- Dzięki nim w kilka sekund strażnik miejski lub pracownik urzędu miasta oceni, czy dany koń to zwierzę zgłoszone do pracy w Rynku przez dorożkarza i posiadające aktualne badania weterynaryjne - wyjaśnia Tadeusz Czarny, dyrektor wydziału spraw administracyjnych Urzędu Miasta Krakowa.
Dyrektor przyznaje, że pomysł pojawił się, gdy dotarły do niego pogłoski, jakoby konie na krakowskim Rynku wytrzymywały tylko rok i padały z przepracowania. - Nie wierzę w takie sytuacje, a chipy pomogą nam to zweryfikować - stwierdził.
Chipy mają być zakładane na koszt dorożkarzy. Jak zapewnia dyrektor Czarny, zabieg trwa sekundę i jest bezbolesny. - To identyczne chipy, jakie zakłada się psom - wyjaśnia. Według Doroty Dąbrowskiej z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami chipy to fantastyczny sposób, aby sprawdzić, czy na Rynku pracuje zdrowy, zdolny do pracy koń.
Opracowywanie nowych zasad postoju i przejazdów dorożek urzędnicy rozpoczęli po kilku wypadkach z udziałem koni, jakie miały miejsce w tym sezonie w Rynku.
Podczas kontroli KTOZ-u stwierdził zasłabnięcia koni stojących w pełnym słońcu. Odkryto też kilka przypadków fatalnych warunków, w jakich zwierzęta są przetrzymywane po pracy. To wywołało oburzenie opinii publicznej, tym bardziej, że w tym czasie zdarzyła się także śmierć konia pod Morskim Okiem.
W tej sytuacji magistrat zakazał zaprzęgania do dorożek ogierów, a także koni młodszych niż 5-letnie. Urzędnicy ustalili też, że przy jednym wozie muszą pracować dwie osoby: woźnica a także tzw. pełnoletni luzak do pomocy. Konie mają poruszać się tylko stępem, a dodatkowo przed sezonem wszystkie zwierzęta muszą przechodzić badania prowadzone przez służby weterynaryjne. Dorożkarze nie są zachwyceni nowym pomysłem urzędników? - Znów miasto chce nas obarczyć dodatkowymi kosztami - irytuje się dorożkarz, który chce zostać anonimowy. - To nic nie da, bo przecież chip nie powie, czy zwierzę jest zdrowe.
- Mnie to nie przeszkadza, choć uważam całą operację za niepotrzebną - twierdzi Ryszard Klimowski, szef Stowarzyszenia Dorożkarzy Krakowskich. - Konie mają już paszporty, w których jest dokładny opis zwierzęcia i, aby je zidentyfikować, nie trzeba specjalnego fachowca. Ale żyjemy z wożenia turystów, musimy dostosować się do wymogów, których z roku na rok przybywa - dodaje.
Chipowanie jednego konia kosztuje 70 zł. Będzie ono jednym z warunków otrzymania przez dorożkarzy pozwolenia na postój i przejazdy przez Rynek. Nowy przepis ma obowiązywać od 2010 roku.