- Najpierw moje gołębie wyraźnie osłabły po podaniu im tej szczepionki. Ptaki przestały też pić wodę i straciły apetyt - mówi Stanisław Krawczyk, utytułowany hodowca gołębi z Oświęcimia. - Dopiero jednak kiedy jeden z moich gołębi padł, zorientowałem się, że to poważna sprawa.
Natychmiast odseparował chore osobniki od pozostałych. Podał również odpowiedni antybiotyk. Niestety, dla kolejnych dwóch było już za późno.
Zobacz także: Kradzież w Auschwitz: w piątek Hoegstroem zostanie wydany Szwecji
Krawczyk dowiedział się od weterynarza, że pomór to nie efekt tajemniczej zarazy, lecz feralnego leku. - Bogu dziękuję, że ta szczepionka nie zabiła moich najlepszych okazów. Niektóre są warte po 20 tys. złotych - wzdycha pan Stanisław.
Takich przypadków było jednak znacznie więcej. - Otrzymałem sygnały od hodowców z Brzeszcz, że po podaniu salmoviru ich ptaki zdechły - przyznaje Andrzej Kalika, prezes koła hodowców gołębi w Przecieszynie. - Sam w porę dowiedziałem się, co wyczynia z ptakami ta szczepionka, więc jej nie podałem.
Bogdan Hałat z Malca miał mnóstwo szczęścia. Sięgnął po inną szczepionkę dla gołębi, którą kupił na Słowacji.
- Ten cały salmovir był po prostu za drogi - przyznaje Hałat.
Producent salmoviru, firma Biowet z Puław, potwierdza, iż otrzymała już oficjalne zgłoszenia od hodowców, że ze szczepionką jest coś nie w porządku. - Wstrzymaliśmy sprzedaż do czasu wyjaśnienia tej sprawy - mówi Agata Szydłowska-Gejko z Biowetu. - Szczepionka jest teraz badana. Czekamy na wyniki.
Zobacz także: Kradzież w Auschwitz: w piątek Hoegstroem zostanie wydany Szwecji
Hodowcy, którzy zakupili salmovir, mogą teraz go oddać i otrzymają zwrot kosztów. Trzeba zwrócić się z tym do lekarza weterynarii, który szczepił zwierzęta. Ma on obowiązek oddać szczepionkę do hurtowni, w której została zakupiona. Hodowcy mogą domagać się też odszkodowań.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Grali w karty. W ruch poszedł scyzoryk**