Strajkujący nauczyciele po pierwsze chcieli pokazać że są, ale też wytłumaczyć mieszkańcom miasta, dlaczego strajkują.
- Chodzi nie tylko o podwyżki – mówiła Monika Bartosz, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej w Rajsku. - Oczekujemy przemyślanej, sensownej zmiany przeładowanej, archaicznej programy programowej – dodaje.
Jak podkreślała, strajk jest legalny i społecznie akceptowany. Jego przerwanie nie wchodzi w grę. To kapitulacja i zły przykład dla uczniów.
- Musimy być wiarygodni i pokazać im, że potrafimy walczyć o swoje. Że nie tylko uczymy o tym, jak bohaterowie literaccy walczyli, jaką odwagą cywilną się w swoim życiu kierowali. My musimy zaświadczyć sami, tym czynem, że też nas na to stać. Będę niewiarygodna, nie będę miała odwagi spojrzeć uczniom w oczy, jeżeli dzisiaj pochylę głowę i powiem pasuję – dodała.
Solidarność ze strajkującymi nauczycielami szkół i przedszkoli okazali uczniowie, rodzice i dziadkowie zebrani na płycie rynku. Również wicestarosta oświęcimski Paweł Kobielusz, prezydent Oświęcimia Janusz Chwierut oraz wójt gminy Oświęcim Mirosław Smolarek.
- To jakaś szopka – mówi pani Iwona, mama maturzysty. - Nauczyciele strajkują i moje dziecko może nie dostać świadectwa i co za tym idzie, przystąpić do matury. Jego nauczyciele puszą się tu na rynku, prowadząca opowiada farmazony, a władza jeszcze bije im brawo. Skandal – dodaje.
FLESZ: Co zrobić z dzieckiem w czasie strajku?
