Dariusz wyruszył z Andrychowa 1 sierpnia, a wrócił po szesnastu dniach. W tym czasie odwiedził Słowację, Słowenię, Węgry, Rumunię, Serbię, Czarnogórę i Chorwację. W sumie na swej maszynie pokonał 3300 kilometrów. - Najtrudniejsze były strome wzniesienia, a takich tam nie brakuje, ale udało się - przyznaje.
Podróżnik, który na co dzień do pracy także dojeżdża skuterem, w lecie nie może usiedzieć spokojnie na miejscu. A chęć włóczenia się poświecie ma pewnie po rodzicach, którzy każdego roku podróżują po Europie motocyklem. Dlatego w tym roku wymyślił projekt "Skubany skuter i Bałkany". Skubany to od nazwy jego strony internetowej oznaczającej Skuter i Bałkany.
W ubiegłym roku próbował dokonać podobnej sztuki podróżując starym, dwudziestoletnim, golfem na kraniec Portugalii. Niestety, auto zepsuło się tuż przed Hiszpanią i projekt "Stary golf i może" nie udał się.
Tym razem postanowił, że nie będzie kupować auta, tylko do podróży wykorzysta skuter, którym porusza się po mieście. Zabrał ze sobą zestaw naprawczy, namiot i ubrania na każdą pogodę, ale nie za wiele - w sumie dwie sakwy i wyruszył w drogę.
- Jechałem głównie bocznymi wiejskimi drogami, a wszędzie, gdzie się zatrzymywałem, musiałem odpowiadać na pytanie, czy ja na tym na pewno przyjechałem aż z Polski? - mówi pan Dariusz. Na całej trasie pozdrawiali go motocykliści, ale nie tylko. Turyści oferowali jedzenie, inni chcieli podarować np. automapę. Bo skuter wyposażony był w nawigację samochodową i wideorejestrator, a jego pozycję można było śledzić na bieżąco w internecie.
Jak podkreśla Dariusz, wszędzie pojazd znad Wieprzówki wzbudzał ogromne zainteresowanie. Czasami, aż za duże. - W Rumunii musiałem na sugestię właściciela motelu pojazd chować do pomieszczenia - opowiada Dariusz Manda - Trochę mnie to zdziwiło, bo mam zamontowany alarm i blokadę kół, a motorek, mimo że niewielki, waży około 100 kilogramów i ciężko by go było ukraść - opowiada. Ale zaraz dodaje, że w innych krajach spał też na plażach i nic złego go nie spotkało.
- Mimo że Bałkany mogą kojarzyć się nam nadal z zacofaniem gospodarczym spowodowanym głównie wojną po rozpadzie Jugosławii, to jest to raj dla podróżujących na skuterach - mówi Darek. - Na przykład w Chorwacji skutery mają pierwszeństwo przy ładowaniu się na prom, jako pierwsze są tankowane na stacjach benzynowych, nie płaci się za parkingi, a miejsca postojowe dla takich pojazdów wytyczono w pobliżu turystycznych atrakcji. Nie zdarzyło się mi także, aby strzelała do mnie z radaru policja. A w Polsce chłopcy radarowcy łapią także skutery.
Zresztą średnia prędkość, z jaką się poruszał, to 30 do 50 kilometrów na godzinę. Dlatego na największy skok w trasie, pokonanie 300 km zużył aż 10 godzin. - Polecam każdemu taki wypad. Na paliwo wydałem 480 zł - wyjaśnia podróżnik.
Dodaje, że za rok jedzie skuterem do Turcji.
W szpitalu zlekceważono zgwałconą pacjentkę? Prokuratura sprawdza
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!