Do zdarzenia doszło w czwartek po południu. Oficer dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem otrzymał telefon od kierowcy, który jechał ul. Grunwaldzką.
- Kierowca poinformował nas, że przed nim jedzie dziwnie zachowujący się samochód. Wygląda na to, jakby prowadzący go mężczyzna był pijany - wyjaśnia asp. szt. Dariusz Guźla, oficer dyżurny KPP Zakopane.
Funkcjonariusze z zakopiańskiej drogówki zatrzymali do kontroli wskazanego mężczyznę, kierowcę daewoo lanosa.
- Policjanci poprosili go o poddanie się badaniu na alkomacie, bo podejrzewali, że może być pod wpływem alkoholu, ale mężczyzna odmówił i zasłonił się immunitetem prokuratorskim - przyznaje Józef Łukasik, komendant KPP Zakopane.
Kierowcą okazał się nie byle kto, bo Dariusz K. To były pracownik Prokuratury Okręgowej w Katowicach, który razem z trzema innymi prokuratorami zajmował się aferą paliwową, tzw. Orlengate oraz sprawą katastrofy budowlanej z 2006 r., gdy zawaliła się hala Międzynarodowych Targów Katowickich. Od maja ub.r. Dariusz K. pracuje w pionie śledczym katowickiego IPN.
Jak podało Radio RMF, prokurator nie tylko nie chciał dmuchać w alkomat, ale groził policjantom,
że ma znajomości m.in. w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Wezwaliśmy prokuratora z Prokuratury Rejonowej w Zakopanem, który przyjechał na miejsce
i zdecydował o doprowadzeniu kierowcy do szpitala w celu pobrania krwi na zawartość alkoholu
- tłumaczy komendant Łukasik.
Jak wyjaśnia Sylweriusz Kosiński, wicedyrektor zakopiańskiego szpitala, próbki krwi pobrane
od katowickiego prokuratora, opieczętowane banderolami, zostały przesłane do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie.
Jeżeli okaże się, że prokurator Dariusz K. prowadził auto po pijanemu, grozi mu kara pozbawienia wolności do lat dwóch.
Wcześniej czeka go postępowanie dyscyplinarne, podczas którego najpierw trzeba uchylić
mu immunitet, a dopiero po tym będzie można postawić zarzuty karne.