Krakowska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie zlekceważenia pacjentki przez lekarza z SU. Zawiadomienie na swojego kolegę złożył inny medyk.
W nocy z 5 na 6 sierpnia 2010 r., o godz. 2 w nocy posiniaczoną Angielkę Rachel D. policjanci znaleźli w okolicach zakopianki. Była w samej koszulce, bez butów i spodni, miała wiele otarć i siniaków. Powiedziała im, że bawiła się w dyskotece i została zgwałcona.
Policjanci pojechali z nią najpierw do Szpitala MSWiA, ale tam się okazało, że nie można przeprowadzić obdukcji. W końcu, ok. godz. 6 rano, dotarli z 31-latką do Szpitala Uniwersyteckiego.
Dyżur w poradni ginekologicznej pełnił doktor Marek S. - Nie udzielił jej pomocy. Pacjentka siedziała na korytarzu posiniaczona, półnaga, zapłakana - uważa dr Andrzej Fugiel, który złożył doniesienie do prokuratury. Przyszedł do poradni przed godz. 8. - Najbardziej zbulwersowało mnie to, że kobieta prawie dwie godziny czekała na lekarza - podkreśla.
To samo twierdzą policjanci, którzy towarzyszyli Rachel. "Od godz. 6.10 wraz z kobietą oczekiwaliśmy na przyjście lekarza dyżurnego Marka S. Jedna z pielęgniarek powiedziała, że doktor przyjdzie dopiero o godz. 7, bez podania powodu. W rezultacie czekaliśmy do godz. 8. Nikt z personelu medycznego nie przyszedł zbadać kobiety, sprawdzić, w jakim jest stanie. Wyczuwalny był absolutny brak zainteresowania pacjentką" - czytamy w notatce policyjnej. Funkcjonariusz dopisał, że o godz. 8 kobietę przebadał lekarz na nowej zmianie - dr Fugiel.
Fugiel złożył w prokuraturze zawiadomienie o niedopełnieniu obowiązków przez Marka S. Ale dopiero w maju 2012 r. Tuż po zdarzeniu wysłał list z opisem sprawy do szefa kliniki ginekologicznej, który był wtedy na urlopie. Twierdzi, że reakcji nie było. Powiadomił więc dyrekcję szpitala... po 16 miesiącach.
Dlaczego tak późno? - Nie chciałem wywlekać sprawy z kliniki. Łudziłem się, że załatwimy ją sami - tłumaczy Fugiel. Jak się jednak nieoficjalnie dowiedzieliśmy, w klinice w zespole lekarskim panował konflikt.
Marek S. zaprzecza, że odmówił pacjentce pomocy. - Była przytomna, spytałem się, czy da radę poczekać, gdyż mam dwa inne pilne przypadki. Zgodziła się - wspomina.
Tłumaczy, że musiał biec na salę porodową, druga pacjentka miała schorzenie krwi. - Wspomniałem doktorowi Fuglowi, że trzeba przebadać pacjentkę - dodaje. Jego wersja kłóci się jednak z wersją policjantów.
Dyrekcja szpitala zaznacza, że o sprawie została zawiadomiona dopiero w 2011 r. Dlatego trudno było ustalić, co się stało tej nocy. - Z relacji dr. S. wynika, że w trakcie rozmowy z pacjentką został pilnie wezwany na oddział. Pacjentka nie zgłaszała dolegliwości i była w dobrym stanie. Poinformowano ją, że badanie będzie kontynuowane po jego powrocie. Pozostawała pod opieką położnej. Ostatecznie badanie zostało przeprowadzone przez dr. Fugla. W dokumentacji nie ma adnotacji o odmowie wykonania badania - tłumaczy Anna Niedźwiedzka, rzeczniczka SU.
Dyrekcja skierowała jednak sprawę do rzecznika odpowiedzialności zawodowej, a potem ukarała doktora S. upomnieniem za to, że nie przekazał swojemu następcy szczegółowych informacji.
Jednocześnie dr Fugiel, który był wtedy przełożonym dr S., został wezwany na rozmowę z dyrekcją. Usłyszał, że nie dopełnił obowiązków przez niepoinformowanie o sytuacji dyrekcji i naruszył zasady dbałości o dobro placówki. Po tej rozmowie złożył wypowiedzenie. - Bałem się, że mnie zwolnią dyscyplinarnie - mówi. Ma żal do szpitala. - Zbadałem pacjentkę. A ten, który tego nie dopatrzył, wciąż pracuje - kończy dr Fugiel.
Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez personel medyczny. Na razie nikt nie dostał zarzutów.
Krakowski szybki tramwaj na pięciu nowych trasach - sprawdź!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!