Niedawno ogólnopolskie media obiegła informacja, że we wrześniu nie będzie miało gdzie wrócić aż 7 tys. pedagogów. Zwolnienia obejmują cały kraj. Związane jest to z systematycznie spadającą liczbą uczniów w szkołach. - Taką tendencję obserwujemy od dłuższego czasu i nie zapowiada się, by przyszłe lata były lepsze - mówi Andrzej Skupień, wicestarosta tatrzański, odpowiedzialny za edukację w powiecie. - W naszych szkołach od września pracę straci w sumie ośmiu nauczycieli. Nie mamy po prostu dla nich zajęcia, bo co roku do naszych szkół przychodzi od 100 do 200 dzieci mniej.
O ile w roku 2000 w szkołach prowadzonych przez powiat tatrzański było 4137 uczniów, to już w tym roku będzie ich zaledwie 2276. W tym czasie liczba nauczycieli w tych szkołach spadła ze 328 do 248.
Nie lepiej jest w Nowym Targu. Tam z blisko 300 nauczycieli, bez pracy pozostało 20 pedagogów, którzy w ubiegłym roku zatrudnieni byli na zastępstwo. - Ludzie, których zastępowali, wrócili do pracy i teraz nie ma dla nich zajęcia. Oprócz tego trzy osoby odeszły na emeryturę. Dzięki temu obeszło się bez kolejnych zwolnień - mówi Janusz Stopka, naczelnik wydziału oświaty w nowotarskim magistracie. Jak dodaje, najwięcej kłopotów mają obecnie nauczyciele przyrody, historii, plastyki, czy muzyki, czyli przedmiotów, których liczba godzin spadła.
Choć na Podhalu nie doszło jeszcze do likwidacji szkół, z braku dzieci, np. w Szczawnicy zlikwidowano jedną z klas w gimnazjum. - Gdy 7 lat temu w naszych szkołach było 1000 dzieci, teraz mamy ich ok. 700. Za rok, jak tak dalej pójdzie, z 70 zatrudnianych nauczycieli będziemy musieli kogoś zwolnić - mówi Anna Hurkała z zespołu oświatowego Urzędu Miasta.
Straciłam pracę, bo nie ma kasy
Młodzi nauczyciele mają spory kłopot - mówi Teresa Migiel z Zakopanego, nauczycielka nauczania początkowego, która właśnie po czterech latach straciła pracę w szkole. - Teraz każdy samorząd kombinuje jak może, by szkołę utrzymać. Dochodzi do tego, że szukając pieniędzy łączą liczne klasy, by zaoszczędzić na jednym etacie nauczycielskim. W klasie zamiast 16 osób jest 28 i prowadzi ją tylko jeden nauczyciel. Drugi nie ma pracy. Teraz, moim zdaniem, znalezienie pracy w szkole przez młodą osobę po studiach graniczy z cudem. Albo się ma znajomości i się pracuje, ale się nie ma i idzie się na bezrobocie. Paradoksem jest również to, że samorządy płacą nauczycielom za dokształcanie się, a potem zwalniają wykwalifikowanych pracowników. Tak było w moim przypadku.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+