- Wpakowaliśmy w dom dosłownie każdą złotówkę, z trudem zaoszczędzoną, ale wiedzieliśmy, że to dla siebie robimy - wzdycha pani Anna.
Gdy dom był już gotowy, spotkało ich ogromne nieszczęście. Do pożaru doszło 22 lipca tego roku. Najpierw palić zaczęło się pod sufitem. Ogień szybko rozprzestrzenił się na poddasze, trawiąc dach. Domownikom udało się bezpieczne opuścić budynek tylko z tym, co mieli na sobie. Całą resztę pochłonął ogień.
- Było około godz. 19. Najpierw dwa razy wywaliło nam korki. Zawołałam od razu brata i zadzwoniłem po narzeczonego, którego nie było w domu - opowiada Małgorzata Kryca, córka właścicieli domu. Była już wtedy w zaawansowanej ciąży.

Wideo