Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięcioosobowa polsko-ukraińska rodzina żyje w ciasnocie. Marzyli o mieszkaniu plus, jednak lokal tymczasowo dostaną uchodźcy

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
W tym pokoiku mieszka 21-letni syn Inny z babcią. Na zdjęciu młodszy z synów Jarek
W tym pokoiku mieszka 21-letni syn Inny z babcią. Na zdjęciu młodszy z synów Jarek Bartosz Dybała
- Moja 78-letnia, schorowana teściowa, chodząca o dwóch laskach, jest w mieście Chmielnicki w zachodniej części Ukrainy. Chciałabym ją stamtąd wydostać i przyjąć u siebie. Ale gdzie? W tym małym mieszkaniu? To nierealne - załamuje ręce Inna, która z rodziną pozytywnie przeszła pierwszy etap naboru w ramach programu Mieszkanie Plus na krakowskich Klinach. Odpowiedzialna za jego realizację spółka PFR chce przeznaczyć lokale dla uchodźców, uciekających przed wojną. Na pół roku. - A co będzie z nami? Trzeba pomagać, ale czemu naszym kosztem? - zastanawia się kobieta.

Pięcioosobowa polsko-ukraińska rodzina od trzech lat tłoczy się w wynajmowanym mieszkaniu (35 m2) przy ulicy Kobierzyńskiej w Krakowie. Lokum składa się z małej kuchni, w której parę osób to już tłum, łazienki bez umywalki i dwóch niewielkich pokoików. W jednym mieszka Inna z mężem oraz młodszym synem Jarkiem, który uczęszcza do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Drugim pokojem starszy, 21-letni syn Inny, musi dzielić się ze swoją ponad 70-letnią babcią. Chłopak studiuje mechanikę i budowę maszyn na krakowskiej AGH.

Mieszkania Plus na Klinach

Kraków. Mieszkania Plus na Klinach dla uchodźców. "Trzeba po...

- Wkrótce Jarek wyrośnie ze swojego łóżka. Trzeba mu kupić nowe, ale gdzie je wstawimy, skoro mamy tak mało miejsca? - zastanawia się Inna.

Z kolei dla jej starszego syna coraz bardziej niekomfortowe staje się mieszkanie w jednym pokoju z babcią. - Każdemu z chłopaków przydałby się własny kąt. Teraz nawet nie ma gdzie wstawić im porządnego biurka, więc lekcje odrabiają na kolanie - mówi kobieta.

Do Krakowa z Ukrainy sprowadziła się sześć lat temu. Mama Inny pochodzi z Szaróweczki. Ta niewielka miejscowość położona jest w obwodzie chmielnickim. Jak relacjonuje nam kobieta, aktualnie nawet co dwie godziny w wiosce słychać alarmy przeciwlotnicze.

- Mam znajomych w Szaróweczce, która jest wioską Polaków. Moja mama też jest Polką. Natomiast mój tato był Ukraińcem. Niestety zmarł kilka lat temu. Gdy 24 lutego 2022 roku wybuchła wojna, za swoje pieniądze kupowałam jedzenie oraz ciepłe ubrania dla mężczyzn z Szaróweczki, którzy zostali, by bronić ojczyzny. Jeśli zaś chodzi o pomoc uchodźcom w Krakowie, to działałam jako wolontariuszka w Nowohuckim Centrum Kultury - opowiada kobieta. - Nie wyobrażam sobie, by nie pomóc tym, którzy uciekają przed wojną - dodaje.

Kobieta marzy o większym mieszkaniu. Nie dla siebie, tylko dla synów.

- Kilkukrotnie staraliśmy się o mieszkanie socjalne, ale za każdym razem nasze wnioski spotykały się z odmową. Urzędnicy mówili, że zarabiamy na tyle dużo, że stać nas na wynajem. Ja pracuję w sklepie spożywczym, mój mąż jest stolarzem. Na wynajem mieszkania faktycznie nas stać, ale jak widać bardzo małego. Nie zarabiamy jednak już na tyle dużo, by bank udzielił nam kredytu hipotecznego. Dlatego liczyliśmy, że zostanie nam przydzielony lokal w ramach rządowego programu Mieszkanie Plus - nie kryje Inna.

