Czterdzieści młodych, wykształconych i aktywnych zawodowo kobiet założyły niedawno "Babiniec" - nieformalną organizację niezależnych kobiet z podlibiąskiego Gromca. Namawiają koleżanki z innych wsi, by poszły ich śladem i poświęciły trochę czasu wyłącznie sobie i swoim małym, babskim przyjemnościom.
Niestety, ich wyzwolony sposób spędzania czasu nie do końca podoba się starszemu pokoleniu.
Panie z gromieckiego Koła Gospodyń Wiejskich twierdzą wprost, że miejsce kobiety jest w domu, przy mężu i dzieciach, a nie na aerobiku czy zakrapianej imprezie pod chmurką.
"Babiniec" przymyka oko na przytyki gospodyń.
- Jesteśmy młode, pełne życia, chcemy mieć także chwilę dla siebie - twierdzi Joanna Wąs. Cotygodniowe spotkania z koleżankami są dla niej oderwaniem od szarej rzeczywistości.
- Nie tylko plotkujemy, ale przede wszystkim dzielimy się doświadczeniami - przekonuje.
Wspólne wypady na aerobik czy siłownię pozwalają utrzymać świetną formę, ale także wypocić złe emocje.
- Na wsi nie ma miejsc, gdzie można byłoby się spotkać i porozmawiać przy kawie i ciastku - wtrąca Agnieszka Pająk. W przyszłości zamierza zapraszać na babskie popołudnia także lekarzy, psychologów czy dietetyczkę, która podzieli się swą wiedzą z paniami.
- Zamierzamy przede wszystkim uczyć się nowych rzeczy - przekonuje pani Agnieszka. Cieszy się, że większość mężów przymyka oko na babskie spotkania.
Wiedzą, że ich żony po powrocie do domów są zrelaksowane i uśmiechnięte.