https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pielgrzymów przyjęli z otwartymi rękami

Paulina Marcinek-Kozioł
Leon, Andrian i Julia z ukraińskiego Obertyna mieszkają u rodziny Łozińskich z Tarnowa. Na Tydzień Misyjny region jest drugim domem również dla przybyszów z Afryki i Ameryki Płd.

- Jesteśmy zaskoczeni polską gościnnością i otwartością. Tutaj jest nasza druga rodzina, nasz drugi dom - uśmiecha się Julia Meńszczykowa. Mieszkankę Obertyna razem z 16-letnim synem Leonem i jego 15-letnim kolegą Andrianem Ignatowiczem pod swój dach zaprosili państwo Łozińscy z Tarnowa.

Na przyjęcie pielgrzymów zdecydowali się praktycznie od razu, gdy tylko w tamtym roku na ogłoszeniach w kościele usłyszeli, że ich parafia św. Józefa i Matki Bożej Fatimskiej poszukuje osób, które zapewnią gościom z zagranicy nocleg oraz opiekę.

- Nigdy nie byłam na Światowych Dniach Młodzieży. Pomyślałam, że właśnie w taki sposób mogłabym w nich wziąć udział. To jest taki odruch serca, nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej - wyjaśnia Elżbieta Łozińska.

Kiedy postanawiali o przyjęciu pielgrzymów na ŚDM jeszcze nie wiedzieli, że ich dom wypełni trójka uśmiechniętych Ukraińców. - Dla nas nie miało żadnego znaczenia, kogo będziemy gościć. Wszystkich przyjęlibyśmy z otwartymi ramionami - podkreśla tarnowianka.

Bariera językowa? Ich nie dotyczy. - Syn Bartosz zna język angielski, mąż Krzysztof niemiecki, a ja rosyjski, który od razu zaczęłam powtarzać, gdy dowiedziałam się, że przyjadą do nas goście z Ukrainy - wyjaśnia pani Elżbieta. Jednak powtórki okazały się zbędne, bo przyjezdni z Obertyna mają polskie korzenie i z językiem nie mają poważniejszych problemów.

Przygotowania do przyjęcia pielgrzymów z Ukrainy Państwo Łozińscy wraz z synem Bartoszem rozpoczęli z kilkudniowym wyprzedzeniem. - Zaplanowaliśmy menu, urządziliśmy dla nich pokój i podzieliliśmy między siebie obowiązki - wyjaśnia Krzysztof Łoziński.

Przywitanie pani Julii, Leona i Andriana odbyło się o świcie w poniedziałek. - Wyjechałem po nich na parking pod kościół i przywiozłem do domu, w którym czekało już wspólne śniadanie - opowiada głowa rodziny. Kiedy w komplecie usiedli razem przy stole, gospodyni podała żurek z jajkiem i kiełbasą. - Chciałam przywitać ich naszym polskim akcentem - podkreśla.

- Bardzo nam smakowało. Pani Elżbieta gotuje lepiej niż u nas na Ukrainie- nie może się nachwalić Andrian.

Jednak na polskich potrawach tarnowianka nie poprzestała. Zaserwowała pielgrzymom też spaghetti z mięsem i pizzę. - Chcemy pokazać im jak wygląda nasze zwyczajne życie i co jemy na co dzień. Wybraliśmy naszą rodzinną kuchnię - wyjaśnia.

Bardziej tradycyjne menu zaplanowano na niedzielę. Będzie rosół i kotlet schabowy. Wtedy też znajdzie się więcej czasu, żeby pobyć dłuższą chwilę razem. Dopiero bowiem niedziela, zgodnie z planem Tygodnia Misyjnego, jest poświęcona właśnie rodzinie.

- Zaprosimy znajomych, którzy również przyjmują pielgrzymów z Ukrainy. Spędzimy czas w ogrodzie, przy grillu - dodaje pan Krzysztof.

U Łozińskich goście z Obertyna mogą liczyć na komfortowe warunki. Specjalnie dla nich wyremontowany został pokój, w którym stanęły wygodne łóżka.

Choć program pobytu pielgrzymów w Tarnowie obfituje w wyjazdy, zwiedzanie i nabożeństwa, w domu nie brakuje okazji do długich rozmów. Ulubionym tematem panów jest piłka nożna.- Uczymy się też języków. Trudne jest dla nas wymawianie „ł”, ale jakoś sobie radzimy - przyznaje Leon.

Język polski zna z kościoła, dwa razy w tygodniu uczęszcza też na specjalne lekcje. A pani Julia jest szefową Towarzystwa Kultury Polskiej w Obertynie.

Różnice kulturowe? Ukraińcy i tarnowianie zgodnie twierdzą, że ich nie ma.

- Jesteśmy jak jedna wielka rodziną, łączy nas wspólna religia i to jest w tym wszystkim najważniejsze - mówi Julia Meńszczykowa. - Może u was jest spokojniej. Na Ukrainie odczuwa się atmosferę trwającego konfliktu - zamyśla się.

Kiedy pielgrzymi wychodzą z domu, pod swoje skrzydła bierze ich Bartosz Łoziński, który podczas Światowych Dni Młodzieży jest animatorem.

- Należą do mojej grupy. Pilnuję, żeby nigdzie się nie zgubili - uśmiecha się Bartosz.

Julia, Andrian i Leon mają każdy dzień pobytu w Tarnowie zaplanowany od godz. 8 rano. Pierwsze dni spędzili na zwiedzaniu Małopolski. Teraz skupiają się na regionie tarnowskim. Z Łozińskimi spotykają się wieczorami.

- Odkąd mam trójkę nowych lokatorów, w naszym domu jest radośniej. Zawsze lubiłam mieć dużo gości. Ciężko będzie się nam rozstać - przyznaje pani Elżbieta.

">
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska