W pierwszych pięciu miesiącach 2018 r. trzy czwarte firm przemysłowych i dwie trzecie handlowych sygnalizowało problemy ze znalezieniem pracowników. W największych opałach są duże przedsiębiorstwa – problem dotyka 62 proc. z nich. W niespełna rok odsetek ów zwiększył się aż o jedna piątą – i nadal rośnie.
Z prognoz Narodowego Banku Polskiego wynika, że polscy przedsiębiorcy chcą dalej zatrudniać, choć już teraz popyt na pracowników jest wyższy niż w czasie boomu z lat 2007-2008. A to oznacza, że problemy rekrutacyjne mogą się nasilać, o ile nie dojdzie do silnego załamania koniunktury na Zachodzie, zwłaszcza wśród głównych odbiorców polskich towarów i usług.
Rząd zdaje sobie sprawę, jak wielkim wyzwaniem dla Polski są kurczące się własne zasoby ludzkie. Tworząc nową strategię migracyjną i towarzyszące jej przepisy, próbuje pogodzić ochronę kraju (i rynku pracy) przed niekontrolowanym napływem obcych z otwarciem na świat i zachętami dla cudzoziemców. Chodzi głównie o ludzi łatwo przystosowujących się do polskich warunków i integrujących się z Polakami, a zarazem fachowców wysokiej klasy, specjalistów od nowych technologii itp.
Spektakularne zdjęcia z budowy zakopianki, nowa trasa imponuje
W przypadku przybyszy ze Wschodu, zwłaszcza Ukraińców, Białorusinów i Rosjan, naszym atutem jest bliskość kulturowa i językowa. Rząd chce wzmocnić ten nasz walor upraszając i skracając biurokratyczne procedury oraz gwarantując cudzoziemcom stabilizację, zapewniając im prawnie „pewność i jasną perspektywę kontynuacji pobytu".
Ukraińcy (i inni) popracują nawet rok na podstawie oświadczenia
Rząd chce wydłużyć okres, w jakim cudzoziemcy mogą pracować w Polsce na podstawie oświadczenia o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi (tzw. procedura uproszczona). Obecnie w przypadku obywateli Ukrainy, Białorusi, Rosji, Mołdawii, Gruzji i Armenii okres ten wynosi maksymalnie pół roku. Rząd proponuje, by był to okrągły rok. Dzięki temu wyraźnie zmniejszy się rotacja pracowników, która jest uciążliwa zarówno dla przybyszy, jak i pracodawców. Pozwoli to cudzoziemcom na względną stabilizację.
- Zwiększy się jednocześnie liczba ofert pracy dla obcokrajowców na stanowiska średniego i wyższego szczebla. Do tej pory było to nieopłacalne, ponieważ sam proces wdrażania pracownika trwa nieraz kilka miesięcy – wyjaśnia Krzysztof Inglot, prezes firmy rekrutacyjnej Personnel Service.
Rodziny imigrantów zaczną się w Polsce osiedlać
Rząd chce ułatwić wszystkim przybyszom spoza Unii Europejskiej uzyskiwanie zezwoleń na pracę oraz wydłużyć czas obowiązywania takich zezwoleń z obecnych (maksimum) trzech do nawet pięciu lat. Najbardziej rewolucyjna zmiana polega na tym, że małżonek osoby posiadającej już pozwolenie nie będzie już musiał starać się o taki dokument.
- Przyznawanie małżonkom imigrantów pozwolenia na pracę z automatu to bardzo dobry pomysł. Tego właśnie nam teraz brakuje. Pracownicy m.in. z Ukrainy, chcą u nas pracować, ale doskwiera im rozłąka z rodziną. Z naszego „Barometru Imigracji Zarobkowej” wynika, że to dla nich główna trudność pracy w Polsce. Gdyby mogli sprowadzić ze sobą najbliższych decyzja o wyjeździe i zatrzymaniu się w naszym kraju na dłużej na pewno byłaby łatwiejsza – mówi Krzysztof Inglot.
Bajecznie proste procedury?
Polscy przedsiębiorcy próbujący zatrudniać cudzoziemców skarżą się od lat na uciążliwe i mocno zbiurokratyzowane procedury. Formalności administracyjne to wedle Barometru Imigracji Zarobkowej główna bariera w przyciąganiu cudzoziemców do pracy w Polsce. Np. aby złożyć oświadczenie o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcom, trzeba udać się do urzędu.
Nowe przepisy, które mają wejść w życie już od początku 2019 roku, przewidują możliwość składanie oświadczeń drogą elektroniczną. System taki uruchomiono już pilotażowo w Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim i widać, że zdecydowanie usprawnia on procedury i skraca czas rozpatrywania wniosków.
Zdaniem eksperta Personnel Service, warto stworzyć listę zweryfikowanych przedsiębiorstw zatrudniających cudzoziemców. Figurujace na niej firmy mogłyby korzystać z szybszej ścieżki lub nawet automatycznie przechodzić procedurę weryfikacji oświadczeń. To byłby kolejny krok w stronę skrócenia czasu rozpatrywania wniosków.
- Zmiany w polityce migracyjnej to odpowiedź na potrzeby pracodawców, którzy mają coraz większe problemy ze znalezieniem kadry. W kwietniu mieliśmy najniższy poziom bezrobocia od 1990 roku, dlatego sięganie po pracowników ze Wschodu to coraz częściej konieczność. Nadal jednak, pomimo uproszczonej procedury zatrudniania, formalności i krótki czas pobytu cudzoziemców w Polsce, stanowią największe utrudnienie dla firm. Proponowane zmiany powinny znacznie ułatwić życie przedsiębiorców – komentuje Krzysztof Inglot.
