- Po części zmuszają nas do tego warunki lokalowe - mówi ordynator oddziału pediatrii Małgorzata Łopalewska. Sale są bardzo ciasne. Gdyby do każdego dziecka chcieli przyjść rodzice i bliscy, to po prostu by się tam nie zmieścili. Dyrektor Artur Puszko dodaje, że zapalenie płuc jest szczególnie niebezpieczne u maluchów do drugiego roku życia. Mają jeszcze słabo wykształcony układ odpornościowy i ta choroba może je zabić.
- Dlatego hospitalizacja takich pacjentów jest obligatoryjna - dodaje Artur Puszko. Nie można ich nie przyjąć do szpitala ze względu na ciasnotę.
Choroba w całym regionie
Sto procent obłożenia ma także oddział pediatryczny szpitala w Krynicy-Zdroju. Dysponuje 18 łóżkami. Zdecydowaną większość z nich zajmują dzieci z rozpoznanym, groźnym zapaleniem płuc. Podobnie jest w Limanowej.
- Dwadzieścia z dwudziestu pięciu łóżek, jakimi dysponujemy, zajmują pacjenci z tą chorobą - potwierdza ordynator oddziału Bożena Michalak-Józkowicz. Dramatyczna sytuacja panuje w Gorlicach. Tamtejszy oddział teoretycznie może przyjąć 23 pacjentów, a leczy aż 36. Z powodu lawinowo rosnącej liczby dzieci cierpiących na choroby górnych dróg oddechowych, w tym zapalenia płuc, trzeba było pilnie dostawić dodatkowe łóżka.
Rano zima, potem wiosna
- Wszystko przez anomalie pogodowe - uważa Józef Halaś z Nowego Sącza. We wtorek przyszedł do przychodni przy ul. Broniewskiego ze swoim dwuletnim synkiem Kacperkiem, który bardzo ciężko przechodził zapalenie krtani. Chłopiec jest już zdrowy, choć istniała obawa, że choroba może przerzucić się także na płuca. Szybko podany antybiotyk skutecznie temu zapobiegł.
- Sam jestem lekko zaziębiony - dodaje Józef Halaś. - Przy takich wahaniach temperatury nie wiadomo, jak się ubrać. Rano jest zimno, potem mamy kilka godzin wiosny, a wieczorem znowu wraca chłód. Wystarczy się trochę spocić i choroba pewna. Teraz wszyscy dookoła kichają.
W przedszkolach spokój
Chociaż oddziały szpitalne pękają w szwach, sądeckie przedszkola na razie nie narzekają na frekwencję. W żadnym z nich dyrektorzy nie zauważyli dotąd wyraźnego spadku liczby dzieci, wywołanego chorobą.
- Kilkoro nie przyszło na zajęcia, ale nie z powodu choroby, tylko ferii - mówi Jolanta Jeleńska, dyrektor Miejskiego Przedszkola nr 14 w Nowym Sączu. - Te absencje były wcześniej zapowiedziane. Może któreś z dzieci akurat jest chore, jednak nikt nam tego nie zgłaszał.
Do MP nr 14 uczęszcza 149 dzieci. W ferie stan zmniejszył się o ośmioro z nich. W innym sądeckim przedszkolu - trójce na osiedlu Wólki, na 50 przedszkolaków chorych jest troje. Jednak nie na przeziębienie czy zapalenie płuc, lecz typową dla tego wieku ospę.
Napisz do autora:
[email protected]
Zdaniem eksperta: Przyroda zwariowała
Wiesław Mieckowski, specjalista chorób zakaźnych, epidemiolog:
- Zwiększoną zachorowalność na choroby górnych dróg oddechowych spowodowały anomalie pogodowe. Dziesięć stopni plus w styczniu czy lutym to nie jest normalna sytuacja. Budzi wirusy, które powinny być uśpione przez niskie temperatury. Zwykle stają się aktywne na przedwiośniu, gdy wyraźnie zmienia się aura, a w tym roku, wobec braku "normalnej" zimy, atakują wcześniej. Trafiają na organizmy zupełnie nieprzygotowane do warunków panujących na zewnątrz. Tymczasem zimą zwykle odżywiamy się tłusto. Nadmiar energii tracimy przez wypocenie. Jesteśmy rozgrzani, mamy rozchwiany układ odpornościowi i stanowimy idealny cel dla wirusów i bakterii. Całkowicie nie możemy się przed nimi ustrzec. Możemy jednak zmniejszyć groźbę zachorowania. Ubierajmy się nieco lżej i wprowadźmy do codziennej diety więcej owoców i warzyw. Przekonajmy się choćby do jabłek, które mają wszystko, czego nam aktualnie potrzeba, by mieć większą odporność.
TWOIM ZDANIEM: Oceń, czy nasze szpitale i przychodnie są gotowe na epidemię. Czekamy na Twój głos!
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+