Zobacz też: W Myślenicach zjeżdżali na "bele czym" [ZDJĘCIA]
- Trochę wstyd się przyznać, ale chyba zostałem okradziony - mówi Damian Fiodorowicz z Zakopanego. - Dwa tygodnie temu kupiłem sobie na aukcji internetowej telefon. Zapłaciłem za niego 300 złotych i spokojnie czekałem na przesyłkę. Paczka jednak nie przyszła, więc zacząłem się martwić. Sprawdziłem ten sklep internetowy i okazało się, że dałem pieniądze oszustom. Nie zgłosiłem jednak sprawy na policję, bo wątpię, by znaleźli sprawcę - dodaje internauta.
Okazuje się jednak, że podhalańscy śledczy z powodzeniem ścigają tego typu przestępstwa. - Obecnie moja prokuratura bada sprawę kobiety, na której koszt ktoś zamówił na Allegro blisko 200 skrobaczek do szyb na kwotę kilku tysięcy złotych - mówi prokurator Zbigniew Gabryś. - Mamy też przypadek mężczyzny, który kupił przez internet auto na jednym z mało znanych portali. Po wpłaceniu 10 tysięcy złotych sprzedawca samochodu zniknął.
Okazuje się, że pierwszą z pokrzywdzonych nie jest mieszkanka Podhala. Tym większe było jej zdziwienie, gdy podczas wypoczynku odkryła, że jej skrzynka internetowa ma zmienione hasła. - Zorientowała się, że ktoś korzystając z jej danych zrobił na portalu Allegro zakupy na pięć tysięcy złotych - mówi prokurator Gabryś. Wyjaśnia, że człowiek ten dopuścił się w rozumieniu prawa przestępstwa włamania i takie może mieć postawione zarzuty. - Za czyn taki grozi nawet do dwóch lat pozbawienia wolności - tłumaczy prokurator.
Na szczęście dla kobiety, sprzedawca na Allegro, zanim jej wysłał zamówionych 197 skrobaczek do szyb, zadzwonił do niej. - Spytał, czy jest pewna, że potrzebuje aż taką ilość skrobaczek - mówi Zbigniew Gabryś. Zaraz potem kobieta zgłosiła popełnienie przestępstwa internetowego. Zdaniem prokuratora do kradzieży danych, które później posłużyły sieciowemu złodziejowi do zakupów, doszło najprawdopodobniej poprzez wirus, który przestępca wysłał na internetową pocztę kobiety.
- Mogła ona otworzyć wiadomość z programem szpiegowskim. Zawsze więc, gdy dostajemy podejrzane wiadomości, trzeba dwa razy zastanowić się, zanim je otworzymy - ostrzega Gabryś, który przy okazji uczula także czytelników na działanie tak zwanych szajek bankomatowych.
- To tak zwany skining, czyli skanowanie danych. Można je sczytać na przykład w restauracji, gdy płacąc za rachunek dajemy kartę na zaplecze. To najczęstsze przypadki. Należy też uważać podczas wypłaty z bankomatów. - Nie tak dawno także na terenie Podhala działała grupa bułgarsko-rumuńska, która dane sczytywała z kamer zamontowanych przez szajkę przy bankomatach. Od pewnego czasu przestępcy stosują też nakładki na klawiaturę w bankomacie. W ten sposób poznają kody - kończy prokurator Zbigniew Gabryś.
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie
Ferie zimowe 2012. Zobacz, jak możesz je spędzić w Krakowie!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!