Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacyfikacja Radwanowic. To była najstraszliwsza burza

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Niemcy bestialsko torturowali 30 mieszkańców, katowali ich w stodole, broczących krwią rozstrzelali i kazali wrzucić do rowu. Zakazali innego pochówku i ustawiania krzyża. Miesiąc pilnowali mogiły, a i tak codziennie na grobie pojawiały się świeże kwiaty.

Zabitych, zbroczonych krwią mieszkańców Radwanowic niemieccy żołnierze kazali rozebrać Kaci zdzierali medaliki i szarpali szkaplerze ofiar. Zniszczoną odzież i dokumenty spalili.

Hołd dla 30 ofiar pacyfikacji Radwanowic w miejscu kaźni hit...

Jerzy Zalejski spisując w 1945 roku relacje miejscowej ludności w książce „Za co? Pacyfikacja Radwanowic” pisał, że gestapowcy zmusili katowanych ludzi, by wykopali dla siebie rów. Potem do niego wrzucali ciała i przesypywali wapnem. Zakazali stawiania nagrobka i krzyża. Ludzi walczących w podziemnych organizacjach nazywali „bandytami” i „psim ścierwem, które ma leżeć pod stodołą”.

Lipiec 1943 rok był tragiczny. Okoliczne wsie były pacyfikowane jedna po drugiej: Kaszów, Liszki, Piekary, potem Łazy, w końcu Radwanowice z 20 na 21 lipca. Niemcy tropili partyzantów, młodzież z tych wiosek, która walczyła w organizacjach podziemnych. Gestapowcy szukali broni, ulotek. W Radwanowicach nic nie znaleźli, mieszkańcy kilka dni wcześniej wywieźli do lasu broń zapakowaną w skrzyniach. Nikt nawet podczas tortur nie wskazał ukrycia broni i nie wydał nikogo.

- Szpiedzy wcześniej węszyli w Radwanowicach. Wystarczyło jednej osobie sprzeciwić się kontyngentom, a już wieś była na celowniku. Szkoda dziś o tym mówić, bo umarłym życia nikt nie wróci - mówi 85-letni Stanisław Walczowski, jeden z najstarszych mieszkańców Radwanowic. Miał niespełna 10 lat, gdy był świadkiem mordów, podczas których zabito mu starszego brata 18-letnigo Henryka.

- Ci niemieccy kaci to były bestie. Przyjechali po straszliwej burzy. Drogami płynęły jeszcze potoki wody i błota, jak niemieckie samochody wojskowe około godziny 3 w nocy jechały na naszą wieś. O godz. 4.30 wypędzili ludzi z domów i zagnali pod stodołę, w której utworzyli miejsce kaźni. Narzędzi rolniczych użyli do torturowania ludzi. Kieratem kręcili łamiąc skazanym kości, bili sznurami, kijami, łańcuchami. Wieszali u belek za wykręcone ręce. Krzyki męczonych słychać było w całej wsi - opowiada Stanisław Walczowski.

Mieszkańcom spędzonym do ogrodu ówczesnego sołtysa Józefa Walczowskiego, kazali leżeć twarzą do ziemi w błocie i kałużach, bili, gdy tylko ktoś się poruszył. - Ale byli i tacy, którzy zrywając ludzi ze snu chorym i starszym pozwolili zostać w domu. Naszemu tacie, który miał złamaną nogę pozwolili zostać ze mną w domu, bo miałam wtedy trzy lata - wspomina Stanisława Walczowska-Kurczych.

Burza szalejąca nad Radwanowicami późnym wieczorem 20 lipca 1943 roku sprawiła, że młodzi partyzanci z tej wioski, po tułaczkach i spędzeniu wielu nocy w lasach, wrócili do domu.

Nikt nie spodziewał się, że wśród piorunów, błyskawic i grzmotów na wieś nadciąga 1500 Niemców i 500 granatowych policjantów. Ci hitlerowscy oprawcy uzbroili się w najnowocześniejsza broń, żeby napaść na wieś. Dopiero jak przybyli na miejsce to była najstraszliwsza burza w dziejach tej wsi.

O tym tragicznym czasie pacyfikacji przypominają pomnik i wysoki krzyż, przy których są składane kwiaty i palone znicze.

Na pomniku są nazwiska pomordowanych:

Józef Walczowski lat 45 (sołtys) z żoną Marianną Walczowską 44, Eugeniusz Walczowski 18, Piotr Walczowski 31, Jan Walczowski 31, Adam Walczowski 18, Henryk Walczowski 18, Stanisław Wójcik 38, Władysław Lis 35, Stanisław Szlachta 32, Jan Bartosik 20, Helena Gędłek 20, Czesław Gędłek 25, Mieczysław Gędłek 28, Tadeusz Gędłek 18, Józef Madeja 27, Czesław Madeja 25, Marian Madeja 22, Teodor Mitoński 24, Piotr Miceusz 20, Adam Kuternoga 17, Stanisław Kuternoga 52, Stanisław Kołacz 28, Tadeusz Kalisz 21, Piotr Korbiel 32, Józef Noworyta 27, Stanisław Noworyta 21, Jan Chmielowski 19, Stanisław Chojnacki 20, Jan Chudzik 21.

Mieszkańcy Radwanowic od początku ukradkiem oddawali cześć poległym. Na mogile - a właściwie zrównanym z ziemią miejscu - codziennie kładli świeże kwiaty, choć warta pilnowała mogiły. A tuż po zakończeniu wojny radwanowiczanie oraz mieszkańcy okolicznych miejscowości zorganizowali wielką manifestację. 14 lutego 1945 roku przeprowadzono ekshumację zwłok ofiar pacyfikacji i uroczysty pogrzeb. Grób dla pomordowanych przygotowano na parafialnym cmentarzu w Rudawie. Jak wylicza Zalejski w swojej publikacji, w pogrzebie-manifestacji przeszło przez dwie wsie 10 tysięcy ludzi, nieśli 30 trumien ubranych w kwiaty i polskie chorągiewki, towarzyszyli im duchowni, przedstawiciele władz, wielu związków i organizacji. Milicja salwami oddawała hołd pomordowanym, a orkiestra grała marsze żałobne.

W 75. rocznicę mordu - jak co roku - mieszkańcy znów przemaszerowali przez Radwanowice z kościoła przed pomnik, były przemówienia, wieńce i był Apel Poległych oraz salwy honorowe, które oddali żołnierze z Kompanii Reprezentacyjnej Straży Granicznej z Nowego Sącza. Oprawę muzyczną zapewniła Orkiestra Wojska Polskiego.

Uroczystości rocznicowe w 100-lecie odzyskania niepodległości zostały objęte patronatem narodowym przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudę.

Wspomnienia z pacyfikacji Łaz. Poszli na tortury, ale nikt n...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pacyfikacja Radwanowic. To była najstraszliwsza burza - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska