- W Wapiennicy pod Bielskiem doszło do przecięcia kabla - informuje Maria Piechocka, rzecznik Telekomunikacji Polskiej. - Bardzo przepraszamy naszych klientów. Naprawy potrwają do wieczora - mówiła wczoraj pani rzecznik, tłumacząc, że TP nie zawiniła.
- Z czymś takim jeszcze się nie spotkałem. Od godziny 10 rano nasze telefony milczą, a my nie możemy się nigdzie dodzwonić - wzdycha oburzony Dawid Lelito z Oświęcimia, który pracuje w salonie komputerowym w centrum miasta. - Nie miałem pojęcia, co się dzieje, dopiero w radiu powiedzieli, że jest jakaś poważna usterka koło Bielska-Białej i nie wiadomo, kiedy będzie połączenie z siecią - dodaje.
Uszkodzenie kabla spowodowało, że zamilkły telefony stacjonarne i komórkowe sieci Orange. Jak na szpilkach cały wczorajszy dzień siedziała Anna Pieńczek, emerytka z Oświęcimia. Kobieta choruje na serce i na nadciśnienie. - Mieszkam sama, więc gdybym poczuła się źle, nawet nie miałabym jak wezwać pogotowia - mówi roztrzęsiona staruszka. - Już dawno się tak nie bałam jak dziś - dodaje, spoglądając na aparat telefoniczny.
Telefony pogotowia, policji i straży pożarnej milczały wczoraj przez kilka godzin, ale nie dlatego że było tak spokojnie. Zdarzały się wypadki, ludzie potrzebowali pomocy lekarskiej. - Dzięki Bogu, niektórym udawało się do nas dodzwonić - mówi JerzyWalczak, rzecznik straży pożarnej w Wadowicach.
Właśnie telefony alarmowe Telekomunikacja przywróciła pierwsze. - Udało nam się przełączyć te numery na inne nadajniki - wyjaśnia Maria Piechocka. W Wadowicach na awarię dodatkowo nałożyło się jeszcze jedno zdarzenie. Złodziej ukradł wart 6 tys. zł 180-metrowy kabel światłowodowy, biegnący wzdłuż mostu kolejowego w Woźnikach. Na razie nie wiadomo, w jakim stopniu to on spowodował zamilknięcie komórek w powiecie wadowickim.