Właściciel chlewni i członkowie jego rodziny najpierw sami próbowali walczyć z ogniem. Kiedy to nie przyniosło efektu mężczyzna pojechał do strażnicy OSP w Bielanach i włączył syrenę alarmową. Nadał trzy krótkie sygnały. Strażacy byli przekonani, że to żart i ktoś dla zabawy uruchomił alarm. Kiedy nikt się nie zjawił mężczyzna pojechał do komendanta wiejskiej remizy, a ten zwołał załogę. Na miejscu byli po 10 minutach.
Wiadomo, że płomienie szybko przeniosły się na słomę, a stąd rozprzestrzeniły się na cały budynek. Z pożarem walczyli strażacy zawodowi i ochotnicy z kilku jednostek. Silne zadymienie wewnątrz budynku spowodowało, że w pożarze zginęły trzy maciory i 21 prosiąt.
Obecnie trwa szacowanie strat i ustalanie dokładnych przyczyn pożaru.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić!
Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!