A Zachód poluje na Polaków
O ile nasi przedsiębiorcy coraz chętniej sięgają po wykwalifikowanych i pracowitych Ukraińców i Białorusinów, o tyle niemieccy myślą w pierwszym rzędzie o Polakach. Wystarczy zerknąć na to, co dzieje się w branży budowlanej. Pisaliśmy niedawno, że od początku 2018 r. roku monter lub hydraulik na zachodzie RFN zarabia minimum 10,5 tys. zł brutto , a pomocnik - co najmniej 8,2 tys. zł. To zachęca – i tak już rozchwytywanych – polskich budowlańców do czasowej emigracji na Zachód.
Wynegocjowana przez potężny związek zawodowy IGBau minimalna stawka za godzinę na zachodzie RFN - 15,20 euro dla wykwalifikowanego budowlańca i 12,20 zł dla pomocnika - jest dużo wyższa od minimalnej stawki ogólnej (8,84 euro). Dwie trzecie firm budowlanych za Odrą cierpi na brak rąk do pracy i rządowy plan zakładający oddawanie 400 tys. nowych mieszkań rocznie jest zagrożony.
- Bez polskich budowlańców nie damy rady – przyznają na łamach dziennika „Die Welt” liderzy największych zrzeszeń branżowych. I ogłaszają plan przyciągnięcia możliwie dużej liczby polskich firm w roli podwykonawców.
- Wolą firmy od bezpośredniego zatrudniania Polaków, bo to jest wygodniejsze i tańsze: mają z głowy organizację pracy, dogadywanie się z polskimi robotnikami itp. – wyjaśnia Stefan Schwarz, prezes krakowskiej Inicjatywy Mobilności Pracy, najprężniejszej w Europie organizacji firm świadczących usługi za granicą. Nasze przedsiębiorstwa dały się w ostatnich 15 latach poznać jako fachowe, sprawne i solidne. W paru segmentach rynku, jak instalatorstwo czy wykończeniówka, nie mają konkurencji.
- O naszego montera i hydraulika biją się nie tylko w Niemczech, ale i Francji, Belgii, Holandii, Włoszech. Tamtejsi przedsiębiorcy są zdecydowanie przeciwni forsowanym przez polityków ograniczeniom w zatrudnianiu Polaków, bo bez nas budowy staną – podkreśla Stefan Schwarz.
Wedle Eurostatu, bezrobocie w krajach unijnych (z wyjątkiem śródziemnomorskich) jest najniższe od początku stulecia, a zapotrzebowanie na pracowników większe nawet niż w szczycie boomu 2007 roku, przed wybuchem globalnego kryzysu. Problemy ze znalezieniem rąk do pracy zgłasza co piąta europejska firma, a w sektorze budowlanym – co trzecia. Największe braki sygnalizują kraje Europy Środkowej: Polska, Czechy, Słowacja i Węgry (w Budapeszcie problem dotyczy… 90 proc. przedsiębiorstw) oraz Niemcy (26 proc. firm nie może znaleźć fachowców, w budowlance - 65 proc.).
Zgodnie z prawidłami rynku, prowadzi to do wzrostu wynagrodzeń. Płaca MINIMALNA robotników wykwalifikowanych we Francji, Belgii, Holandii i Niemczech przekracza w branży budowlanej 10 tys. zł brutto miesięcznie. Stawki za godzinę zaczynają się od 60 zł. W Polsce ŚREDNIE stawki wahają się od 18 zł na Kielecczyźnie i Podkarpaciu po 21 zł w Małopolsce i 23 zł na Mazowszu. Wyraźnie więcej zarabiają jedynie tynkarze (w metropoliach nawet 30 zł netto) i fliziarze.
Według GUS, podwyżki płac w budowlance przekroczyły w ostatnim roku 12,5 proc. i były dużo wyższe niż w całej gospodarce (7 proc.). Jest to jednak zbyt mało, by zatrzymać w kraju fachowców, zwłaszcza że na Zachodzie stawki rosną szybciej, a Niemcy mają wręcz oficjalny plan sprowadzenia możliwie dużej liczby polskich budowlańców.
Kto będzie pracował w Polsce?
To niebezpieczne dla polskiej gospodarki: ruszyła kolejna fala wielkich inwestycji unijnych. Na same drogi i kolej Polska ma do wykorzystania do 2023 r. przeszło 150 mld zł. Kumulacja budów nastąpi w latach 2019-2021 : by „przerobić” całość unijnego wsparcia musimy wtedy wydawać po 30-35 mld zł rocznie. Nie da się tego zrobić bez podwojenia obecnego potencjału pracujących w Polsce firm, w tym – odpowiedniej liczby budowlańców wszelkich specjalności.
Nasi pracodawcy próbują zapełniać wakaty (ich liczba przekroczyła 150 tys.) Ukraińcami – zatrudnia ich co piąty, a ponad połowa zamierza to zrobić w najbliższym czasie. Pracodawcy wyrywają sobie fachowców. Z punktu widzenia wyposażonych w biometryczne paszporty Ukraińców – głównym kierunkiem migracji pozostaje Polska, ale coraz szybciej akcent przesuwa się na Niemcy. Ukraiński monter zarabia nad Wisłą cztery razy więcej niż nad Dnieprem. Ale za Odrą - minimum 10 razy więcej.
Wg. szacunków kijowskiego urzędu statystycznego, za granicą pracuje już co ósmy Ukrainiec. ONZ wylicza, że do połowy stulecia populacja tego kraju zmaleje z 45 do 36 mln. Populacja Polski ma się zmniejszyć z 36,5 do 33,9 mln.
ZOBACZ KONIECZNIE:
