Dopiero sąsiad z Przeciszowa przybył z odsieczą. Razem w pośpiechu zaczęli pakować zwierzęta na samochód. Wywieźli ponad 30 świń. Najstarsza, Klara, została, bo pan Franciszek nie zdążył jej wydostać z zalanego chlewiku.
Woda przybierała 15 centymetrów w ciągu 15 minut. Nie było czasu, by wywieźć cały inwentarz. W oborze zostały też kury i pies Szarik. Pan Franciszek ze łzami w oczach spoglądał na zalane gospodarstwo. - Serce mi pękało, bo już pewien byłem, że maciora i Szarik tego nie przeżyją - wspomina mężczyzna. - Odjeżdżając, słyszałem, jak mój pies wyje na całą okolicę - dodaje, spuszczając wzrok.
Gdy wrócił do domu , doznał szoku. Wszystko wyglądało jak po przejściu huraganu. Z 10 kur przeżyła tylko jedna. Całe podwórko zalane było szlamem. Maszyny powywracane do góry kołami. - Wszedłem do chlewu i zobaczyłem moją maciorę. Żyła, ale wody miała jeszcze aż po grzbiet - mówi z podziwem rolnik z Dworów. - W domu był pies. Szarik czekał na swego pana na strychu.
- Dzielne zwierzaki, bez wody i jedzenia przetrwały aż trzy dni - mówi pan Franciszek. - Niejeden człowiek by się poddał. Teraz Klara jest już przy swych dzieciach. Szarik ciągle merda ogonem i nie opuszcza pana.
- Ciągle trzyma w pysku wiaderko, jak gdyby przygotowywał się na kolejną ewakuację - uśmiecha się pan Franciszek.
To niestety śmiech przez łzy gospodarza z Dworów. Woda zalała nie tylko dom, oborę, stodołę, ale także paszę. - Nie mam czym teraz karmić zwierząt. Dzisiaj kupiłem im bułki - wzdycha pan Franciszek.