Sanoczanie byli pewni swoich racji, uznając, że czwartym młodzieżowcem w ich drużynie był bramkarz, który jednak nie wystąpił. Klub z Podkarpacia bazował na ustnej interpretacji przepisu sprzed dwóch lat, kiedy ligą opiekował się PZHL, ale w regulaminie spółki PHL na ten sezon, która prowadzi obecne rozgrywki, nie ma śladu takiej uchwały.
- Cieszymy się, że zwyciężyła litera prawa _– podkreśla Ryszard Skórka, prezes Unii. - _Nie robimy nikomu na złość, chcemy, żeby pewne sprawy były przejrzyste, na przyszłość, aby spornych spraw nie interpretowano na zasadzie ustnych ustaleń, znanych tylko decydentom prowadzącym rozgrywki.
Oświęcimianie po wyroku pierwszej instancji nie zamierzali składać broni w walce o swoje prawa. - Po lekturze orzeczenia KO w sprawie tyskiego walkoweru, który stracił punkty na rzecz Sanoka, byliśmy przekonani do zaskarżenia decyzji pierwszej instancji _– mówi Wojciech Paprzyca, radca prawny, z zamiłowania kibic hokeja, dlatego jego kancelaria od wielu lat społecznie pomaga oświęcimskiemu klubowi. - _W uzasadnieniu tyskiej sprawy, podtrzymującej walkower nałożony przez PHL na mistrzów Polski, KO stwierdziła, że przepis o występie czterech młodzieżowców na lodzie należy traktować literalnie, więc liczenie bramkarza siedzącego na ławce nie wchodzi w rachubę. Byliśmy pewni swoich racji, dlatego - nie przekraczając terminu przewidzianego na odwołanie po decyzji pierwszej instancji, czyli PHL – złożyliśmy odwołanie do ZKO.
PHL obstaje przy swoim
PHL postanowiła utrzymać swoją pierwszą decyzję w mocy, czyli oddalić protest Unii, utrzymując w mocy zwycięstwo sanoczan na lodzie 2:1. - Sytuacja staje się komiczna – uważa Ryszard Skórka, prezes Unii. - Komisja Odwoławcza nam przyznaje rację, a jej decyzja powinna być wiążąca, z PHL swoje, wskazując nam możliwość ponownego odwołania się do KO PZHL. W takim razie będziemy się odwoływać. Tylko jak długo można bawić się z klubem, skoro zaczynają się mecze w „szóstce”.