Tajemnicze wizyty w pasiece położonej z dala od domów, pod lasem, zaczęły się jeszcze w ubiegłym roku. Właścicielowi ginęły z uli ramki z pszczelim czerwiem, puste ramki, ale także siatka ogrodzeniowa i belki. Pszczelarza okradziono w ubiegłym roku dwukrotnie. W tym roku trzykrotnie zauważył ślady wizyty nieproszonego gościa - po raz ostatni w sierpniu. Ostatnio policjanci wpadli na trop złodzieja. Był nim 29-latek z Jodłowej, także pszczelarz.
- Sam będąc właścicielem niewielkiej pasieki wiedział jak postępować z owadami, by nie narazić się na ukąszenia - mówi Olga Żabińska z tarnowskiej policji. Złodziej zjawiał się w upatrzonej pasiece popołudniami, gdy pszczoły były już mniej aktywne. Używał uniformu chroniącego przed użądleniami.
- Bywało, że spędzał na miejscu nawet kilka godzin - mówi Żabińska. Łupy przenosił do samochodu ukrytego w lesie i wywoził do siebie. Poszkodowany wyliczył straty na ponad 4 tysiące złotych. Policjanci w zabudowaniach zatrzymanego znaleźli część skradzionych elementów uli. 29-latek przyznał się do winy.