drzew i nie dały rady już odlecieć. Następnie zdychały.
- Cały cmentarz jest w piórach. Martwe ptaki nadal tu leżą i zdychają, choć już upałów nie ma - mówi Zofia Grzanka z Olkusza, która mieszka na os. Skalska i często przychodzi na cmentarz pomodlić się za zmarłych.
Przypuszcza, że ptakom ktoś specjalnie rozsypał zatrute jedzenie. - Pełno jest okruszyn i ziarna przy płocie od strony ul. Francesco Nullo - tłumaczy kobieta.
Jedno jest pewne. Ptaki nie zdechły z powodu choroby zakaźnej i nie ma obawy epidemii. - To nie są ptaki z grupy ryzyka, np. ptasiej grypy, a pomór był jednorazowy i na ograniczonym terenie - uspokaja Kazimierz Janik, powiatowy lekarz weterynarii z Olkusza. - To raczej przypadki idące w kierunku zatrucia - dodaje Janik. Szkoda tylko, że to przypuszczenia.
- Te ptaki powinny zostać przebadane. Są nowe ofiary i jest możliwość stwierdzenia przyczyny ich śmierci. Przecież jeżeli zostały otrute, to policja powinna odnaleźć sprawcę i ukarać go - apeluje Zofia Grzanka.
Grozi za to kara grzywny lub nawet do 2 lat więzienia.