Kobieta wraz z rodziną chciała zamieszkać w jednym z bloków przy ulicy Anny Szwed-Śniadowskiej. W ramach programu powstało tam 481 mieszkań w ośmiu budynkach (niektóre lokale mają nawet ponad 58 metrów kwadratowych). Inna z rodziną pozytywnie przeszli pierwszy etap naboru i zakwalifikowali się do drugiego, podczas którego ma być sprawdzana zdolność czynszowa przyszłych lokatorów. Na liście osób, które przeszły do drugiego etapu, znalazło się łącznie 2345 chętnych na mieszkania przy Anny Szwed-Śniadowskiej. Inna z bliskimi wylądowała bardzo wysoko na liście, bo aż na 86 miejscu.

- Mieliśmy zatem dużą nadzieję, że mieszkanie zostanie nam przyznane i wprowadzimy się do niego w wakacje. Tutaj mamy umowę do czerwca. Już wspomnieliśmy właścicielowi lokalu, że prawdopodobnie uda nam się dostać mieszkanie w ramach rządowego programu i się wyprowadzimy. Niestety, teraz nasz plan stoi pod wielkim znakiem zapytania - mówi w rozmowie z nami zrozpaczona Inna.

Obywatele Ukrainy uciekający przed wojną mogą ubiegać się w specjalnym trybie o nr PESEL - na wniosek zawierający jedynie podstawowe dane. PESEL zapewnia im dostęp do usług publicznych (ale nie oznacza polskiego obywatelstwa) oraz możliwość posługiwania się profilem zaufanym.

Specustawa ułatwiła legalną pracę uchodźców z Ukrainy. Z num...

O problemach czekających na mieszkania na Klinach już pisaliśmy.

- Otrzymaliśmy wiadomość, że zostaną przeznaczone na pół roku dla uchodźców, uciekających przed wojną. Nie mamy nic przeciwko pomaganiu naszym sąsiadom zza granicy. Sam zawiozłem paczkę z darami na stadion Wisły, gdy trwała tam zbiórka - mówił nam jeden z potencjalnych najemców, który również pozytywnie przeszedł pierwszy etap naboru.

Odpowiedzialna za realizację programu spółka PFR tłumaczyła, że w obliczu kryzysu humanitarnego wywołanego rosyjską agresją na Ukrainie nie mogła pozostać bezczynna. - Polską granicę przekraczają głównie matki z dziećmi, które nie mają żadnych perspektyw na samodzielne znalezienie bezpiecznego dachu nad głową. Dlatego zarząd Polskiego Funduszu Rozwoju, PFR Nieruchomości oraz Fundacji PFR podjął decyzję o nieodpłatnym udostępnieniu wolnych zasobów mieszkaniowych w Krakowie, Dębicy i Mińsku Mazowieckim - mówiła nam rzeczniczka PFR Ewa Syta.

Czy jednak dla rodzin w trudnej sytuacji lokalowej, które pozytywnie przeszły pierwszy etap naboru, nie można by uczynić wyjątku? Czy nie mogłyby otrzymać mieszkań w tym samym czasie co uchodźcy z Ukrainy? Przedstawicielom spółki PFR opowiedzieliśmy historię Inny. Wygląda jednak na to, że pozostali niewzruszeni. Ich odpowiedź jest niemal dokładnie taka sama jak ta z początku marca. PFR próbuje uspokajać czekających na mieszkania na Klinach, tłumacząc, że udzielana przez spółkę pomoc dla Ukraińców uciekających przed wojną jest jedynie tymczasowa. Uchodźcy zostaną zakwaterowani w lokalach na pół roku.

- To też nie do końca sprawiedliwe. Co później stanie się z tymi osobami? Zostaną wyrzucone na bruk? - zastanawia się Inna. PFR dopytywaliśmy, czy jeśli niektórym uchodźcom nie uda się przez sześć miesięcy znaleźć innego mieszkania, to czy wtedy spółka pomoże im w szukaniu nowego lokum? Niestety nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

- Żal mi wszystkich Ukraińców, którzy muszą uciekać przed wojną do Polski. Ale bardzo krytycznie patrzę na pomysł pomagania tym osobom naszym kosztem. Dlaczego nie można znaleźć miejsca dla uchodźców poza Krakowem? - zastanawia się Inna.

Wyznaje, że ma jeszcze jedno marzenie. - Moja 78-letnia, schorowana teściowa, chodząca o dwóch laskach, jest w mieście Chmielnicki w zachodniej części Ukrainy. Chciałabym ją stamtąd wydostać i przyjąć u siebie. Ale gdzie? W tym małym mieszkaniu? To nierealne - załamuje ręce Inna.

FLESZ - Rośnie liczba ofiar rosyjskiej inwazji na Ukrainę

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska