MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polak, Słowak dwa bratanki. To je známe!

Maria Mazurek
Polak, Słowak dwa bratanki. To jest wiadome! Słowacy i Polacy są podobni kulturowo, rozumieją się nawzajem. Polacy czują się na Słowacji swojsko - twierdzi konsul Ivan Škorupa. No i Tatry też są wspólne
Polak, Słowak dwa bratanki. To jest wiadome! Słowacy i Polacy są podobni kulturowo, rozumieją się nawzajem. Polacy czują się na Słowacji swojsko - twierdzi konsul Ivan Škorupa. No i Tatry też są wspólne Fot. watra.pl
"Jest dużo takich perełek językowych, z których można śmiać się godzinami. My zamiast smacznego mówimy "dobrú chuť", co u was może brzmieć dwuznacznie. U nas "zavše" znaczy po prostu czasem, a "divan" - sofa. Pościel to u nas "lôžkoviny", a łóżko - "posteľ". "Divadlo" to teatr, a "frajer" - narzeczony. Moje ulubione to żuvačky, czyli guma do żucia i dvojičky, czyli bliźnięta. Słowacy do rozpuku śmieją się z waszych "ufoludków" i "drapaczy chmur". O naszym sąsiedzie mówi Ivan Škorupa, konsul generalny Słowacji w Krakowie. Rozmawia Maria Mazurek.

Mam nadzieję, że się dogadamy. Mam jeszcze braki w polskim. A mamy w naszych językach wielu "fałszywych przyjaciół".

No mamy. Kiedyś na Słowacji wzbudziłam powszechną wesołość, bo powiedziałam do kelnerki: Proszę nie szukać reszty. Nie wiedziałam, że "szukać" to po słowacku uprawiać seks.

Jest dużo takich perełek językowych, z których można śmiać się godzinami. My zamiast smacznego mówimy "dobrú chuť", co u was może brzmieć dwuznacznie. U nas "zavše" znaczy po prostu czasem, a "divan" - sofa. Pościel to u nas "lôžkoviny", a łóżko - "posteľ". "Divadlo" to teatr, a "frajer" - narzeczony. Moje ulubione to żuvačky, czyli guma do żucia i dvojičky, czyli bliźnięta. Słowacy do rozpuku śmieją się z waszych "ufoludków" i "drapaczy chmur".

Lubimy się, mimo tych różnic językowych?

A czemu mielibyśmy się nie lubić?

Mówi się, że Słowacy nie przepadają za Polakami. Że jak tylko widzą polskie rejestracje, złośliwie wlepiają nam mandaty.
Tak jest wszędzie. Kiedy policja widzi kogoś na zagranicznych rejestracjach i gdy może dać mandat, to go daje. Mandaty płacimy na Słowacji również my. Sam zresztą dzień przed przyjazdem do Polski też dostałem mandat u siebie, na Słowacji. I nie pomógł fakt, że mam paszport dyplomatyczny. Trzeba uważać i jeździć zgodnie z przepisami. No i pamiętać, że na Słowacji kierowca nie może mieć ani odrobiny alkoholu we krwi. A policjant nie może odpuścić kary, ponieważ sam jest monitorowany.

To co o nas myślicie?

Najwyżej to, że lubicie się targować. Jak Słowak widzi, że coś kosztuje trzy euro, to płaci te trzy euro, albo tego po prostu nie kupuje. Wy często dyskutujecie. Myślę, że jest to głęboko zakorzenione w Waszej kulturze. U was za socjalizmu były prywatne sklepy, ludzie handlowali, wymieniali się, kombinowali. Chyba wciąż lepiej potraficie wykorzystać pieniądze. Za mniej dostać więcej. My biznesu zaczęliśmy się uczyć dopiero w latach 90.

Ale kwitł za to drobny przemyt przez polsko-słowacką granicę.

Słowacy jeździli do Polski dosłownie po wszystko: począwszy od mięsa po narty.

Znajomy ze Słowacji opowiadał mi, jak wiózł z Polski jakieś kiełbasy, schował je pod siedzeniami auta. Strażnicy wyczuli jednak ich zapach i wszystkie te kiełbasy, w jakichś gigantycznych ilościach, musieli zjeść z ojcem na granicy.

Przemycało się różne rzeczy. Zabawną historię opowiedział mi sam kardynał Dziwisz. Jakaś Polka przewoziła mak na Słowację. Schowała go gdzieś wokół swojego pasa. Celnik zapytał ją: po co pani jedzie na Słowację? Odpowiedziała, że odwiedzić koleżankę. Celnik powiedział, że musi zatem wstać i podpisać jakieś papiery. Mak się wysypał. "To ja już nie muszę ich podpisywać. Wracam do domu" - zezłościła się. Przypominam sobie też sytuację, gdy na wycieczce szkolnej w Zakopanem wszyscy chłopcy kupili sobie drewniaki, bardzo popularne na Słowacji w latach 70., a później baliśmy się, w jaki sposób przejdziemy w nich przez granicę.

Myśli Pan, że momentami niełatwa historia wpływa na relacje polsko-słowackie? Że Polacy na przykład wciąż pamiętają to, że Słowacja pomogła Niemcom w napaści na Polskę w 1939 roku? I że te sporne tereny przygraniczne, Spisz czy Orawa, raz były nasze raz wasze?
Czy to dziś ważne? Czy w ogóle pani wie, w którym momencie przejeżdża granicę? Historyczne zaszłości mogą wykorzystywać tylko niektóre grupy. Zwykli ludzie nie rozdrapują takich ran.

A z Węgrami problem macie? Ilu ich u Was mieszka?
Około 450 tys., a więc 8,5 proc. populacji. Głównie w południowej Słowacji.

