31 lipca tego roku norweska policja dokonała makabrycznego odkrycia. W miejscowości Flisveien między godzinami 14 i 15 ciosami noża bądź innego ostrego narzędzia zabita została 32-letnia kobieta. Zniknął jej przyjaciel, 37-letni Francuz, a wraz z nim także syn zamordowanej.
Morderstwo i porwanie stały się sprawą priorytetową dla norweskiej policji. Dla funkcjonariuszy znad fiordów był to dosłownie wyścig z czasem. Bliskość miejsca tragedii do szwedzkiej granicy wskazywała na możliwość szybkiej ucieczki sprawcy. Wkrótce okazało się, że ten etap wyścigu wygrał podejrzewany o zbrodnię, mężczyzna urodzony 3 grudnia 1973 r. i posiadający obywatelstwo francuskie.
Norwegowie nie rozesłali za podejrzanym europejskiego listu gończego. Namierzali i tropili go innymi metodami. Ślad prowadził do Polski. Wkrótce trop ten okazał się prawdziwy. Wszystko wskazywało na to, że mężczyzna przemieszcza się po terytorium naszego kraju. Dotarł do Rabki, gdzie namierzyli go polscy policjanci. Francuz, na prośbę Norwegów, został zatrzymany.
W środę około godz. 11 37-letni obywatel Francji został pod eskortą wprowadzony na salę nr 202 w gmachu Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. Posiedzeniu przewodniczył sędzia Jacek Gacek.
Zarzuty, które Norwegowie wysuwają przeciw Francuzowi, są najcięższego kalibru. Artykuł 223 kodeksu karnego Norwegii równoznaczny jest z artykułem 148 polskiego kodeksu karnego. W obydwu mowa o morderstwie. Polski sędzia nie miał wątpliwości: o godz. 14.15 obywatel Francji usiłujący umknąć przed norweskim wymiarem sprawiedliwości usłyszał postanowienie, że jest w Polsce tymczasowo aresztowany na 40 dni.
Decyzja sądeckiego sądu oznacza, że do 11 września br. Norwegowie muszą przygotować należycie udokumentowany pod względem procesowym wniosek o ekstradycję i przesłać go do polskiego sądu. Wtedy dopiero zacznie się właściwe postępowanie mające zdecydować o ewentualnej ekstradycji 37-letniego Francuza.
Porwanemu przez niego dziecku nic się nie stało. Babcia zabrała je z powrotem do Norwegii.