FLESZ - Wielkie zamieszanie z zapisami na szczepienia
- Myślę, że w tej chwili jesteśmy na szczycie trzeciej fali pandemii w Polsce. Mówię na szczycie, bo wydaje się, że ten szczyt osiągnęliśmy w tym tygodniu. Obserwując sytuację w naszym kraju, widzimy, że w tej chwili dość trudna sytuacja jest w województwach zachodnich i południowych, troszkę lepsza jest na północy czy na wschodzie - stwierdził w piątek 2 kwietnia wiceminister zdrowia Waldemar Kraska
Podkreślił także, że trzecia fala pandemii jest zdecydowanie inna niż poprzednia, gdyż na szczycie drugiej fali jesienią w polskich szpitalach było około 23 tys. pacjentów, a teraz jest ponad 31 tys. Zaznaczył, też że nie tylko przybywa osób zakażonych, ale także przybywa osób hospitalizowanych i więcej pacjentów musi korzystać z respiratorów.
Podobnego zdanie, że aktualnie zajmujemy się na szczycie trzeciej fali jest dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych. Jego zdaniem to jak dalej potoczy się epidemia zależy do nas samych.
-Oczywiście także od lockdownu czy jego braku, od różnych innych zjawisk, które się toczą, czasem od przypadku pewnego, ale generalnie 80 proc. od nas - twierdzi lekarz.
PIK zachorowań tuż po świętach
Tymczasem dr Piotr Szymański, ekspert wrocławskiej grupy MOCOS, która opracowuje modele rozwoju pandemii, twierdzi, że przez najbliższe dwa tygodnie pandemia dalej będzie przybierać na sile.
- Z naszego modelu wynika, że pik zakażeń przypadnie na Wielkanoc, około 4-5 kwietnia. Spadki powinniśmy zaobserwować dopiero po tym okresie. Nie będziemy jednak wiedzieli, jak wysoki był to szczyt, bo w Wielkanoc możliwości testowania będą zmniejszone. Docelowo tydzień po świętach powinniśmy zauważyć solidne odbicie
- stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Koronawirus. Najgorsze dopiero przed nami
Jednak ile ekspertów tyle opinii. Bowiem Michał Rogalski, młody analityk, który gromadzi i interpretuje dane dotyczące pandemii koronawirusa w Polsce, nie ma wątpliwości, że szczyt trzeciej fali dopiero przed nami.
Według jego wyliczeń maksymalne wartości tej fali osiągniemy w drugim tygodniu kwietnia. Przekraczając wówczas 40-45 tys. zakażeń dobowo.
Rogalski w rozmowie z WP przyznaje, że gdyby nie święta, w drugiej połowie kwietnia powinien zacząć się trwały trend spadkowy liczby zakażeń. Jeśli jednak nie będą przestrzegane wprowadzone obostrzenia, ludzie będą masowo się spotykać - nie unikniemy ponownej zmiany dynamiki.
