WIDEO: Barometr Bartusia
Magda M. zatrudniła się u małżonków W. w salonie urody i szukała mieszkania, ale z uwagi na krótki okres pracy nie mogła dostać kredytu na mieszkanie w Krakowie. Zwierzyła się szefowej z kłopotu i przyznała, że ma 40 tys. zł gotówki na ten cel, a resztę może spłacać w ratach. Anna W. zaproponowała jej kupno mieszkania komunalnego przy ul. Rydygiera, w którym mieszkała z rodziną.
Najemcą od 1993 r. była tam Maria W., teściowa Anny W. i to teściowa była uprawniona do złożenia w gminie Kraków wniosku o wykup lokalu za 10 proc. wartości. Po jego nabyciu mógł być sprzedany po 5 latach bez konieczności spłaty 90 proc. bonifikaty.
Małżonkowie W. uzgodnili, że po uzyskaniu zgody gminy na sprzedaż lokalu z bonifikatą przekażą go Magdzie M. Zgodziła się dać im dać na ten cel 40 tys. zaliczki, które miała pod ręką i od 2010 r. co miesiąc płaciła raty w wysokości 5 tys. zł oraz połowę czynszu wynoszącego, jak mówili małżonkowie 1200 zł. Umowę zawarto ustnie, bo Magda M. miała zaufanie do pracodawców. Uzgodniono, że w sumie za mieszkanie da małżonkom 350 tys. zł. Zamieszkała pod wskazanym adresem z mężem.
Co pewien czas dopytywała małżonków W., czy już złożyli w gminie wniosek o wykup lokalu, a oni zapewniali ją, że owszem, ale mówili, że jego rozpoznanie trwa rok, półtora. Dziwiła się, że małżonkowie prośbami i groźbami zaczęli ją ponaglać, gdy spóźniała się z przekazaniem raty należności. Zgodziła się nie wspominać w Zarządzie Budynków Komunalnych, że podnajmuje mieszkanie komunalne, bo to raczej nie było zgodne z przepisami. Pewnego dnia, gdy miała tam przyjechać kontrola z ZBK Ryszard W. w mieszkaniu pojawił się ze zdjęciami i rzeczami matki, by udowodnić, że ona jedynie tam mieszka.
O tym, że Magda M. padła ofiarą oszustwa zorientowała się około 2013 r., gdy sąd zdecydował o eksmitowaniu wszystkich osób tego mieszkania, bo były zaległości z czynszem. Kobieta jeszcze kilkanaście miesięcy przekazywała pieniądze małżonkom do września 2014 r.. bo ciągle liczyła na kupno tego lokalu.
W toku śledztwa okazało się, że małżonkowie W. już w 2007 r. złożyli wniosek w gminie o wykup lokalu i mieli wiedzę, że po uwzględnieniu bonifikaty mieszkanie kosztowało około 37 tys. Operat szacunkowy wskazywał rynkową wartość lokalu na summę 363 tys. zł.
Gdy od Magdy M. w 2010 r. dostali 40 tys zaliczki, matka Ryszarda M. jako najemca mogła nabyć lokal po atrakcyjnej cenie, ale tego nie zrobiła i nie wiadomo dlaczego. Sąd zauważył, że małżonkom W. wygodniej było pobierać co miesiąc 5 tys. zł od kobiety niż wywiązać się z ustnej umowy. Twierdzili, że nie mają wiedzy jaką w sumie kwotę im przekazała. Z wyliczeń wynika, że było to 340 tys. zł.
W czasie pobierania rat od kobiety małżonkowie W. sami nabyli nieruchomość pod Krakowem i zbudowali tam dom. Spłacali kredyt hipoteczny rzędu 500 tys. zł, mieli też długi 100 -150 tys. zł i ścigał ich komornik. Oni zaś z wpłat od Magdy M. regulowali swoje należności i płacili pensje pracownikom salonu kosmetycznego.
Nie przyznali się do oszustwa. Wyszło na jaw, że wprowadzili kobietę też w błąd co do wysokości czynszu za ten lokal, który początkowo wynosił 475 zł, a potem był wyższy. Zdaniem sądu zwłaszcza działanie Anny W. znamionuje jako osobę bezwzględną, której zachowanie ukierunkowane jest jedynie na odniesienie korzyści majątkowej.
- Sekrety stadionu Wisły Kraków. Nieznane zakamarki! [ZDJĘCIA]
- Tu wiedzą, jak się "polewa". Wsie z alkoholem w nazwie
- Czy znasz tablice rejestracyjne z Małopolski? [QUIZ]
- GIS ostrzega przed koronawirusem. Sprawdź listę krajów
- A może zamieszkać na wsi? Wystarczy niespełna 100 tys. zł!
- Jak Trasa Łagiewnicka zmieni Kraków? Zobacz jej wizualizacje
