Jeżeli coś Cię denerwuje lub przeszkadza w Twoim mieście, daj nam znać! Dziennikarze "Gazety Krakowskiej" zajmą się problemem! Czekamy też na Twoje opinie, uwagi a także zdjęcia i wideo - pisz e-maila na adres [email protected], dzwoń - tel. 12 6 888 301. Do Twojej dyspozycji jest też profil "Gazety Krakowskiej" na Facebooku.
Pociągiem z Oświęcimia do Krakowa jechała w ubiegłą sobotę pani Barbara ze znajomymi. - To był kurs ok. godz. 6.20 rano. Dojechaliśmy do nastawni w Bonarce i pociąg się zepsuł - mówi kobieta.
Pasażerowie opuścili wagony, a część z nich, m.in. pani Barbara i jej znajomi, postanowili żądać od kolei zwrotu pieniędzy za bilety. - Nie dojechaliśmy do celu podróży, więc zwrot za bilet nam się należy. Pociągi na tej trasie psują się notorycznie. To jakiś absurd - denerwuje się kobieta.
Jednak w kasie czekała na pechowych pasażerów niemiła niespodzianka. Dowiedzieli się, że... awarii nie było, a pociąg przyjechał z kilkuminutowym opóźnieniem, więc nie ma podstaw do zwrotu pieniędzy. Zdenerwowani, interweniowali u dyżurnego ruchu, ale on także nie miał żadnych informacji na temat awarii. - Przecież nie wymyśliliśmy sobie zepsutego pociągu tylko po to, by odzyskać kilka złotych - irytują się pasażerowie.
- To faktycznie kuriozalna sytuacja - przyznaje Barbara Węgrzynek, rzeczniczka Małopolskiego Zakładu Przewozów Regionalnych. Poradziła pasażerom, by napisali reklamację i przysłali do MZPR (pl. J. Nowaka-Jeziorańskiego 3, 31-154 Kraków). Reklamacja na pewno zostanie rozpatrzona - podkreśla.
Trwa plebiscyt na Superpsa! Zobacz zgłoszonych kandydatów i oddaj głos!
Wybieramy najpiękniejszy kościół Tarnowa. Sprawdź aktualne wyniki!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!