Czytaj też: Życie przy torach to dla nich męka
- Poprosiłam, by mundurowi przyjechali na miejsce i wylegitymowali oszusta, żeby nie próbował naciągać już nikogo więcej - relacjonuje Czytelniczka "Gazety Krakowskiej". Jest rozczarowana, bo choć dyżurny obiecał wysłać patrol, funkcjonariusze nie przyjechali.
- Za około pół godziny zadzwoniłam ponownie i poprosiłam, aby nie ignorował sprawy. Podałam dokładne miejsce, gdzie aktualnie podejrzany zbierał pieniądze, bo szłam za nim - opowiada kobieta. I tym razem, mimo obietnic dyżurnego, patrol nie dotarł na miejsce. - Radiowóz przejechał uliczką, tuż obok nas, ale nawet nie zatrzymał się, tylko pojechał dalej - przekonuje informatorka.
Kobieta przyznaje, że straciła wiarę w skuteczność policji. - Jak mamy się czuć bezpiecznie, skoro apelujemy do policjantów o zbadanie z pozoru łatwej sprawy, podajemy miejsce jak na tacy, a i tak nie możemy liczyć na pozytywne załatwienie sprawy - żali się trzebinianka. Nie chodzi jej już o to, ile osób więcej pocztówkowy naciągacz mógł przez to oszukać, ale o to, jak stróże prawa potraktowali interwencję.
Robert Matyasik, rzecznik chrzanowskiej policji, tłumaczy kolegów. Przyznaje, że policjanci przyjęli zgłoszenie od anonimowej pani i jechali w wyznaczone miejsce. W drodze odebrali jednak telefon od dyżurnego, że w pobliżu pijany mężczyzna awanturuje się, strasząc przechodniów groźnym psem. - Policjanci musieli wybrać tę interwencję, która zagrażała zdrowiu i życiu mieszkańców - tłumaczy policjant. Przekonuje, że mundurowi wrócili w poszukiwaniu naciągacza, jednak nie znaleźli go. W okolicy nie było także żadnej kobiety, która mogłaby go wskazać.
- Jeśli udałoby się wylegitymować tego pana i rzeczywiście okazałoby się, że jest oszustem, mógłby spędzić za kratkami nawet osiem lat - informuje rzecznik Matyasik.
Ofiarą naciągacza padła także pani Teresa z chrzanowskiego osiedla Północ. Za zwykłą pocztówkę z niemowlakiem zapłaciła 10 złotych. - Wzruszyła mnie historia chorego chłopca - przyznaje kobieta. Mężczyzna wydawał się jej wiarygodny.
Chłopiec, na którego rzekomo zbierał pieniądze, rzeczywiście jest podopiecznym fundacji. - Jego imię i nazwisko jest na stronie internetowej Ariadny, więc nietrudno wykorzystać tę informację - dzieli się spostrzeżeniami pracownica fundacji. Apeluje, by osoby chętne wesprzeć jakąkolwiek fundację, wpłacały pieniądze na konto.
Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie
Nowa lista leków refundowanych**[SPRAWDŹ!] **
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?