Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogarda, nienawiść i śmierć

Jan Poprawa
Jan Poprawa
Jan Poprawa fot. archiwum
Na Wyspie Kraków: Ulubiona polska zabawa, czyli obalanie autorytetów, sprzyja zacieraniu wyraźnych konturów dobra i zła. Warto się nad tym częściej zamyślić.

Od jakiegoś czasu nad naszym kontynentem fruwają demony. Niby ich nie widać gołym okiem, ale przecież nie okiem ich obecność stwierdzamy. Choć i to, co każdemu człowiekowi dane - proste postrzeganie otaczającego świata - też ostatnio wychyliło się ponad codzienną miarę. Od kilku dni strach włączyć telewizor, strach zajrzeć do gazety. Wszędzie one w rolach głównych, niczym chmura ciemna za oknem, skrywająca słońce. A imiona ich: Śmierć, Nienawiść, Pogarda.

W Warszawie wstrętna wojna na słowa w sprawie, która dawno już powinna być zakończona. Kilka lat temu zaszczuta i w swoisty sposób przymuszona do samobójstwa została śląska posłanka Blida. W rynsztoku, jakim bywa tzw. "wielka polityka", nie pierwszy to taki przypadek. Nie trzeba szperać w historycznych pitawalach, by w pamięci dorosłego Polaka wyszukać inne, całkiem podobne zdarzenia. Pamiętamy, kto kiedy miał rzekomo wyskoczyć przez okno, wmawiano nam czasem czyjeś samobójstwo (przez strzał w plecy) i temu podobne. Miarą zmian, jakie w naszym kraju i w naszym życiu nastąpiły, stało się więc nie tyle prokuratorskie (w prokuraturę polską na razie nikt jeszcze nie wierzy), co parlamentarne śledztwo w "sprawie Blidy". Które natychmiast okazało się śledztwem w innej sprawie: naruszenia ludzkiej godności, nadużycia władzy na czas jakiś przyznanej (i ograniczonej prawami) przez ludzi, wreszcie próby narzucenia tym samym ludziom, wszystkim, jakiejś obłąkańczej ideologii i podłej praktyki. Od kilku lat "sprawa Blidy" żyje jako ponury symbol tego, czym być może powierzanie władzy ludziom nieodpowiednim, głupim lub podłym. Obecnie trwająca w jednej z instytucji parlamentu polskiego przepychanka - doprawdy uwłacza inteligencji tej większości Polaków, którzy już kilka lat temu w wyborach odebrali szaleńcom ich ulubioną zabawkę.

Nieszczęściem polskim, bynajmniej nie nowym, bo zakorzenionym w polskiej duszy od lat, jest pycha, zbyt często prowadząca do pogardy wobec innych. Innych, bo biedniejszych, bo kolorowych, bo odmiennych w obyczaju. A zwłaszcza wobec niepodzielających "naszego" przekonania albo wyznania. Politycy od siedmiu boleści, odpowiedzialni za zaszczucie posłanki Blidy - nadal tkwią w wewnętrznym przekonaniu, że to ich obsesje i polityczne praktyki były i są nadal słuszne, co więcej - upoważniają ich do ponownego starania o ich ukochaną "władzę". Zresztą - jeśli erozja podstawowych wartości postępować będzie tak szybko, jak to się dzieje na naszych oczach - coś takiego wcale nie jest niemożliwe. Ulubiona polska zabawa, czyli obalanie (a przynajmniej kwestionowanie) autorytetów - sprzyja nie tyle powszechnieniu nihilizmu, co zacieraniu wyraźnych konturów dobra i zła. Apoteoza "nowoczesności" w sferze moralnej prowadzi do nieprzewidywalnych skutków.

