Cracovii nie wiedzie się w tych rozgrywkach. Ma tylko sześć punktów. Głównie dlatego, że bardzo słabo gra w obronie, choć w ostatnim meczu, wprawdzie przegranym - 0:1 z Legią w Warszawie - było z tym lepiej. W ofensywie też nie jest różowo, choć 10 zdobytych bramek w dziewięciu spotkaniach to nie jest tragiczny wynik.
Za dokonania strzeleckie „Pasów” odpowiada przede wszystkim Krzysztof Piątek. Zdobył on połowę goli zespołu (przy czym aż cztery z rzutów karnych). Dwa dołożył Sergei Zenjov, po jednym Mateusz Wdowiak (pomocnicy) oraz Michal Siplak i Michał Helik (obrońcy).
Gdyby nagle zabrakło Piątka, „Pasy” miałyby problem, bo 22-latek bardzo absorbuje rywali. Zdobył wprawdzie tylko jedną bramkę z gry, ale jest jedynym w tej chwili napastnikiem Cracovii, który stwarza zagrożenie pod bramką rywala. Mateusza Szczepaniaka w ogóle nie było w osiemnastce na ostatni mecz, w tym sezonie kompletnie jest bez formy - podobnie jak Tomas Vestenicky (jeden występ w tych rozgrywkach). Piątek jest więc zdany na siebie. Dźwiga presję.
- W niektórych sytuacjach jestem sam - potwierdza. - Jednak nie zawsze, bo w pierwszej połowie meczu z Legią dominowaliśmy i koledzy mi pomagali. Został nam wielki niedosyt, bo uważam, że Legia była do ogrania. Po pierwszej połowie mogliśmy prowadzić 2:0, były ku temu sytuacje. Gospodarze nie grali dobrego meczu. Może po przerwie trochę przejęli inicjatywę, ale daleko było Legii do optymalnej formy. Wychodziliśmy z kontrami, jednak nie udało się. Zyskaliśmy kolejne doświadczenie, cóż, musimy grać o zwycięstwo w kolejnym spotkaniu.
Piątek mógł zdobyć bramkę na stadionie przy ul. Łazienkowskiej. Zabrakło naprawdę niewiele, kilku centymetrów, by piłka po jego strzale wpadła do siatki, a nie trafiła w poprzeczkę. Ciekawe, jak wówczas potoczyłby się mecz, gdyby „Pasy” prowadziły 1:0...
- Zabrakło trochę szczęścia, piłka odbiła się potem chyba od linii bramkowej - mówi snajper krakowian. - Wielka szkoda.
Spotkanie z Legią było dla „Pasów” niewiadomą, bowiem do zespołu rywala przyszedł nowy trener i nie można było do końca przewidzieć, jaki skład, taktykę zaproponuje.
- Mimo wszystko wiedzieliśmy, jak będzie grała Legia - twierdzi Piątek. - Ma swoje schematy, oparte na rozgrywaniu piłki przez środkowych pomocników. Wyglądało to tak, jak sobie założyliśmy. Nie dawaliśmy rywalom zbyt wiele miejsca do rozgrywania piłki. Widać, że są w kryzysie.
Ale jeszcze większy dosięgnął „Pasy”, bo Legia jednak jest w czołówce, a krakowianie na dnie. - Czego brakuje? - zastanawia się Piątek. - Nie wiem. Staramy się, gramy nieźle, ale punktów nie mamy. Wolałbym, byśmy mieli większą zdobycz, nawet po gorszej grze.
Pewną nadzieją jest to, że defensywa zagrała bardziej poprawnie niż w poprzednich spotkaniach. Choć też nie ustrzegła się pomyłek.
- Zaczynamy już lepiej wyglądać, ale popełniamy błędy, jesteśmy młodą drużyną - analizuje piłkarz. - Z tym, że nie będziemy się mogli tym dłużej tłumaczyć.
Szansa na rehabilitację pojawi się już za dwa dni, w czwartek Cracovia podejmuje Zagłębie Lubin w 1/8 finału Pucharu Polski. To były klub Piątka, z którego trafił w zeszłym sezonie do „Pasów”.
- Z pewnością jakiś sentyment do Zagłębia pozostał, ale spokojnie do tego podchodzę, bo już kilka meczów przeciwko niemu zagrałem - przypomina napastnik.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU