Zakaz handlu w niedzielę. Solidarność chce zaostrzenia przepisów

Jest rok 1940. Gdy na plażach Dunkierki trwa gorączkowa ewakuacja alianckich żołnierzy, polski okręt podwodny ORP „Orzeł” wyrusza w niebezpieczną misją na Morzu Północnym. W jej trakcie napotka zagrożenia w postaci podwodnych min, ataków bombowych z powietrza i wrogich okrętów. Załoga musi się też zmierzyć z coraz większym fizycznym oraz psychicznym wycieńczeniem. Jednak prawdziwy wróg jest niewidoczny, ukryty w klaustrofobicznym wnętrzu okrętu.
Autorem scenariusza i reżyserem filmu jest Jacek Bławut, wielokrotnie nagradzany dokumentalista, w tym zdobywca Orła za „Wirtualną wojnę” oraz Srebrnych Lwów na festiwalu w Gdyni za „Jeszcze nie wieczór”, który zadbał o jak największy realizm opowiadanej historii.
— Nie miałem wątpliwości, że chciałbym pracować w warunkach tak realistycznych, jak to możliwie. Na planie moich dokumentów, gdy wchodzę do domu bohaterów, wszystko oddycha prawdą. I takie samo uczucie chciałem mieć na planie „Orła”. Chciałem zobaczyć wszystko to, co widziała załoga, widzieć to, co oni mieli przed sobą na wyciągnięcie ręki — tłumaczy.
Zdjęcia do filmu zostały zrealizowane w niespotykanej do tej pory w polskim kinie scenografii, wiernie odwzorowującej oryginalny okręt. Wnętrze filmowego „Orła” miało być niewygodne i ciasne. Miała w nim cieknąć lub lecieć woda – czyli tak, jak w rzeczywistości było na łodziach podwodnych.
— Jacek Bławut jest dokumentalistą, dobrze się czuje w wiernie odtworzonych wnętrzach. Dekoracja musiała zatem zachować wymiary oryginalnego okrętu. Zrobiliśmy kilka skrótów filmowych, połączyliśmy m.in. mesę oficerską z podoficerską, ale reszta pozostała bez zmian. Zastanawialiśmy się czy nie powiększyć niektórych przestrzeni lub nie usunąć jakiegoś elementu – dając tym samym więcej miejsca kamerze. Reżyser i operatorka zdjęć zdecydowali, by wymiary były takie, jak w prawdziwym „Orle” - wyjaśnia autorka scenografii, Marcelina Początek-Kunikowska.
Filmowy „Orzeł” miał nie tylko wyglądać jak ten oryginalny, ale także poruszać się jak on. W ramach przygotowań twórcy zamknęli się w kontenerze portowym, by poczuć, jak to jest być w metalowej konstrukcji, która unosi się w górę i dół, trzęsie się i nie ma kontaktu z ziemią. Filmowa scenografia została umieszczona na platformie, która przechylała się nawet do 30 stopni, co pomagało aktorom poczuć się, jak prawdziwi członkowie załogi w trakcie sztormu, manewrów okrętu czy wybuchu bomb.
Reżyser do współpracy zaprosił Jolantę Dylewską, jedną z najbardziej cenionych i doświadczonych polskich operatorek, która ma na swoim koncie pracę przy takich filmach jak „Pokot” i „W ciemności” Agnieszki Holland, za które zdobyła szereg nagród.
— Szybko zorientowałam się, że jedna para oczu, czyli jedna kamera, „Orłowi” nie wystarczy, bo struktura okrętu podwodnego to wiele pomieszczeń – dwie centrale, mesa, torpedownia itd., w których nieustannie toczy się akcja równoległa, bo tak właśnie funkcjonuje ten organizm. Więc „oczy Orła” to musi być system kamer połączonych jedną zasadą wynikającą z relacji okrętu z bohaterami. A główna kamera będzie niewidzialnym dodatkowym załogantem – tłumaczy Jolanta Dylewska.
W członków załogi wcielili się m.in. Tomasz Ziętek, Tomasz Schuchardt, Antoni Pawlicki, Mateusz Kościukiewicz, Rafał Zawierucha, Filip Pławiak i Adam Woronowicz. Ekipa mogła liczyć na współpracę i wsparcie polskiej marynarki wojennej. Aktorzy pojechali do Gdyni, spędzili cały dzień z wojskowymi, którzy znają marynarskie życie i chętnie o nim opowiadali. Mieli też dostęp do infrastruktury marynarki, w tym do Ośrodka Szkoleniowego Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego. Mogli nawet wejść na prawdziwy okręt podwodny i poczuć panujące na nim warunki. Aktorzy spotkali się też z psychologami specjalizującymi się w tematyce stresu bojowego, by zgłębić zachowania ludzi, którzy znaleźli się w ekstremalnych sytuacjach.
Aby poczuć się częścią okrętu, ekipa aktorska jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć zamknęła się w scenografii „Orła”, która była wiernym odtworzeniem wnętrza prawdziwej jednostki.
— Scenografia była bardzo naturalistyczna, trudno było w niej przebywać ze względu na ciasnotę i gorąc. Dzięki temu mogliśmy się bardziej skupić na relacjach między naszymi postaciami, a nie na czynnościach, które one wykonują. Samo spojrzenie na siebie nawzajem dawało kamerze tyle, że nie trzeba było nic więcej dodawać. Z czasem filmowy „Orzeł” stał się nie tylko miejscem pracy, ale też odpoczynku — mówi Mateusz Kościukiewicz.
Prace nad cyfrowymi efektami specjalnymi trwały około roku, wymagały wielkiej dbałości o wiarygodny wygląd okrętu i precyzji odtworzenia detali jego budowy. Na bazie oryginalnej dokumentacji, powstał dokładny model 3D „Orła”. Za efekt końcowy tych prac odpowiadają studia Chimney Poland i Platige Image, które ściśle współpracowały z twórcami filmu i konsultantami historycznymi.
- Zawsze zastanawiałem się, gdzie „Orzeł” się zagubił, gdzie są ci chłopcy, czyli załoga, jak wyglądały ostatnie dni ich życia. Chciałem opowiedzieć o ich tęsknotach, o okrucieństwie wojny. O młodych ludziach, z których część nawet nie zdążyła się zakochać, nie pożegnała się z matką. Nie doświadczyli jeszcze życia, a już musieli je oddać, żeby inni mogli je zachować i dzisiaj w spokoju żyć. Mam w głowie ich obraz, ale nie zmęczonych lub martwych. Wyobrażam sobie, że zastygli niczym śpiący rycerze, że czekają, żeby znowu wyruszyć w drogę. Może tym filmem w jakimś sensie wracają do nas? – podsumowuje Jacek Bławut.
- Oto najwięksi pożeracze prądu w twoim domu!
- Horoskop jesienno-zimowy dla wszystkich znaków zodiaku
- Pokoje do wynajęcia w Krakowie. Cena? Od 600 do nawet 1500 złotych!
- Emerytury w październiku 2022. Takie przelewy będą dostawać emeryci po zmianach
- Najpopularniejsze imiona w tym roku w Krakowie. TOP 10 dla chłopców i dla dziewczynek
- Punkty karne. Nowy taryfikator punktów 2022. Co zmieniło się od 17 września?