Węgrzy chyba często nie przyjmują nawet do wiadomości, że to nie jest ich teren, mówią na niego "górne Węgry". Bo historycznie to jednak były Węgry.

To ciekawy temat dla polityków. Ale w tych miejscowościach, nawet leżących na samej granicy, Słowacy z Węgrami żyją dobrze. Pewnym problemem jest bezrobocie wśród Węgrów, ponieważ jest im bardzo ciężko bez znajomości słowackiego przeprowadzić się do innej miejscowości.

Nie macie na Słowacji nastrojów rasistowskich?

Takie nastroje zdarzają się od czasu do czasu wszędzie. Ale to nie jest powszechne.

Ale chyba coraz częściej słyszy się, że ksiądz Tiso, prezydent wojennej Słowacji, kolaborujący z Hitlerem, był bohaterem?

Ksiądz Tiso to była bardzo skomplikowana postać. Po tylu latach jego ocena historyczna wciąż budzi kontrowersje. Każdy ma prawo do swojej oceny.

Tak, ale jest też kwestia polityki historycznej, tego, czego dzieci uczy się w szkołach. Bo u nas uczy się, że był antysemitą, który stłumił słowackie powstanie narodowe.

Myślę, że w kwestii oficjalnej linii historycznej się nie różnimy. Ale interpretacje poszczególnych historyków czy niektórych obywateli mogą się już różnić. Taka kontrowersyjna postać jak ks. Tiso jest w każdym niemal kraju.

Jakimi problemami zatem żyje Słowacja? Co u Was wymaga zmian?
Na pewno wschodnia Słowacja ma większy problem z bezrobociem i wymaga jeszcze wielu inwestycji, które mogłyby ożywić ten region. Ale żeby przedsiębiorcy chcieli tam inwestować, najpierw trzeba wybudować dobre drogi. I jest to jednym z priorytetów rządu.

Czujecie kompleksy wobec Czechów? Że jesteście takim ich biedniejszym bratem?
Każdy mały naród czuje respekt wobec swojego większego sąsiada. Ale jeśli kompleksy są, to tylko w głowach niektórych ludzi. W latach 90., kiedy na Słowacji z dnia na dzień na niektórych obszarach było 20-procentowe bezrobocie, a w Czechach - 5-procentowe, rzeczywiście mogliśmy czuć się biedniejsi. Ale w ostatnich latach należymy do najszybciej rozwijających się pod względem ekonomicznym krajów w Europie. Przyczynia się do tego również turystyka. Sporo się u nas buduje, mamy fantastyczne gorące źródła, aquaparki, nowoczesne ośrodki narciarskie. Waluta euro, choć są jej przeciwnicy, sprawia, że nie musimy już bać się dewaluacji, destabilizacji gospodarczej i należymy do "EURO klubu", którym rządzą ścisłe reguły.

Na Słowację przyjeżdża dziś mniej Polaków niż kiedyś, prawda?

Niestety tak.

Czy dzieje się tak przez wprowadzenie euro? Bo podrożało?
Kurs złotówki wobec euro się wahał. I może nie zawsze sprzyjał podróżom. Niektórzy Polacy pamiętają Słowację sprzed kilkunastu lat. A u nas dużo się zmieniło. Wystarczy spojrzeć na Chopok w Niskich Tatrach. Tamtejszy ośrodek narciarski swobodnie może konkurować z tymi alpejskimi. Z Austrią, Włochami.

Ale też karnety na Chopoku są dość drogie. 20, 25 euro za dzień?
Chyba nawet 30. Ale to dalej mniej niż w Alpach. A w odróżnieniu od nich, na Słowacji można znaleźć bardzo tanie zakwaterowanie.

Mimo wszystko takie ceny mogą wielu odstraszyć. Ludzie myślą: dołożymy trochę i pojedziemy w Alpy.

Tylko że na Chopok dojadą z Krakowa w trzy godziny, a w Alpy będą jechać kilka razy dłużej. Szczególnie w przypadku krótkich, weekendowych wyjazdów Słowacja może okazać się lepszym wyjściem. Poza tym Polacy czują się u nas bardziej swojsko - rozumieją Słowaków, a Słowacy ich, kulturowo jesteśmy podobni.

Mnie zaskakuje, że życie na Słowacji wymiera po południu. Ulice pustoszeją.

Może w niewielkich, nieturystycznych miejscowościach.

Kiedyś, przez wichurę, utknęłam w Tatrzańskiej Łomnicy. Miejscowości jednak turystycznej. O godz. 17 w sobotę nie miałam gdzie kupić szczoteczki do zębów.
Podjechałaby pani 15 km do Popradu i tam na pewno by ją pani kupiła. W większych miejscowościach mamy nie tylko wiele sklepów, ale też bogatą ofertę kulturalną - muzea, teatry, kina, puby i restauracje. Zamki - jeśli ktoś lubi historię, świetne jaskinie, góry i szlaki dla tych, którzy chcą spędzić czas blisko natury. Ale żadnego miasta na Słowacji - nawet Bratysławy - nie można porównywać z nocnym Krakowem, który jest milionowym miastem z licznymi turystami.

****

Ivan Škorupa

od lutego konsul generalny Słowacji w Krakowie. Urodził się w 1 960 roku. Pochodzi z miasta Liptovský Mikuláš w Niskich Tatrach. Ukończył Uniwersytet Ekonomiczny w Bańskiej Bystrzycy. Pracował na placówkach dyplomatycznych m.in. w Tajlandii oraz na Cyprze. Żonaty, ma córkę.

WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CZY JESTEŚ PRAWDZIWYM KRAKUSEM?"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska