W najgorszej sytuacji są mieszkańcy Jawiszowic, Dworów Drugich i Bielan. Tu wodę w domach mają po kilkudniowych opadach deszczu. W Brzeszczach w minioną sobotę, gdy wszyscy szykowali się na powódź, mieszkańcy z okolic ul. Trzciniec i Janowiec mieli być ewakuowani. Obawiano się, że wał "puści", a wtedy nie byłoby szans na ratunek.
- Na Janowcu w fatalnym stanie jest prawy wał potoku Dankówka, który był remontowany i podnoszony, ale w lutym zabrakło pieniędzy i ekipy robotników oraz ciężki sprzęt zeszły z placu budowy - mówi Robert Adamczyk, zastępca burmistrza gminy Brzeszcze. - Nie zamierzamy tego popuścić inwestorowi, czyli Małopolskiemu Zarządowi Melioracji Wodnych, bo taki obrót sprawy to ewidentne narażanie życia naszych mieszkańców. Rozważamy także opcję, że sprawa trafi do sądu - dodaje.
W Zasolu ludzie walczą o umocnienie brzegu Soły już od kilkunastu lat. Wszystko wskazuje na to, że uda się ruszyć z inwestycją, ale do końca nie jest to pewne. - Są mapy, pozwolenie i wszystkie dokumenty, a nawet - co najważniejsze - zabezpieczone na prace pieniądze - podkreśla Zofia Wójcik, sołtys Zasola w gminie Brzeszcze. - Plany kosztowały pięć mln zł, a kolejne 2,6 mln zł pochłoną prace. I co z tego? - pyta, bo inwestycja stoi w miejscu przez protesty ekologów. Półkilometrowy odcinek brzegu rzeki to miejsce gnieżdżenia się jaskółek brzegówek.
- Rozumiem, że ptaki też są ważne, ale ludzie powinni być chyba na pierwszym miejscu, tym bardziej że te biedne jaskółeczki masowo giną, gdy przybywa wody w rzece - mówi Zofia Wójcik. - Ekolodzy twierdzą, że to naturalna selekcja, więc chyba też w ten sposób chcą wyselekcjonować ludzi: część do zalania - dodaje oburzona.
Mieszkańcy Zasola przez rwącą rzekę stracili kilkadziesiąt hektarów ziemi, którą uprawiali. Woda podmywała działki, a te zapadały się w nurt. Zapowiadają, że jeśli prace nad umocnieniem brzegu nie ruszą we wrześniu, tak jak to jest zaplanowane, sami wejdą w koryto i umocnią brzeg.
- Jak pójdziemy całą wsią, bez ciężkiego sprzętu i własnymi rękami zrobimy to, na co czekamy tyle lat, to nikt nas przecież nie zamknie - mówi sołtys wsi. - Musieliby znaleźć bardzo duże więzienie, bo będzie nas kilkaset osób - dodaje.
W ubiegłym roku w gminie Brzeszcze kopalnia węgla umocniła wały na potoku Różanym. Zagrażał zakładowi, więc mieszkańcy w tej okolicy są już bezpieczni i mimo ostatnich ulew nie mają żadnych strat.
Gmina Brzeszcze położona jest między dwiema rzekami Sołą i Wisłą. Tu najgorzej nie jest w ulewne dni, ale kilka dni po nich, gdy woda spływa z gór. Wtedy małe potoki wylewają, bo jest tzw. cofka.
- Teraz liczymy jeszcze straty, ale wiemy już, że zalanych w gminie w miniony weekend było 156 ha ziemi, a sprzęty i ciężarówki z piaskiem uszkodziły blisko osiem kilometrów dróg - wylicza Adamczyk. - Koszt napraw przez te kilka powodzi będzie pewnie porównywalny do kosztów budowy wałów w miejscach, gdzie są niezbędne - dodaje.
W gminie Oświęcim rzeka Soła zalewa mieszkańców Grojca i Rajska. Tu wałów nie ma, ale wystarczy umocnienie brzegów, aby ochronić domy.
- Mamy projekt inwestycji i czekamy na resztę dokumentacji i działania Regionalnego zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie - mówi Małgorzata Grzywa, wójt gminy Oświęcim.
Zgodnie z projektem wzmocnione ma być 300 metrów brzegu w Grojcu na ul. Czajki oraz 700 metrów w Rajsku na wysokości ul. Altanowej i ogródków działkowych.
- Z jednej strony żal mi ludzi, którzy przy każdym deszczu muszą modlić się, żeby nie było powodzi, ale z drugiej strony, jak jadę przez wsie i widzę, że świadomie budują nowe domy kilkadziesiąt metrów od Soły, która potrafi w jeden rok przesunąć się pięć metrów, to nóż się w kieszeni otwiera - mówi Roman Wawrzyczek z Oświęcimia. - Później jest szukanie winnych i narzekanie na wały. Nawet osiedle Błonie w Oświęcimiu jest na terenie zalewowym - dodaje.
Mieszkańcy Dworów Drugich w miniony weekend odliczali centymetry wody w Wiśle. Tutaj też niewiele brakowało, aby fala przebiła się nad niskim wałem i woda zalała domy. Nic nie wskazuje na to, aby ludzie doczekali się podwyższenia wałów, a więc skazani są na zalania i powodzie.
- Koparki, ciężarówki i wywrotki od kilku dni umacniają wał, ale od strony Gorzowa - mówi Stanisław Nowotarski, sołtys Dworów Drugich. - To nam nic nie daje, bo zalewa nas z drugiej strony. Mamy śluzę na Wiśle, ale w razie powodzi nie wolno jej używać. Stoi sobie taka od kilkudziesięciu lat i niszczeje, a mogłaby nas chronić - dodaje.
Budowa kilometra wału przeciwpowodziowego, wysokiego na dwa metry kosztuje około 10 milionów złotych.
Napisz do autorki:
[email protected]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+