Czy nie warto się nad tym częściej zamyślić?
Ale nie tylko terror "nowoczesności" czy mody bywa w Polsce zarzewiem zbiorowego nieszczęścia. Nic mnie nie obchodzą doktrynalne spory wewnątrz jakiejkolwiek religijnej społeczności, ale nie od dziś wiadomo, że ich skutek zbyt często wymyka się poza granice jednego wyznania. Wojny i nienawiść wyznawców tej samej Księgi (np. szyitów i sunnitów) działają destrukcyjnie na organizmy państwowe czy choćby administracyjne. Pan dr Rydzyk z Torunia, występując niedawno w ubliżający Polsce sposób w Brukseli, miał zapewne głębokie przekonanie do słów, jakie głosił. Pan dr hab. Natanek z Grzechyni - też pewnie jest o tym, co gada, przekonany (łącznie z wiarą w bezpośredni telefon do jego Boga). W ostatecznym skutku społecznym różnica jest niewielka. Tyle że o ile rozumiem dr. Rydzyka, traktując go jako polityka i biznesmena, to kompletnie obca jest mi obsesja ideologiczna dr. Natanka. W jakiś naturalny sposób łączy mi się ona w jedno z nieszczęściem w Norwegii.

Jestem wielkim admiratorem Norwegii, najpiękniejszego i najłagodniejszego z krajów, jakie nieźle znam. Norweskość jednak nigdy jeszcze nie kojarzyła mi się z tym, co najprawdopodobniej było motorem działania Andersa Breivika, mordercy. Nawet zasiedlone przez Pakistańczyków z norweskim obywatelstwem przedmieścia Oslo, oddychały - jak mi się wydawało - orzeźwiającym powietrzem płynącym z lodowych wierzchołków Jostedalsbreen. Tymczasem motywacje mordercy z wyspy Utoya bliższe się wydają myślenia doktora habilitowanego z Grzechyni, niż przeciętnego Norwega (niezależnie od koloru jego skóry i przynależności do tej lub innej religijnej wspólnoty). Czuję w nich ów specyficzny smak pogardy, który nasycał niejedną polską manifestację nienawiści, od tajnych konwentykli pretorian w gabinecie b. premiera, przez najszczersze modły zmanipulowanych zwykłych ludzi - do krzyża postawionego w partykularnym interesie politycznym na Krakowskim Przedmieściu. Pogarda i nienawiść, demony naszych czasów, jakże często przywołują demona trzeciego - śmierć.

I nie mam tu bynajmniej na myśli śmierci, jaka jest naturalną częścią (niektórzy mawiają nawet, że zwieńczeniem) życia każdego z nas. Taka śmierć wzbudza żal, uczucie dla człowieka ważne i godne. Taki właśnie żal poczułem na wieść o śmierci sędziwego red. Andrzeja Zalewskiego, radiowca "od pogody". Taki żal czułem nad grobem Jana Rojka, kolegi z krakowskiej telewizji (choć jego pogrzeb, nie wiedzieć po co, brudziły brzydkie i nachalne transparenty jakiejś politycznej mniejszości).
Ale już smutna wieść o śmierci młodej piosenkarki Amy Winehouse nie wydała mi się tak łatwa do przyswojenia. Nieszczęsna ta istota, której ślad został na dwóch płytkach, niemal niedostrzegalnych w potopie fonograficznej produkcji - zużyta została już za życia przez najwstrętniejszy (po polityce) biznes dzisiejszego świata, show-business. Za życia i po śmierci. Śmierci, która na dobrą sprawę wyglądać może na samodestrukcję równie precyzyjnie zaplanowaną, jak mord na wyspie Utoya.
Rzymskie sentencje bywają celne. Przypominam sobie: is fecit cui prodest (uczynił ten, komu przyniosło to korzyść). Pamiętajmy te słowa, myśląc o Winehouse, posłance Blidzie czy 76 ofiarach Breivika.

Zobacz zdjęcia ślicznych Małopolanek! Wybierz z nami Miss Lata Małopolski 2011!

Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail

Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska